[ Pobierz całość w formacie PDF ]
moc.
Niesamowity ogon komety, którą ścigali, wypełnił większą część przedniego
ekranu. Maleńka kropka na ekranie przedstawiającym widok z tyłu, pokazywała
statek-miecz, który właśnie prześcignęli.
- Andy, ustal kurs - polecił David. - Prędkość manewrowa.
Zanim skończył zdanie, pomiędzy pulpitami skanowania i sterowania pojawiła
się poświata wielkości ludzkiej sylwetki. Zwieciła coraz jaśniej, otoczona koroną
energii... po czym zmieniła się w postać kapitana Dominika.
- Zignoruj to polecenie - zawołał, z uśmieszkiem wy\szości na przystojnej
twarzy.
Członkowie załogi utkwili w nim zdumione spojrzenia.
- Co pan tu robi? - wybuchnął Andy.
- Kim pan jest naprawdę? - chciał się z kolei dowiedzieć Leif.
- To naprawdę ja - zapewnił go Lance Snowdon. - Nie jestem tu jako
szlachetny kapitan, chocia\ mam na sobie mundur. Nie, jestem Lance Snowdon, aktor
- i aktywista. W małej misji dla Sojuszu Południowokarpackiego.
Powiedziawszy to, wycelował w Matta ręczny miotacz i nacisnął spust.
Z broni wystrzeliła niebieska iskra i trafiła w Matta, w chwili kiedy ten
usiłował wstać z fotela. Upadł na pulpit jak sarna oślepiona światłem z reflektorów.
- Nie martwcie się - pocieszył ich Snowdon, stając na przeciw nich, tak \eby
wszystkich mieć na muszce. - To tylko dawka parali\ująca. Za kilka chwil odzyska
przytomność. - Przystojny aktor uśmiechnął się. - To wystarczy moim karpackim
przyjaciołom do załadowania programu, który was zdyskwalifikuje.
Kiwnął głową w stronę Leifa.
- Obawiam się, \e wina spadnie na ciebie, Leif. Nie dasz rady zbalansować
przyśpieszenia silników. I mimo i\ uda ci się powstrzymać statek przed
rozpadnięciem, przerzucając całą moc na pola stabilizujące kadłub, zboczycie ju\ za
bardzo z kursu, \eby odebrać Thurienom nagrodę. - W oczach mę\czyzny zabłysł
fanatyzm. - I to jaką nagrodę! Szansę na zdobycie jednej z najlepszych technologii
komputerowych na świecie, której nie ma jeszcze na amerykańskim rynku!
- Nic z tego - powiedział głucho Leif. - Ju\ poinformowaliśmy Net Force o
tym małym spisku.
- Więc będziemy musieli posłu\yć się planem B - powiedział Snowdon. - Jeśli
nie dostaniemy tej technologii do rąk, wyniesiemy ją w głowach. Cetnik powiedział
mi, \e jego młodzi cyberagenci są jak gąbki, wyszkoleni do wchłonięcia wszystkiego,
na co popatrzą. Mo\e wtedy ludzie w Waszyngtonie nauczą się, \e nie mo\na
nakładać embarga na myśl.
- Okay - powiedział Andy. - Poznaliśmy ju\ co i jak, więc moje pytanie brzmi:
dlaczego?
- Chcesz wiedzieć, dlaczego zwracam się przeciwko naszemu wspaniałemu
rządowi? Czemu nie chcę się ugiąć pod prawami ustalonymi przez garstkę ludzi,
którzy \yją tylko dla władzy?
Andy potrząsnął głową.
- Właściwie, raczej chodziło mi o mniej pompatyczne, a bardziej praktyczne
powody. Dlaczego pomaga pan grupce młodocianych hakerów w zdobyciu
technologii, dzięki której narobią jeszcze więcej kłopotów w swojej i mo\e te\ naszej
części świata?
Snowdon znów wczuł się w rolę uprzejmego aktora. Nawet udało mu się
przybrać ura\ony wyraz twarzy.
- Zachowujecie się tak, jakbym to ja był czarnym charakterem w naszym
małym dramacie! A to nieprawda. Cetnik miał alternatywny program - z zabójczym
wirusem, który zabiłby was wszystkich. Naprawdę podobały mu się propagandowe
mo\liwości - dekadencki Amerykanin zabija młodych ludzi, podczas gdy cię\ko
pracujący obywatele Sojuszu Południowokarpackiego zdobywają nagrodę.
Rękę, w której nie trzymał broni, poło\ył na sercu.
- Powinniście mi dziękować! Udało mi się przekonać go, \eby nie u\ył tego
zabójczego programu, kiedy przyjechał zobaczyć się z Milosem Wallensteinem.
David uwa\nie przyjrzał się aktorowi.
- Nie przeszkadza panu, \e pomaga pan potencjalnemu mordercy?
Trafił w dziesiątkę. Snowdon przez sekundę wyglądał na winnego, ale
natychmiast zaczął się kontrolować.
- Pan Cetnik był studentem ze świetną przyszłością, kiedy wybuchła ostatnia
wojna. On i jego ideały przeszły cię\ką próbę, za którą ten kraj częściowo odpowiada.
Jeśli nie podobają się nam ludzie tacy jak Slobodan Cetnik, powinniśmy pamiętać, \e
sami pomogliśmy ich stworzyć.
- Jasne, terroryści zawsze tak mówią. Jesteśmy dobrzy - to przez was robimy
te wszystkie okropne rzeczy - zaszydził Andy. - I zazwyczaj powodujemy te
wszystkie problemy tylko dlatego, \e \yjemy.
Zciskające broń palce Snowdona zbielały.
Leif postanowił wtrącić się i odwrócić jego uwagę.
- Proszę mi coś powiedzieć. Wallenstein nie miał nic wspólnego z Cetnikiem i
jego planem, prawda? To pan był ich kontaktem w studio.
Snowdon wyglądał na zdegustowanego.
- Wallenstein to stary, tłusty dinozaur, który od lat nie dodał do serialu niczego
nowego. Proponowałem mu scenariusze! Chciałem re\yserować...
Aktor zamilkł.
- Myślałem, \e Wallenstein był oddany ruchowi anarcholiberalnemu -
powiedział Leif.
- Mówi o tym, bo to jest modne i chce, \eby wszyscy myśleli, \e ma
młodzieńczego ducha. Mo\e i szasta pieniędzmi, ale czy się stara? Czy jest gotowy
działać?
Gwiazdzista przestrzeń na przednim ekranie zaczęła zmieniać poło\enie.
- Dobra, przejęliśmy kontrolę. Pod warunkiem, \e nie będziecie kombinować
przy pulpicie kontrolnym, mo\emy osiągnąć nasz cel szybko i bezboleśnie.
Uśmiechnął się z wy\szością.
- Cetnik przygotował animację waszego mostka i wszystkiego, co się na nim
dzieje. Nie muszę chyba mówić, \e ja się na nim nie pojawiam. Wyluzujcie się i
przyjemnej podró\y. Wypadliście z wyścigu. Na wypadek, gdybyście się chcieli
poskar\yć po fakcie, có\ - nagranie nigdy nie kłamie, prawda?
Snowdon wcią\ się śmiał z własnego dowcipu, kiedy na i tak zatłoczonym
mostku pojawiła się kolejna postać. Do tego zupełnie niespodziewana - Ludmiła
Plavusa.
- Zoltan zabrał wszystkich z naszego statku! Sterujemy nim zdalnie! -
krzyknęła. - Nie chciał powiedzieć, czemu nie powinniśmy być w symulacji, ale
podsłuchałam jak wyszedł z pokoju, \eby porozmawiać z Cetnikiem przez telefon.
Zaprogramowali zabójczego wirusa! Mo\e zabić was w ka\dej chwili!
- To niedorzeczne! - warknął Lance Snowdon, mierząc w nią z ręcznego
miotacza. - Ja jestem na pokładzie i pilnuję, \eby wszystko...
- Ludmiła! Wyloguj się! - krzyknął Leif, zrywając się zza swojego pulpitu,
\eby powstrzymać aktora przed strzeleniem do dziewczyny. Okazało się jednak, \e
aktor miał beznadziejnie długi czas reakcji. Najwyrazniej sekwencje walki komandora
Dominika były starannie re\yserowane. Leif uderzył go z boku, podbijając rękę, w
której trzymał broń nad głowę aktora.
Kiedy miotacz nikomu ju\ nie zagra\ał, David wykrzyknął kod awaryjny,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]