[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hula Aups są moimi faworytami na zwycięzców konkursu Cokkera. Nie uważasz, że to
wspaniałe?
Saxowi na moment opadła szczęka. Szybko się jednak pozbierał.
- Zwietny wybór, Jack. Dowodzi spostrzegawczości.
Butler obejrzał dokładnie oba płócienne krzesła, zanim zdecydował się
usiąść na jednym z nich. Zawsze nieprzenikniony Sax, teraz aż czerwony z
wrażenia, usiadł za biurkiem. Bob cicho wysunął się z pokoju.
W sekretariacie szalała Celesta. Była wściekła. Z hukiem ustawiła na
biurku dwa kubki i sięgnęła po słoik z kawą.
- Uszczypnął mnie - powiedziała z gniewnym błyskiem w oku. - Możesz w to
uwierzyć?! Ten obleśny staruch! Stał za mną w drzwiach i śmiał mnie uszczypnąć!
Zwinia. Gdyby nie to, że Saxowi zależy na jego opinii, dałabym mu w twarz.
- I dobrze byś zrobiła - zgodził się z nią Bob. - To palant. Co prawda,
szczypiąc właśnie ciebie, wykazał, że ma dobry gust - dodał.
- Baaardzo ci dziękuję za taki komplement - Celesta rzuciła na tacę
łyżeczki i cukier. - Idę. Niech sobie ma tę swoją kawę. Ale jest wstrętny,
prawda? Wygląda jak tłusta, biała ropucha.
Bob roześmiał się. Miała rację. Butler rzeczywiście wyglądał jak tłusta
ropucha. Na szczęście Celesta też zaczęła się śmiać.
16
Bob z szacunkiem prowadził błyszczącego, czarnego cadillaca przez ulice
Rocky Beach. Gdziekolwiek się pojawił, ludzie przystawali i oglądali się za
długim, eleganckim pojazdem.
Sax kupił karawan dziesięć lat temu na aukcji zabytkowych aut, dodał
tylne siedzenie i doprowadził cały samochód do nienagannego stanu. Wewnątrz była
oryginalna, skórzana tapicerka i deska rozdzielcza z orzechowego drewna. Była to
prywatna własność Saxa, chociaż czasami agencja używała cadillaca do celów
transportowych.
Bob z szacunkiem ustawił samochód obok parkometra, złapał plecak i
wyskoczył na chodnik. Ta część śródmieścia pełna była małych kafejek i barów, w
których przesiadywali uczniowie i studenci. Uznał, że w takim miejscu znajdzie
najwięcej fanów rocka, którym należy przypomnieć o udziale Aupsów w sobotnim
konkursie.
Przypinał ulotki do tablic informacyjnych po obu stronach ulicy,
zostawiał je na słupach ogłoszeniowych, wchodził do wszystkich sklepów, pytając
czy może przylepić afisze na oknach wystawowych. Po godzinie wytężonej pracy
wstąpił do baru na pączka. Odczekał chwilę w kolejce, myśląc co dalej.
Zdecydował, że przejdzie na główną ulicę Rocky Beach i zostawi ulotki w
księgarniach i kawiarniach, których było tam mnóstwo. Skończył pączka, oblizał
palce i skierował się skrótem w tamtą stronę.
Zrobił zaledwie kilka kroków. Nagle usłyszał dziwny hałas w bramie,
którą właśnie mijał. Zawahał się przez chwilę i już miał się odwrócić, kiedy
ktoś zarzucił mu na głowę grubą, czarną płachtę, złapał za ręce i zdarł z ramion
plecak.
Nie dosyć, że nic nie widział, to jeszcze nie mógł się poruszyć.
ROZDZIAA 6
PDEM PRZED SIEBIE
Bob stał w ciemności, kompletnie ogłupiały. Dochodziły do niego jedynie
stłumione dzwięki ulicy. Ktokolwiek go trzymał, nie mówił nic. Co dziwniejsze -
nic nie robił.
- Kto to? - zapytał Bob głośno, starając się zachować spokój.
Usłyszał tylko szelest.
Nagle uświadomił sobie, że ma wolne nogi i że jest trzymany od tyłu.
Szybkim i precyzyjnym ruchem pochylił się do przodu i wykonał kopnięcie w tył
znane wszystkim karatekom jako ushiro-kekomi.
Trafił. Usłyszał jęk bólu. Człowiek, który go trzymał, zwolnił uścisk.
Bob poleciał do przodu. Na szczęście, on i Pete ćwiczyli karate regularnie!
Za plecami usłyszał oddalające się kroki. Zdarł czarną szmatę z głowy i
spojrzał w uliczkę. Pusta. Nie miał pewności, czy napastnik był jeden, czy było
ich dwóch.
Pod jego nogami leżał plecak i rozrzucone ulotki. Bob dokładnie
pamiętał, że zaciągał suwak, stojąc w kolejce po pączka. Napastnik musiał więc
celowo otworzyć go i wyrzucić całą zawartość na ziemię.
Komu mogło zależeć na ulotkach? A może facet szukał czegoś innego? Na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]