[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chociaż rozum ją przestrzegał, reszta jej jestestwa zdawała się niezdolna
uwolnić od niego. A może wcale tego nie chciała? Chciała znowu poczuć jego usta,
poczuć jego ramiona wokół siebie, doznać dotyku jego ciała. Rozum mówił jej, że tego
nie chce, ale ciało i uczucia ignorowały tę wiedzę.
- Właśnie mi wybaczyłaś - powiedział cicho. Jego usta znajdowały się ledwie o
kilka centymetrów od jej ust. - Kusi mnie okrutnie, żeby powtórzyć nasz grzech.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Wiem, że będzie kusić, kiedy będę miał ciebie samą, kiedy nikt nie będzie nas
obserwować. Nie, nie ma najmniejszej szansy na przyjazń między nami. Na jakikolwiek
związek. Jesteś zaręczona, z mężczyzną, którego kochasz. Spotkałem cię o pięć lat za
pózno, Jennifer Winwood. W przeciwnym razie walczyłbym o ciebie. Być może nawet
bym wygrał.
Cofnął się o krok.
- Możesz mieć, kogo tylko zechcesz  powiedziała nie spuszczając z niego
oczu: piękne rysy ciemnej twarzy, wysoka, atletyczna sylwetka. Nie dbała oto, co
zrobił. Każda kobieta, gdyby tylko odrobinę go znała, zakochałaby się w nim. Każda
kobieta, która nie oddała już serca innemu. No tak...
Zaśmiał się szczerze rozbawiony.
- O, nie, tutaj się pomyliłaś - powiedział. - Jest przynajmniej jedna osoba, której
nie mogę mieć. Pozwól, odprowadzę cię na taras. Czas na herbatę. Całkiem możliwe,
że reszta towarzystwa wróciła już znad rzeki.
- Tak.
Nagle poczuła przygnębienie. Powinna czuć ulgę i wdzięczność. Ulgę, że
uniknęła kolejnej lekkomyślności, wdzięczność za to, że był rozsądniejszy od niej. Ale
czuła smutek. Smutek za niego, bo wydawało się, że zależy mu na niej. Nie mógł nic
zrobić, żeby ją zatrzymać, ponieważ była zaręczona. I smutek za siebie, ponieważ
marzyła o takich spotkaniach, tyle że z Lionelem. Jak doskonałe, jak nieskończenie
doskonałe byłoby życie, gdyby to Lionel pocałował ją na balu. I gdyby to z nim
rozmawiała tak miło i swobodnie na różne tematy, poważne i błahe. Gdyby to on był
tym, z którym się zaprzyjazniła.
Tak gorąco kochała Lionela. Wiedziała już, że nie jest to miłość ZL bajki, ale
bardzo realny, ludzki związek, niełatwy dla obojga. Zgodzili się, że chcą ślubu,
wierzyła, że się kochają. Muszą teraz pracować nad kształtem ich przyjazni. Być może
łatwiej będzie, kiedy będą żyć razem i dzielić wspólne obowiązki. Nie spełnił się sen o
szczęśliwym życiu już od chwili spotkania w Londynie. Teraz musi się do tego
przyzwyczaić.
A przecież byłoby inaczej, gdyby ich charaktery bardziej się zgadzały.
Wiedziała, że czas z mężczyzną można spędzać przyjemnie, mówić do niego bez
skrępowania i tak samo go słuchać. Ale Lionel nie był tym mężczyzną.
Kocha go, lecz jeszcze nie został jej przyjacielem. Może tak też jest dobrze,
pomyślała. Przyjazń będzie celem, do którego będzie zmierzała po ślubie. Człowiekowi
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
potrzebne są w życiu jakieś cele.
Wicehrabia Kersey z Samanthą byli już na tarasie, w grupie innych gości.
Jennifer miała uczucie, że wszyscy obserwują jej powrót z sadu. Teraz, poniewczasie,
zrozumiała, że ich wyprawa nie była w dobrym tonie.
Hrabia Thornhill nie zatrzymał się, kiedy zwrócił ją Lionelowi. Odszedł,
zostawiając ją w kłopotliwym położeniu, chociaż była pewna, że nie miał takich
intencji. Na pożegnanie ujął jej prawą dłoń, popatrzył gorąco w oczy, jak pierwszego
popołudnia w parku, i powiedział spokojnie, ale na tyle głośno, by wszyscy go słyszeli.
- Dziękuję, panno Winwood, za miłe towarzystwo.
Niewinne słowa. Takie miały być. Zwykła uprzejmość, w rodzaju tych, jakich
oczekuje się od dżentelmena po tańcu albo spacerze z damą. Jednak zabrzmiały
niepokojąco osobiście. Albo być może to ona tak je odebrała, bo czuła się winna temu,
co nieomal stało się znowu. Zabrzmiały tak, jakby było im bardzo dobrze tylko we
dwoje. Siłą woli powstrzymała się przed zwróceniem się do zebranych z wyjaśnieniem,
że on, mówiąc to, nie miał na myśli nic złego.
%7łeby pogorszyć sprawę, choć był to gest równie niewinny co słowa, uniósł jej
dłoń do swoich warg. Pragnęła, żeby robiąc to, nie patrzył na nią. I żeby nie trzymał jej
ręki, jak się zdawało, przez kilkanaście sekund. Oczywiście, niczego w ten sposób nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •