[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiedy masz osiem lat. Tak więc ta twarz ponad światem jest niedorzeczna, ale
niewykluczona. Czy to Bóg? Nie wiem, bo nie pamiętam wyglądu tej twarzy 
tylko to, że była wszędzie w górze. Jest to twarz mężczyzny. Nie odzywa się, ale
patrzy tylko na mnie. Powietrze pachnie pieprznie i soczyście i wszystko może
się wydarzyć. Budzę się.
Wybiegając za Pepsi z namiotu najpierw poczułam zapach, pieprzny i soczy-
sty. Noc została zmieciona przez jaskrawo rozświetlone niebo, które znowu po-
siadła ciągnąca się aż po horyzont twarz. W dole, na łące, znajdowały się setki
naszych przyjaciół, ale nawet wzięci wszyscy razem byli jak mikroby w porów-
naniu z tym wszechmocnym obliczem. Kiedy przemówiło, jego głos był miękki
i miły:
132
 Pamiętasz mnie?
Droga Pani James,
będzie Pani zachwycona, dowiadując się, że to mój ostatni list do Pani. Musia-
łem uciec się do przekupienia pewnej osoby, która wyniosła go ze szpitala i wrzu-
ciła do skrzynki. Przypuszczam, że tym razem będzie Pani na tyle uprzejma, że nie
doniesie o tym dobremu doktorowi Lavery.
Wyjaśnił mi on Pani decyzję i rozumiem ją, ale to mnie zasmuca. Nie, mówiąc
bardziej precyzyjnie, czuję się z tego powodu strasznie, jeśli chce Pani poznać
prawdę. Myślałem, że jest Pani jedyną osobą na świecie, na której mogę pole-
gać. Ale wszyscy popełniamy błędy, prawda? Przykro mi, czuję się okropnie, ale
to nic nie szkodzi. Będę szanować Pani decyzję i dostosuję się do niej. Tak wła-
śnie postąpiłby szogun. Doktor Lavery sugeruje, żebym zaczął prowadzić dziennik
i zrekompensował sobie w ten sposób utratę korespondencji z Panią. Myślę, że tak
postąpię. Odkryłem, że pisanie pomaga mi wyrazić jaśniej swoje myśli, niezależ-
nie od tego, czy Pani o nich wie, czy też nie. Problem związany z pamiętnikiem
polega na tym, że jest się jedynym jego czytelnikiem, więc nie można doprowadzić
do żadnej dyskusji, bo zwykle człowiek zgadza się ze wszystkim, co sam mówi. Ha!
Ha! Do widzenia, Pani James. Dziękuję Pani za to coś, jeśli wie Pani, co mam na
myśli. Tak, Pani wie, o czym myślę, prawda?
Bardzo szczerze oddany
Alvin Williams.
 Och, Cullen, zapal sobie tym papierosa. Alvin Williams to wariat.
 Myślisz, że powinnam zadzwonić do jego lekarza i powiedzieć mu o tym?
 Chyba możesz, jeśli tego chcesz, ale ja nie zawracałbym sobie głowy. Alvin
jest na ciebie wściekły, to wszystko. A szaleńcy bywają wściekli. Mówię ci, pieprz
go.
 Eliot, upraszczasz sprawę, i to mocno.
 Więc jeśli chcesz zadzwoń do lekarza. Nie wiem, co ci jeszcze powiedzieć.
 Pogładził włosy na główce Mae i przełożył dziecko z jednej ręki na drugą. 
To tyle na temat pomylonego Alvina. Opowiesz mi ten najnowszy sen o Rondui,
czy nie?
 Cóż, to się wszystko łączy. Trochę boję się ci to powiedzieć.
 Dlaczego?
 Ponieważ ta twarz na niebie należała do Alvina Williamsa. On jest Jackiem
Chili.
 Ha, a to doskonałe. Ty jesteś jak idealny książkowy przypadek, Cullen. Cią-
133
gle uważasz, że te sny o Rondui są dla ciebie złe, ale bardzo się mylisz. Każdej
nocy odkręcasz wewnątrz siebie jakiś mały kurek z katharsis i zaczynasz wymy-
wać każdą cząstkę winy i lęku, i. . . wszystko, co złe w twoim życiu, poczyna-
jąc od Dnia Numer Jeden, aż do dziś. Kiedy to wszystko się skończy, będziesz
prawdopodobnie mogła wstąpić do nieba, na litość boską!  Wydął wargi i po-
trząsnął głową.  To obrzydliwe, bo wszystko jest takie logiczne i schludne. Co
byłoby najgorszą rzeczą, jaka mogłaby ci się teraz przytrafić? Być zmuszoną do
ponownego spotkania z Alvinem Williamsem. Zatem idziesz spać i kim okazu-
je się osoba, którą obawiasz się spotkać w swoich snach? Alvinem Williamsem
zwielokrotnionym tysiąc razy. Cullen, zanudziłabyś Zygmunta Freuda w dziesięć
sekund.  Biały Hotel to ty nie jesteś. Mniejsza o to. Co się stało, kiedy Alvin
Chili pojawił się na niebie?
Zbitka  Alvin Chili rozśmieszyła mnie i atmosfera się oczyściła.
 Alvin Chili powiedział, że mamy przyjść do niego sami. Tylko my we
dwoje. Powiedział, że albo tak zrobimy, albo zabije wszystkich na łące.
 Nawet to ma sens. Przestań tak na mnie patrzyć, Cullen! Miałaś w colle-
ge u kurs literatury, prawda? Cóż, sagi zawsze tak wyglądają. Do bitwy przygo-
towują się wielkie armie, ale na końcu zawsze sprowadza się to do bitki, jeden na
jednego. Król Artur, Beowulf i Grendel, nawet Władca Pierścieni. . . zawsze jest
to samo. Dochodzi do decydującej, ostatecznej walnej bitwy, która rozgrywa się
tylko pomiędzy bohaterem i może, co najwyżej, jednym lub dwoma jego koleż-
kami-muszkieterami. W twoim przypadku to Pepsi i ty przeciwko Jackowi Chili
alias Siekierka Williams.
Wstałam i przeszłam się tam i z powrotem po pokoju. Nic nie pomogło.
 Jest coś jeszcze.
 Co?
 Eliot, nigdy nie powiedziałeś mi nazwiska żadnego z twoich kochanków,
prawda?
 Nie. Czy to ważne? Chcesz je usłyszeć?
 Nie musisz mi mówić. Wyatt Leonard, Andre Ronig, Shaw Ballard.
 Jezu, skąd to wiesz? Czy mnie śledziłaś?
 Nie musiałam. Eliot, ja po prostu wiem. Nagle wiem wszystkie te rzeczy,
których nie chcę wiedzieć. Posłuchaj mnie. Matka Danka poczuje się lepiej, ale
pojutrze w związku z jej operacją będą mieli w szpitalu ciężkie chwile i Danek
będzie musiał zostać tam przez następne dziesięć dni.
 Co jeszcze?
 Co jeszcze? Różne rzeczy, Eliot. Małe hors d ouevres z przyszłości, rzeczy
z terazniejszości. Imiona twoich kochanków i tym podobne sprawy. Pamiętasz,
jak mówiłeś, że być może mam jakąś moc? %7łe to dzięki temu powaliłam Webera
Gregstona? Cóż, miałeś rację. Posiadam moc. Mogę robić rzeczy, których nie
chcę. Myślę, że naprawdę zaczarowałam Webera. Potem przy pomocy zaklęcia
134
zdjęłam z niego czar. Potem była cyganka w Mediolanie. A co powiesz o tym 
twój przyjaciel Wyatt Leonard za miesiąc straci pracę. Ale on sądzi, że dostanie
podwyżkę.
 Cholera!
 Masz rację, Eliot. Cholera.
 Czy widzisz coś złego, Cullen? Czy ktoś umrze lub coś w tym rodzaju?
 Nie wiem, tego tam nie ma. A może jest, tylko ja tego jeszcze nie dostrze-
głam. Nie mam nad tym żadnej władzy, to przychodzi jak wielki wicher i wieje
poprzez mnie. Dzisiaj na ulicy widziałam człowieka, który odziedziczy tysiąc do-
larów od wujka, którego nienawidzi. Wiedziałam o tym, ale nie znałam nawet
imienia tego człowieka. We wszystkim, co pojawia się w mojej świadomości, są
luki, nigdy nie widzę pełnego obrazu.
 A co powiesz o giełdzie?
 Nie bądz głupi, Eliot.
 Nie jestem. Wiesz, ilu już żyło ludzi z takimi zdolnościami jak te, o których
mówisz? Mnóstwo! Posiadali je i przyzwyczajali się do nich. Musieli, to takie
proste.
 Bzdury, Eliot! To nie jest proste i ludzie się do tego nie przyzwyczajają. Ty
nie strzelasz z dłoni fioletowym promieniem zabójczego światła. . . Nie śnisz noc
w noc o Rondui, przyzwyczajając się do tego.
 Ależ tak! Będziesz musiała, Cullen, niezależnie od tego, czy twoja moc
jest związana z Ronduą czy też nie. Czy to ci się podoba, czy nie, to wszystko ty,
kochanie, i nie możesz usunąć z siebie tych spraw, jak bolącego zęba.
 Wiem. Pokażę ci coś innego. Masz papierosa?
Zaciągając się głęboko, zaokrągliłam wargi, by wydmuchnąć kółko dymu.
Puff. Kółko wytoczyło się z moich ust  szarobłękitny pączek. W odległości pię- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •