[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wolf, który ani słowem nie nakłaniał jej, ani nawet nie
zachęcał, by została na zawsze na jego wzgórzu. Mijały dni, a
on ani razu nie powiedział, że będzie za nią tęsknił czy że ją
kocha. Wyglądało więc na to, że romantyczna przygoda
dobiegła swego końca i pora wracać do dawnego życia. I choć
jedyne, czego w życiu pragnęła, to spędzić resztę swoich dni
właśnie z nim, nie napomknęła o tym ani słowem. Była zbyt
dumna, by zacząć rozmowę na ten temat. Walcząc ze sobą,
żeby się nie rozpłakać, powoli pakowała swoje rzeczy. Nie
chciała żadnych scen. Zaniosła walizki do samochodu i czekała
na Wolfa. Głupio by było wyjechać bez słowa pożegnania.
Wrócił do domu póznym popołudniem, spocony i brudny.
Poturbował go byk, którego starał się obłaskawić. Nie był w
zbyt dobrym nastroju.
- Doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jeśli zniknę ci z
horyzontu. Spakowałam się już i czekałam tylko na ciebie,
żeby podziękować ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś... no i
pożegnać się.
Zdawało się przez moment, że woda, którą pił, utknęła mu w
gardle. Joe, który stał w drzwiach, zamarł w bezruchu. Nie
180
mógł uwierzyć, że ojciec pozwoli pannie Mary tak po prostu
odejść.
Jakby w zwolnionym tempie Wolf odwrócił się w jej stronę i
uchwyciła jego spojrzenie. Było w nim coś dziwnego, nie
wiedziała, co ma o tym sądzić.
- W takim razie do zobaczenia - wymamrotał.
- Joe - zwróciła się do chłopca - nie zapominaj o naszych
lekcjach. Do widzenia.
Jej policzki płonęły, a oczy piekły. Wiedziała, że musi czym
prędzej dotrzeć do samochodu, bo za chwilę wybuchnie
niepohamowanym płaczem. Nie zdążyła jednak. Nagle ręka
Wolfa dotknęła jej ramienia i usłyszała za sobą jego szorstki
głos:
- Niech cię diabli, jak opuścisz to miejsce!
- Ale nie mogę przecież tu zostać na zawsze... Nie
powinniśmy dawać ludziom powodów do plotek... A ja, jako
nauczycielka, nie mogę dawać złego przykładu moim
uczennicom...
- Cicho! Nie mów nic. Proszę, nic nie mów. To nie ma
sensu. Dziś jest już za pózno, ale jutro pozbieramy do kupy
wszystkie potrzebne papiery i wezmiemy ślub, z czego jasno
wynika, że zostajesz tu na zawsze. A teraz wracaj już do domu,
a ja przeniosę twoje walizki.
Jej wzrok sparaliżowałby niejednego mężczyznę, ale nie
Wolfa.
- Nie zamierzam podporządkować się twoim rozkazom i
nie myśl sobie, że wyjdę za faceta, który mnie nie kocha.
- Słucham? - ryknął na całe gardło, aż zadrżała.
- Co powiedziałaś? Nie kocham cię? A kto drży na myśl o
tym, że mogło ci się przytrafić coś złego? O czym ty mówisz?
A poza tym, powiedz mi, kto okręcił sobie wokół
najmniejszego palca niejakiego Wolfa Mackenziego?
181
Może nie było to zbyt romantyczne wyznanie miłości, ale za
to jakże wyraziste. Uśmiechnęła się do niego, wspięła się na
palce i zaplótłszy ręce na jego szyi, szepnęła:
- I ja cię kocham.
Była piękna i cudowna. Nigdy nie znał bardziej uroczego
stworzenia.
- Boże, kocham cię - szepnął. - Kocham cię, Mary.
- Nie sądził, że kiedykolwiek jeszcze wypowie te słowa, a
już na pewno nie do białej kobiety. Ale ta niewielka istota
zmieniła całe jego życie, nie potrafił bez niej się obejść.
- W takim razie chcę mieć z tobą dzieci.
Uśmiechnął się szeroko i pocałował ją mocno. - Ja też. Ja też!
Objął ją i ruszyli w stronę domu na wzgórzu spełnionych
nadziei.
EPILOG
- Akademia Wojskowa, Kolorado Springs, Joe Mackenzie
- przeczytał na głos adres i otworzył kopertę.
Był to list od Mary. Twarz Joego promieniała i wraz z
każdym przeczytanym słowem pojawiał się na niej coraz
szerszy uśmiech.
182
Kumpel Joego z pokoju patrzył na niego z rosnącym
zainteresowaniem.
- Dobre wiadomości z domu?
- Tak - odparł Joe, nie odrywając się od listu. - Mary jest
w ciąży.
- Jak to w ciąży, myślałem, że dopiero niedawno urodziła?
- Zgadza się, jakieś niecałe dwa lata temu, a to jest ich
trzecie dziecko - powiedział Joe spokojnie.
Bill Stolsky przyglądał mu się jakoś dziwnie.
- Trzecie? - Nie mógł zrozumieć, skąd ten chłopak czerpał
taki stoicki spokój i dystans do wszystkiego, co go otaczało.
Zawsze go szczerze za to podziwiał. Było w nim coś takiego,
coś nieuchwytnego, co trudno ubrać w słowa. Nawet studenci
ze starszych roczników czuli wobec niego respekt. Od samego
początku był najlepszy na roku, nikt nie mógł się z nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •