[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pożyczonym samochodem na parking przy La Cantina, to przydrożna restauracja w Elmsford, na
północ od Saw Mili River. Niedaleko parku V. E. Macy. Restauracja jest od wielu lat zamknięta.
 Wiem, gdzie to jest.
 To wiesz także, że parking jest na tyłach budynku, niewidoczny z ulicy. Harry i Mona z
dzieciakami pojadą za tobą furgonetką. Potem przeniesiecie bachory do pożyczonego auta i
zamkniecie. Wasza trójka wróci do stróżówki furgonetką. O piątej rano zadzwonię jeszcze raz. Potem
nigdy więcej o mnie nie usłyszycie.
Wyruszyli o trzeciej piętnaście. Lucas usiadł za kierownicą kradzionej toyoty. Angie i Clint
zanieśli blizniaczki do furgonetki. Jeśli złapią gumę w tym gruchocie, jeśli zatrzyma nas drogówka,
jeśli jakiś pijak wjedzie komuś z nas w tyłek... Wielość potencjalnych katastrof doprowadzała go do
szaleństwa. Z przerażeniem zauważył, że w baku jest niewiele benzyny.
Tyle wystarczy, pocieszał się.
Wciąż padało, ale już nie tak mocno jak wcześniej. Może to dobry omen. Znał restaurację La
Cantina. Wiele lat temu wstąpił tam na kolację po wyjątkowo lukratywnym włamaniu do pewnej
rezydencji w Larchmont. Wśliznął się przez otwarte drzwi balkonowe, podczas gdy niczego
nieświadoma rodzinka relaksowała się w najlepsze przy basenie. Poszedł prosto do głównej
sypialni. Co za fart! Pani domu zostawiła sejf otwarty na oścież! Zgarnąłem biżuterię i pojechałem na
trzy tygodnie do Vegas, wspominał Lucas. Większość kasy przegrał, ale dobrze się bawił.
Tym razem miał zamiar rozsądnie gospodarować pieniędzmi. %7ładnego hazardu. Moje szczęście
chyba się kończy, pomyślał. A nie chciał spędzić reszty życia w więziennej celi. Najważniejsze teraz
to nie dopuścić, żeby Angie zwróciła na siebie uwagę kolejną wyprawą na zakupy.
Skręcił w drogę prowadzącą do Saw Mili River. Jeszcze dziesięć minut i dotrze na miejsce. Nie
było zbyt dużego ruchu. Krew ścięła mu się w żyłach na widok radiowozu. Zerknął na
prędkościomierz  jechał setką przy ograniczeniu do dziewięćdziesięciu. W porządku. Właściwy pas,
wszystko zgodnie z przepisami. Clint trzymał się tak daleko z tyłu, że nie wzbudzał podejrzeń.
Radiowóz skręcił na najbliższym zjezdzie. Lucas zwilżył wargi czubkiem języka. Tym razem się
udało. Niecałe pięć minut, myślał. Cztery minuty. Trzy. Dwie. Dojechał na miejsce. Stary budynek
restauracji osiadał na lewą stronę.
Droga wolna. W zasięgu wzroku nie było żadnego innego pojazdu. Wyłączył światła i skręcił na
parking. Zgasił silnik i czekał. Za chwilę usłyszy odgłos nadjeżdżającej furgonetki. Zbliżali się do
końcowej fazy planu.
35
 Policzenie miliona dolarów trochę trwa  odezwał się Walter Carlson. Miał nadzieję, że
pocieszająco.
 Dostali pieniądze tuż po dziesiątej  odparł Steve.  Czyli pięć godzin temu.
Margaret leżała skulona na kanapie z głową na jego kolanach. Nie otworzyła oczu. Od czasu do
czasu ciężki rytmiczny oddech wskazywał, że zasnęła, ale niemal natychmiast z głębokim
westchnieniem wracała do rzeczywistości.
Doktor Harris siedziała wyprostowana w fotelu z rękami na kolanach. Ani w jej sylwetce, ani na
twarzy nie było widać śladu zmęczenia. Tak musi wyglądać, kiedy czuwa przy łóżku ciężko chorego
pacjenta, przyszło na myśl Carlsonowi. Ostoja spokoju i pogody ducha. Dokładnie to, czego potrzeba
w trudnych chwilach.
Starał się pocieszać Frawleyów, chociaż wiedział, że każda mijająca minuta zmniejsza nadzieję
na odzyskanie dzieci. Kobziarz mówił, że zadzwoni z informacją o ich miejscu pobytu po północy.
Steve ma rację, porywacze dostali pieniądze wiele godzin temu. Wszystko wskazuje na to, że
dziewczynki są już martwe.
Franklin Bailey słyszał ich głosy we wtorek, myślał. To oznacza, że przedwczoraj jeszcze żyły.
Mówiły, że widziały rodziców w telewizji. Jeżeli założymy, że ten człowiek jest wiarygodnym
zródłem informacji.
W miarę upływu godzin przeczucie Carlsona było coraz silniejsze. Jego przeczucia sprawdziły się
już niejednokrotnie w trakcie dwudziestoletniej służby. Tym razem intuicja podpowiadała mu, że
powinien zainteresować się bliżej Lucasem Wohlem, usłużnym szoferem, który zaparkował
przypadkiem w tak dogodnym punkcie obserwacyjnym.
Niewykluczone, że Bailey mówił prawdę i rzeczywiście dostał polecenie od Kobziarza, które
przekazał Lucasowi. Jednak Carlsona dręczyło uporczywe podejrzenie, że ktoś wodzi ich za nos.
Angus Sommers, który kierował grupą nowojorską, jechał z Baileyem jednym samochodem i nie
miał żadnych podejrzeń ani w stosunku do negocjatora, ani jego szofera. Mimo to, zdecydował
Carlson, zadzwonię do Connora Ryana. Connor Ryan był głównodowodzącym w New Haven i
bezpośrednim przełożonym Carlsona. Siedział teraz w biurze ze swoimi ludzmi, gotów do akcji,
gdyby okazało się, że blizniaczki porzucono w północnej części Connecticut. Mógłby zacząć
sprawdzać Lucasa natychmiast.
Margaret zaczęła powoli wstawać. Odgarnęła włosy z twarzy znużonym gestem. Sprawiała
wrażenie, jakby podniesienie ręki wiązało się dla niej z nadludzkim wysiłkiem.
 Czy Kobziarz nie mówił, że będzie dzwonił koło północy?  spytała.
Nie było innej odpowiedzi poza prawdą.
 Tak mówił.
36
Clint wiedział, że La Cantina musi być gdzieś niedaleko, bał się, że mógłby ją przegapić.
Zmrużonymi oczyma dokładnie obserwował pobocze po prawej stronie. Zwolnił, kiedy zauważył
radiowóz. Nie chciał, żeby gliniarzom rzuciło się w oczy, że jedzie za Lucasem. Teraz nie widział
przed sobą furgonetki.
Angie siedziała z tyłu. Tuliła chorego dzieciaka. Zpiewała tę samą piosenkę od momentu, kiedy
wsiedli do samochodu.
 Dwa słodkie aniołki w błękitnych ubrankach  powtarzała do znudzenia.  Aaaale loooosjee
roooozdzieeliiił  zawodziła.
To samochód Lucasa, tam, przed nami, zastanawiał się. Nie, nie jego.
 Dwa słodkie aniołki w błękitnych ubrankach  powtarzała niezmordowanie Angie.
 Angie mogłabyś, do cholery, przestać?  nie wytrzymał.
 Kathy lubi, jak jej śpiewam  odparła zimno.
Clint zerknął na nią nerwowo i podejrzliwie. Była dziś jakaś dziwna. W jednym z tych swoich
niepokojących nastrojów. Jak weszli do sypialni po dzieciaki, zauważył, że jedna z dziewczynek
spała ze skarpetką zawiązaną wokół buzi. Angie złapała go za rękę, kiedy chciał rozwiązać knebel.
 Przynajmniej nie będzie się darła w samochodzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •