[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samokontrola?
Miała tylko jeden cel - uratować mamę. I tylko to się liczyło.
- Co ty, u diabła, wyrabiasz?
Merrick skrzywił się, szerzej otworzył drzwi i wpuścił do środka
brata.
- Nie wiem, o czym mówisz. - Nic innego nie przyszło mu do głowy.
Nie miał pojęcia, ile Lander wiedział naprawdę.
- Mówię o porwaniu księżniczki Alyssy Sutherland -wycedził
Lander.
Cholera! Jednak wiedział dużo. Zbyt dużo.
- Kto ci powiedział?
- Miri. - Lander wszedł do środka. Poruszał się energicznie,
niecierpliwie, jak gniewne zwierzę. Słusznie mówiono o nim Lew z Mt.
Roche. - Jest teraz na karaibskiej wyspie Mazon. Pewnie dlatego, że wie,
że nasza mama skręciłaby wam karki, gdyby się dowiedziała, że jesteście
w to zamieszani.
82
RS
- Bogu dzięki, że jest... - Bezpieczna. Merrick ugryzł się w język. -
Załatwię to z mamą.
- Powodzenia. - Stanął przed Merrickiem ze skrzyżowanymi
ramionami. - Gdzie jest księżniczka? Zabieram ją do Avernos.
Natychmiast.
Merrick zaklął pod nosem.
- Zpi i nigdzie nie pojedzie. Poza tym wcale nie chcesz, żeby
pojechała dokądkolwiek. Jeśli wróci do von Folkego, stracisz wszelkie
szanse w elekcji.
Lander przerwał mu władczym gestem.
- No to przegram wybory.
- Nie wtrącaj się - warknął Merrick. - Alyssa i ja zamierzamy się
pobrać. Wtedy w łeb wezmą plany von Folkego i wybory odbędą się
zgodnie z zasadami.
- Nie uwierzę, że księżniczka Alyssa zgodziła się na tak drastyczny
krok.
- Uwierz mi. Gdy miała do wyboru mnie albo von Folkego, decyzja
nie była trudna.
- Możesz przysiąc, że robi to dobrowolnie? %7łe nie zmusiłeś jej tak
jak Brandt?
Wobec takiego podejrzenia Merrick aż się cofnął.
- Do diabła, oczywiście! Nie zmuszam jej. Nie jestem von Folkem -
zawołał. Chociaż nie dałby głowy, że zgodziła się absolutnie dobrowolnie.
- Osiągnęliśmy porozumienie. Wychodzi za mnie w zamian za to, że
wyratuję jej matkę.
- Sukins... Znowu von Folke?
83
RS
- Tak. - Merrick skierował się do drzwi. - Musisz iść. Nie chciałbym,
żeby ktokolwiek się dowiedział, że się kontaktowaliśmy.
Lander stał bez ruchu.
-Nie zobaczymy się aż do końca tego szaleństwa, prawda? -Tak.
- Zdajesz sobie sprawę, ile poświęcasz? Nie musisz tego robić. Nie
dla mnie.
- Doskonale wiem, co poświęcam. Mimo to nie cofnę się. Jutro
wszystko będzie załatwione. - Uśmiechnął się krzywo. - Jak więc widzisz,
uważam, że gra jest warta konsekwencji.
Lander odchrząknął.
- Dziękuję - powiedział.
- Moja przyjemność i powinność, Wasza Wysokość. - Merrick
skłonił się lekko.
- Och, odwal się - prychnął Lander wyraznie zakłopotany. - Mam coś
dla ciebie. - Podał mu etui z płytą CD.
- Chciałeś dostać plany pałacu von Folkego. Postanowiłem, że sam ci
je dostarczę.
- Nie powinieneś był tego dotykać - zaprotestował zatroskany
Merrick. - Tak jak nie powinieneś był tutaj przyjeżdżać. Staram się
trzymać cię z daleka od tego. Chcę, żebyś pozostał poza wszelkimi
podejrzeniami.
- Nie oszukuj sam siebie. Przecież wiesz, że to niemożliwe.
Choćbym się wszystkiego wypierał od rana do nocy i tak nikt nie uwierzy.
Jesteś moim bratem. Dla wszystkich będzie oczywiste, że jestem
zamieszany w porwanie i wszystkie twoje pózniejsze poczynania. - Twarz
mu się ściągnęła. - Nie obchodzi mnie to. To nie my zaczęliśmy tę grę. To
84
RS
von Folke od początku grał nieczysto. I to on będzie krzyczał najgłośniej.
Naprawdę chciał ją zmusić do małżeństwa? Jesteś tego pewien?
- Absolutnie. Kiedy Alyssa się zorientowała, że uwięził jej matkę,
zrozumiała, że nie ma żadnego wyboru. Gdybym się nie włączył, byliby
już po ślubie. - Merrick wskazał drzwi do sąsiedniego pokoju. - Chodz.
Tam jest komputer. Popatrzymy, co jest na tej płycie.
Lander poszedł za nim i oparty o biurko przyglądał się.
- Odkąd się dowiedziałem o zamiarach von Folkego, zastanawiam
się, dlaczego on to zrobił - powiedział Lander, gdy czekali, aż komputer
się włączy. - To nie w jego stylu.
- Mam przeczucie, że to ma związek z gwałtownym spadkiem
podaży ametystów. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że coś się zdarzyło w
kopalniach.
Lander pokręcił głową.
- Dlaczego miałby ukrywać problemy w kopalniach?
- Nie jestem pewien - przyznał Merrick po chwili namysłu. - Może z
przyczyn politycznych? Gdyby wyszło na jaw, że kopalnie zostały
wyeksploatowane, a on nie zasygnalizował problemu wystarczająco
wcześnie, musiałby słono zapłacić podczas elekcji. - Wsunął płytę do
napędu. - Dobrze. Popatrzmy, czy uda się nam znalezć dla mnie najlepszą
drogę wślizgnięcia się do pałacu, porwania matki Alyssy i wydostania się.
Lander wskazał podziemny korytarz wiodący pod wewnętrznym
dziedzińcem pałacu i pod kaplicą.
- Może tędy? - spytał. - Mógłbyś się zakraść między drzewami obok
kaplicy, korytarzem przedostać się do pałacu i dopaść ich, zanimby się
zorientowali, co się stało.
85
RS
- Jeśli założymy, że nie zamknął korytarza.
- Hmm. Jeśli go zablokował, to może tędy. - Lander wskazał
południowe wejście.
Merrick zaczął szkicować i pisać coś w notatniku.
- Jeszcze dziś w nocy wyślę tam jednego z moich ludzi, żeby się
rozejrzał w sytuacji.
Lander wyprostował się.
- A kiedy ślub? - spytał.
- Słucham? A, jutro.
- Może... ukrylibyśmy ją na kilka miesięcy. Nie musisz się posuwać
do rozwiązania aż tak ekstremalnego jak ślub.
- To zbyt niebezpieczne. Mogłaby uciec. Von Folke mógłby ją
odnalezć. Zagrożeń jest dużo. Tylko małżeństwo daje gwarancję, że nie
uda mu się zrealizować zamysłów.
- Czy ona wie, że zgodnie z prawem Verdonii małżeństwo staje się
legalne tylko wtedy, gdy zostanie skonsumowane? - spytał Lander surowo.
- Nie rozmawialiśmy o tym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]