[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porody pokazują na filmach. Na pewno by ci się spodobał.
 Byłeś z nią przez cały czas?  zapytał Oliver.
 Tego przecież zażądałeś.  Tom sięgnął po grzankę.
 Prześlę ci rachunek.
 I nigdzie ciÄ™ nie wezwali? Zawsze ciÄ™ ciÄ…gnÄ… do
trudnych porodów.
 Na porodówce bezustannie coś się dzieje. Noworo-
dki uparcie wybierają nieprawidłowe pozycje. Ale ubieg-
łej nocy zleciłem te sprawy innym. Miałeś rację, poród
Lily był najważniejszy. A poza tym nasz nowy stażysta
dobrze siÄ™ zapowiada.
 Wielkie dzięki.  Oliver uśmiechnął się ciepło do
brata.  PostawiÄ™ ci dziÅ› piwo.
 Zasłużyłem.  Tom wstał i sięgnął po kurtkę. 
Uciekam. Wpadłem tylko, żeby was uspokoić.
 Co dziÅ› robisz?
 Wybieram się z Benem w góry. Ellie dała mu wolne
za dobre sprawowanie.
 Tylko nie zróbcie sobie krzywdy  zażartował Oli-
ver.  Nie mam ochoty was ratować.
 Nie kuÅ› losu, braciszku.  Tom skinÄ…Å‚ Helen na
pożegnanie i ruszył do drzwi.  Jeszcze jedno...  zwrócił
się do Olivera z błyskiem w oku.  Skończyłeś ten dach?
 Wszystko jest na dobrej drodze.
 Cieszę się, bo chyba nie muszę ci przypominać, że
Bryony i Jack wracają już w sobotę.  Tom zerknął na
Helen.
NIEZNAJOMY Z WESELA 119
 PamiÄ™tam o tym  odrzekÅ‚a úsmiechniÄ™ta.  MuszÄ™
podjąć decyzję: znalezć jakieś lokum albo wrócić do
Londynu.
Tom przyglądał się dziewczynie przez dłuższą chwilę.
 Jeśli postanowisz zostać, bez trudu coś znajdziesz.
 Przeniósł spojrzenie na brata.  Do zobaczenia wieczo-
rem  pożegnał się i wyszedł.
 Słońce świeci.  Oliver zmienił temat.  Niebo jest
błękitne, wokół mnóstwo śniegu. Wybierzemy się na
spacer?
 Mieliśmy ciężki tydzień. Liczyłam, że to zapropo-
nujesz.
 A więc chodzmy.
Szli w milczeniu, które wcale im nie ciążyło. Odgłos
krokówtłumiła warstwa śniegowego puchu, ucichł nawet
wiatr. Gdy wreszcie zatrzymali siÄ™ na odpoczynek, z ich
ust wydobywały się obłoczki pary. Zaniepokojony Oliver
rozejrzał się dokoła.
 Pogoda się pogarsza. Powinniśmy niebawem wra-
cać.  Wyjął z plecaka termos z gorącą czekoladą. Właś-
nie podawał kubek Helen, gdy zadzwoniła jego komórka.
 Potrzymaj chwilÄ™, dobrze?
Gdy rozmawiaÅ‚, Helen podziwiaÅ‚a õory. Na poczÄ…tku
spaceru widzieli szczyty, które teraz spowiła mgła. Zdu-
miało ją, jak szybko zmienia się pogoda. Zadrżała lekko,
ale szybko się uspokoiła. Przecież jest w towarzystwie
Olivera.
Ten zaś krzywił się, ponieważ słowa rozmówcy za-
głuszały trzaski.
 yle cię słyszę!  Podniósł głos i słuchał, a po chwili
120 SARAH MORGAN
przytaknął.  Teraz lepiej. Dobrze, gdzie on jest?  Obró-
cił się i spojrzał wgórę.  To jakieś pół godziny drogi stąd.
Helen zesztywniała. A więc dzwonią do Olivera z po-
gotowia górskiego. Ktoś ma kłopoty?
 Dojdziemy tam wcześniej  rzucił Oliver do słucha-
wki.  Dobrze, wyślij ekipę, a ja zadzwonię, kiedy go
znajdziemy.
Rozłączył się i sięgnął po kubek, który trzymała He-
len, po czym przelał jego zawartość do termosu.
 Może się nam przydać  mruknął.  Jakiś facet we-
zwał pomoc. Coś mamrotał i bredził. Nie potrafił skle-
cić rozsądnego zdania ani wyjaśnić, gdzie jest. Angie,
która prowadzi pensjonat w dolinie, twierdzi, że wy-
bierał się wtę okolicę. Zamieszkał u niej kilka dni te-
mu. Ma ponad pięćdziesiąt lat i nadwagę.
 Oby tylko nie dostał zawału. W górach nie miałby
szans, prawda?  Helen podała mu swój kubek, a Oliver
przelał resztę czekolady do termosu.  Zamierzasz go
odnalezć?
 Wysyłają ekipę ratunkową, ale jesteśmy już wpoło-
wie drogi, którą on najprawdopodobniej przebył, więc
mamy nad nimi znacznÄ… przewagÄ™. Tojdziesz ze mnÄ…?
Domyślam się, gdzie jest, wkrótce do niego dotrzemy.
Przy takiej pogodzie natychmiastowa pomoc może mu
uratować życie. Nie poprosiłbym cię, gdybym uważał, że
coÅ› ci grozi.
Pogładził ją delikatnie po policzku. Chyba jeszcze nikt
tak się o nią nie troszczył.
 Nie mamy wyboru  powiedziała, chociaż ze stra-
chu aż ścisnęło ją w dołku. Nie może jednak zawieść
Olivera.
NIEZNAJOMY Z WESELA 121 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •