[ Pobierz całość w formacie PDF ]

EPILOG
Nazajutrz rano Patsy siedziała naprzeciw męża przy
szklanym stoliku na patio i w ciepłych promieniach
sÅ‚oÅ„ca czytaÅ‚a gazetÄ™. Nagle zmrużyÅ‚a ukryte za ciem­
nymi okularami oczy: wielkie czarne nagłówki dono­
siÅ‚y, że Emmett Fallon przyznaÅ‚ siÄ™, iż dwa razy pró­
bowaÅ‚ zabić jednego z najbardziej lubianych mieszkaÅ„­
ców Prosperino.
Z niesmakiem opuściła gazetę i podniosła do ust
filiżankę. W milczeniu przyglądała się siedzącemu
obok mężczyznie, który trzymajÄ…c w rÄ™ku kubek, z po­
nurą miną wpatrywał się w połyskującą w słońcu taflę
wody. Lekki wiaterek targał mu włosy, ale nie zwracał
na to uwagi. Przypuszczalnie dumał nad tym, dlaczego
człowiek, z którym przyjaznił się od czterdziestu lat,
chciał pozbawić go życia.
Na myśl o Fallonie ogarnęła ją wściekłość. Gdyby
nie był taką łajzą, takim nieudacznikiem, już dawno
temu zabiÅ‚by Joego. Wtedy ona odziedziczyÅ‚aby ma­
jÄ…tek po mężu i nie musiaÅ‚aby dopominać siÄ™ ó pie­
niÄ…dze od tego sukinsyna Grahama.
Na szczęście policja nie wpadła na jej trop. Emmett
przyznaÅ‚ siÄ™, że strzelaÅ‚ do Joego, ale na pewno za­
przeczył, jakoby próbował wrobić Jacksona w mbrder-
WIZJONERKA 231
stwo. Detektyw Law miał winnego i na razie to mu
wystarczyÅ‚o. Jej, Patsy, nikt nie powinien o nic podej­
rzewać, zwłaszcza jeśli da Jacksonowi spokój.
Całkiem jej to odpowiadało; będzie miała więcej
czasu, żeby skupić się na Silasie Pike'u. Zaraz do niego
zadzwoni. Jeśli bałwan chce dostać pieniądze, lepiej
niech znajdzie Emily. Do jasnej cholery, niech wreszcie
wykona zlecenie!
- Dzień dobry, tato... Meredith...
Na dzwięk głosu Patsy obejrzała się przez ramię
i odruchowo zacisnęła mocniej palce na uchwycie fi­
liżanki. Rand miaÅ‚ na sobie czarne spodnie, czarnÄ… ko­
szulę i czarne okulary przeciwsłoneczne. Nie widziała
jego oczu, ale czuła, jak przenikają ją na wylot.
- Dzień dobry. - Joe uśmiechnął się do syna. -1 co,
nie zmieniłeś zdania? Koniecznie chcesz dzisiaj wracać
do domu i żony?
- MuszÄ™, tato.
- Podwiezć cię na lotnisko?
- Dzięki, ale Jackson się zaofiarował.
Patsy zmusiła się do uśmiechu.
- Miło cię było gościć, synu.
Zacisnął dłoń na jej ramieniu.
- Zamierzam wkrótce wrócić.
Zerknęła pośpiesznie na Joego, sprawdzając, czy
wyczuł grozbę w głosie Randa. Sądząc po jego minie,
nie wyczuÅ‚. RÄ™ka jej zadrżaÅ‚a, po czole spÅ‚ynęła kro­
pelka potu. Patsy zamknęła oczy. Wez siÄ™ w garść, na­
kazała sobie. Zawsze byłaś świetną aktorką. Graj.
Poklepała zaciśniętą na swoim ramieniu dłoń.
KAREN HUGHES
232
- To dobrze. CieszÄ™ siÄ™.
Kątem oka dostrzegła jakiś ruch. Z domu wyłonił
się Jackson i uśmiechnięty od ucha do ucha ruszył
w ich stronę. Patsy westchnęła w duchu. Wciąż nie
mogła uwierzyć, w jaki sposób oczyścił się z zarzutów.
Po prostu jego żona miała wizję! Chryste! Szlag by
ich trafił, i ją, i jego.
- Gotowy? - spytał, patrząc na Randa.
- Tak. Właśnie mówiłem Meredith, że wkrótce tu
wrócę.
Poczuła się lekka jak piórko, kiedy cofnął rękę z jej
ramienia.
Jackson skinął głową.
- Musisz wtedy koniecznie odwiedzić mnie i Che-
yenne w Hopechest. Mówiłem wczoraj stryjowi, że
Fundacja Hopechest zaproponowała mi pracę, którą
przyjÄ…Å‚em. BÄ™dÄ™ rzecznikiem i prawnym reprezentan­
tem mieszkającej w ośrodku młodzieży.
Patsy obserwowała scenę pożegnania między ojcem
a synem.
- Trzymaj się, tato. Będziemy w kontakcie.
Joe uścisnął syna.
- Tak, bądzmy w kontakcie - mruknęła Patsy.
Sięgnęła po dzbanek, żeby dolać sobie kawy, kiedy
z domu wyszła Cheyenne.
Serce Jacksona wezbrało miłością. Pięć minut temu
zostawił żonę pod prysznicem. Teraz, ubrana w te same
co wcześniej szorty i bluzkę, szła do niego promiennie
uśmiechnięta. Odgarnął jej mokre włosy i pocałował
jÄ… w usta.
WIZJONERKA 233'
- Już się za mną stęskniłaś?
- Owszem - odparła z figlarnym błyskiem w oku.
- Ale tuż przed wyjściem spod prysznica miałam wizję.
- Ja też, maleńka. Ja też.
- Ciii. - Rumieniec okrasił jej policzki.
Joe ryknął śmiechem.
- Mówiłem ci, chłopcze, żebyś się z nią ożenił!
Wpatrując się w twarz kobiety, która w tak krótkim
czasie staÅ‚a siÄ™ najważniejszÄ… osobÄ… w jego życiu, Jack­
son skinął głową.
- To najlepsza rada, jaką kiedykolwiek otrzymałem
- rzekł.
Cheyenne wzięła męża za rękę, po czym zwróciła
siÄ™ do Randa:
- Chciałam cię złapać, zanim odjedziesz. Wizja,
którą miałam, dotyczy ciebie.
- CzujÄ™ siÄ™ zaszczycony - powiedziaÅ‚ Rand, pusz­
czając do niej oko. - Ale może nie powinnaś mi tego
mówić przy swoim mężu?
- Ojej, wam, Coltonom, tylko jedno w głowie!
- Racja - mruknęła Patsy.
- Otóż moja wizja... - Cheyenne urwała; nie
chciała mu za dużo zdradzić. - Po prostu pomyślałam
sobie, że ucieszysz siÄ™, kiedy ci powiem, że w Wa­
szyngtonie czeka cię wspaniała nowina.
Pogładził ją po policzku.
- Jaka?
- Nie wiem. - PrzytuliÅ‚a siÄ™ do męża. - Wiem tyl­
ko, że dobra. I długo oczekiwana.
234 KAREN HUGHES
Dziewczyna faktycznie ma dar jasnowidzenia, po­
myÅ›laÅ‚ Rand. StaÅ‚ przy biurku w swoim waszyngtoÅ„­
skim gabinecie, po raz drugi odsłuchując wiadomość,
którą Austin McGrath zaledwie kwadrans temu nagrał
mu na sekretarkÄ™:
- Znalazłem Meredith. Nazywa się teraz Louise
Smith i mieszka w Jackson w stanie Missisipi. Zdaje
się, że od lat cierpi na amnezję. Jest pod stałą opieką
doktor Marthy Wilkes.
Drżącą ręką Rand zanotował telefon lekarki, po
czym podniósÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ i wykrÄ™ciÅ‚ numer, który nie­
dawno powierzył swojej pamięci.
Na drugim końcu linii rozległ się cichy kobiecy
głos.
- Emily, tu Rand. Austin odnalazł naszą matkę.
Spotkajmy się w Jackson w stanie Missisipi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •