[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzrok.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Luc milczał przez całą drogę. Jednak ta cisza była dla niej znacznie bardziej prze-
rażająca niż to, co mogłaby usłyszeć z jego ust.
Czuła jego obecność. Nie musiała na niego patrzeć, nie śmiała tego robić, ale czuła
emanującą z niego siłę i złość. Czuła na sobie jego badawczy wzrok i mimowolnie za-
drżała. Luc zdawał się wypełniać swoją osobą całe wnętrze samochodu, spychając ją w
kąt, tłamsząc, zgniatając, choć jej wcale nie dotykał.
Jak to możliwe? Jak mógł wywierać na nią taką presję, nie kiwnąwszy nawet pal-
cem?
Choć sądziła, że odczuwa przed nim strach, instynkt podpowiadał jej, że to nie o to
chodzi. Piersi jej nabrzmiały, a oddech przyspieszył. Czuła słabość w mięśniach i nara-
stającą panikę. Miała wrażenie, że jeszcze chwila, a wybuchnie.
Samochód zatrzymał się przed domem Cassandry. Gabrielle pospiesznie wysiadła,
jakby chciała uciec przed jego dominującą obecnością.
Dlaczego była tak pobudzona? Przecież Luc był na nią wściekły. Czy ona nie ma
za grosz godności?
Najwidoczniej nie. Kobieta, która ma szacunek do samej siebie, nie wyszłaby za
mąż za nieznajomego. A gdyby już to zrobiła, nie opuściłaby go w dniu ślubu tak jak
ona. Nieważne, czy ktoś nazwie to słabością czy brakiem szacunku do samej siebie, efekt
był ten sam.
- Chodź - powiedział Luc, biorąc ją za rękę i przyciągając do siebie. Jego ciemne
oczy lśniły w ciemności, a usta zacisnęły się w równą linię. - Czas skończyć te gierki.
Trudno powiedzieć, żeby przed nim uciekała, ale kiedy otworzyła drzwi, weszła do
domu bardzo energicznym krokiem. Luc patrzył na nią z nieskrywaną satysfakcją, wie-
dząc, że nie odeszłaby od niego tak szybko, gdyby był jej obojętny.
Wiedział swoje. Dostrzegł jej rumieńce i rosnące zdenerwowanie w miarę zbliżania
się do domu.
Widok Silvio, który był jednym z najgorszych paparazzi, jakich znał, dodatkowo
go rozwścieczył. Złość nie opuszczała go od chwili, w której dowiedział się, że jego no-
wo poślubiona małżonka najzwyczajniej w świecie od niego uciekła, zmuszając go do
tego, aby ponosił konsekwencje jej decyzji. Silvio od lat prześladował Luca i taka histo-
ria, jaka wydarzyła mu się ostatnio, była dokładnie tym, na co od dawna czekał. Musiał
być wniebowzięty.
Luc wiedział jednak, jak wyegzekwować od swojej żony zadośćuczynienie.
Spojrzał na jej zaokrąglone biodra i uśmiechnął się do siebie.
Wprost nie mógł się już doczekać.
Gabrielle weszła do salonu i spojrzała na swoje odbicie w szklanych drzwiach.
Oparła dłonie o zimną szybę, zdziwiona, że nie rozpuściła się pod wpływem gorąca, ja-
kie buchało z jej ciała.
Luc wszedł za nią, ale nie zapalił lampy. Patrzył na Gabrielle oświetloną jedynie
światłami miasta, wpadającymi przez okno.
Była jego ofiarą. Czuła to w jakiś pierwotny sposób.
- Nie masz już dokąd uciec, Gabrielle - powiedział niskim głosem.
- Nie uciekam - odparła, unosząc brodę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]