[ Pobierz całość w formacie PDF ]

próbowała zebrać rozproszone myśli.
A Rob...
Rob klęczał naprzeciwko. Oddzielała ich spieniona woda, a w
jego oczach wyczytała podobny strach do swojego.
Wydarzyło się przed chwilą coś, czego Rob się nie
spodziewał. Oczekiwał jedynie zbawiennych skutków morskiej
mgły, otrzymał zaś znacznie więcej. Siła uczucia, którą sam
odkrył, przeraziła go, i w jego oczach Meg wyczytała chęć
ucieczki.
Dlaczego?
Myślała, że serce pęknie jej za chwilę. Przecież jej pragnął,
przecież ją całował...
Gdy zrozumiała, że Rob się jej wypiera, odkryła nagle, że
niczego bardziej teraz nie pragnie niż jego pieszczoty. A
przecież przed chwilą jeszcze nie chciała, aby ją pocałował...
Muszę się zdobyć na rozsądek, powiedziała sobie. Pierwsza
muszę to wszystko zakończyć.
- Proszę cię, jedzmy do domu - szepnęła.
- Myślę, że tak będzie najlepiej - odparł matowym głosem.
Na jego twarzy zobaczyła wyraz rezygnacji i potworne
zmęczenie.
Dlaczego? Dlaczego?
Pytanie to nie dawało jej spokoju.
Muszę się wziąć w garść, powtarzała sobie. Mnie to wszystko
nie dotyczy. Mam przecież własne życie i niedługo wrócę do
Anglii.
Nie uspokoiło jej to jednak.
Z trudem wstała, próbując utrzymać równowagę. Tym razem
Rob nie wyciągnął do niej ręki.
- Pójdę się przebrać - powiedziała nieswoim głosem.
RS
89
ROZDZIAA DZIEWITY
Była już prawie gotowa, gdy zadzwonił telefon.
Telefon komórkowy Roba leżał w koszyku, tuż obok niej, a
Rob przebierał się koło skałek, musiała więc podnieść
słuchawkę.
- Czy... to doktor Daniels? - rozległ się cichy szept, a Meg
poznała od razu po głosie, że dzwoni dziewczynka, która musi
być bardzo przestraszona.
- Jestem lekarzem - powiedziała. - Nazywam się Meg Preston.
Meg rozumiała dobrze, że nie wolno jej zostawiać dziecka
ogarniętego paniką samego ze swoim strachem. Nie mogła więc
pójść po Roba. Aby uspokoić dziewczynkę, starała się mówić
pewnym siebie, a zarazem serdecznym głosem.
- Pomagam doktorowi Danielsowi. Powiedz mi, proszę, co się
stało.
- Pies... - strach najwyrazniej nie pozwalał dziewczynce
mówić - pies... pozabijał moje kury.
- Pozabijał kury? Jak to się stało? - pytała Meg z troską w
głosie.
- Prawie wszystkie pozabijał... - mówiła drżącym głosem
dziewczynka. - Ruby nie żyje, i Chucky, i Cleo, i... Peggy.
Pobiegłam je ratować, a kiedy dałam mu klapsa, wtedy mnie
ugryzł... Dwa razy mnie ugryzł.
A Mary uciekła na drzewo i leci jej krew. Mnie też cieknie
krew z ręki i...
Głos ucichł. Dziewczynka miała pewnie nie więcej niż osiem
lat, a głos jej stawał się coraz słabszy. Meg czuła, jak zaczyna ją
ogarniać panika.
- I mamusia kazała ci zadzwonić do doktora Danielsa? -
spytała ostrożnie.
Rob nadchodził już plażą, Meg wiedziała jednak, że liczy się
każda sekunda, nie chciała więc przerywać rozmowy.
- Mamusia... Mamusi nie ma w domu.
RS
90
- A czy jest z tobą ktoś dorosły? - spytała Meg i serce zabiło
jej z przerażenia, gdy zamiast odpowiedzi usłyszała szlochanie
przerażonego dziecka.
Nadszedł właśnie Rob, ale Meg dała mu tylko znać, że
sytuacja jest poważna i mówiła dalej:
- Powiedz mi, kochanie, gdzie jest pies? Czy jest gdzieś blisko
ciebie?
- Nnnie... Jest na dworze, a ja zamknęłam drzwi. Chciałam
poszukać mamusi i tatusia, ale wtedy mnie znowu ugryzł...
Mówiła coraz słabszym głosem, a Meg czuła, jak serce
podchodzi jej do gardła. Co będzie, jeśli dziecko straci
przytomność, zanim do niej dojadą?
- Powiedz mi, proszę, kochanie, jak się nazywasz i gdzie
mieszkasz, a zaraz przyjedziemy do ciebie z doktorem
Danielsem.
Nie było odpowiedzi.
- Jak się nazywasz? - powtórzyła głośniej Meg, modląc się,
aby dziewczynka nie zemdlała.
- Holly... Holly Edwards - wyszeptała dziewczynka. -
Mieszkamy w białym domu na Morrisons Road, ale... -
przerwała na chwilę - tak dziwnie mi ciągle leci krew z ręki... W
głowie mi się kręci...
Przerażenie Meg udzieliło się Robowi. Słyszał doskonale całą
rozmowę i pakował pospiesznie rzeczy do samochodu.
- Holly, posłuchaj - mówiła Meg. - Czy masz gdzieś pod ręką
ręcznik albo ściereczkę?
- Tak... Mam ściereczkę...
- Posłuchaj więc, kiedy tylko odłożysz słuchawkę, okręć
ściereczkę dokładnie wokół ramienia, a potem zawiąż jak
możesz najmocniej i połóż się, unosząc rękę jak najwyżej do
góry... Krwawienie wtedy ustanie. Leż i nie ruszaj się.
Przyjedziemy do ciebie za chwilę. I pamiętaj! Nie otwieraj
drzwi ani nie wychodz na dwór. Obiecujesz?
- Tak... - rozległ się cichy szept.
RS
91
- Jest tu już doktor Daniels, zaraz do ciebie jedziemy.
- Nikt tam nie mieszka w pobliżu - rzucił Rob, gdy zanosili
ostatnie rzeczy do samochodu. - A Annie i Richard Edwards to
skończeni głupcy. Oboje mają bzika na punkcie koni i konie
zawsze stawiają na pierwszym miejscu. Jak mogli takie
maleństwo zostawić samo w domu...
- A ile ona ma lat? - spytała niespokojnie.
- Może pięć, z pewnością nie więcej. A traktują ją tak, jakby
była dorosła - dodał, rzucając koszyk z jedzeniem na tylne
siedzenie samochodu. - Bezmyślni głupcy...
Mówił to z tak wielkim uniesieniem i gniewem, że Meg
zaniemówiła. Coś musi się za tym kryć! Z pewnością jakieś
wydarzenie z przeszłości.
Z piskiem opon samochód ruszył do przodu. Pędzili w
tumanach kurzu, podskakując na wybojach.
Liczył się teraz tylko czas!
Droga zajęła im niecałe dziesięć minut. Rob pędził jak
oszalały. Przez cały ten czas Meg trzymała się kurczowo fotela.
Nigdy jeszcze, nawet wtedy, gdy jezdziła karetką pogotowia, nie
bała się tak bardzo jak teraz.
Jakimś cudem zdołała dodzwonić się do szpitala i telefonistka
połączyła ją od razu ze Struanem Maitlandem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •