[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Å‚awkÄ™ po raz ostatni mówi: to ja. To moje życie wy­
noszÄ™ teraz wiadrami.
Córka dzwoni do gminy żydowskiej: umarła matka,
co należy zrobić. Należy siÄ™ modlić. Prawdziwy, po­
rzÄ…dny, stary %7Å‚yd powinien zmówić kadisz. Poleca­
jÄ… pana Abrahama. Jest brodaty, stary i bardzo pra­
wdziwy, bo z Targowej. Tłumaczy, że kadisz mówi
się w obecności dziesięciu pobożnych mężczyzn.
Zaprosi ich na cmentarz, a córka odwdzięczy się,
miejmy nadzieję, miłym gestem.
Na tym pogrzebie nie będzie dziesięciu m꿭
czyzn, mówi córka.
Pan Abraham przyglÄ…da siÄ™ podejrzliwie: szkoda
jej paru złotych dla pobożnych i biednych?
MatkÄ™ mojej matki pochowali podczas powstania
warszawskiego. Zakopali ją na podwórku. Moja
matka powtarzała, że chce mieć pogrzeb równie
skromny. Czy już pan rozumie dlaczego nie będzie
dziesięciu pobożnych?
Rozumiem, mówi pan Abraham. Sam powiem
kadisz. Pan Bóg się na nas nie pogniewa.
Córka powinna zawiadomić Marię.
Matka i Maria poznaÅ‚y siÄ™ na wakacjach. Zacho­
wało się zdjęcie: lata trzydzieste, Ciechocinek. Białe
tenisówki, białe skarpety, jasna suknia i kokarda
pod szyją. Nie wierzą w starość. Zycie przed nimi.
%7łycie za nimi, córka powinna zawiadomić.
Były do siebie bardzo podobne: małe, energiczne
i uparte. Często sprzeczały się. Urażone, milczały
tygodniami. Któraś w końcu dzwoniła: upiekłam
sernik. Albo: ugotowaÅ‚am rybÄ™. SpotykaÅ‚y siÄ™ i wy­
buchała sprzeczka. Tak upłynęło im sześćdziesiąt
lat z krótkimi przerwami, a teraz córka zawiada­
mia...
Maria nie rozumie.
Jak to, umarła, przecież miała upiec piernik
z czekoladowÄ… polewÄ….
Nie będzie piernika. Będzie pogrzeb. Na który...
Córka powie teraz rzecz okropną. Na który Maria
nie powinna przyjść, bo matka chciała jak podczas
powstania. Jak na podwórku, nad tamtym grobem.
Maria podnosi gÅ‚os. ByÅ‚a w obozie, w Niem­
czech. Gdyby nie obóz, razem kopałyby tamten
grób!
Jasne, że przychodzi na pogrzeb. Przynosi kwiaty
przewiązane żałobną wstążką, białą, z czarnymi
krzyżami. Przykro jej, że kwiaty są skromne. Rentę
dostaje po pierwszym, o czym matka dobrze wie-
działa. Doprawdy, mogła zaczekać do pierwszego
z tym umieraniem.
Wiązanka Marii leży na trumnie. Bez czarnych
krzyży. Gdzie moja wstążka? szepcze Maria. Córka
znajduje wstążkÄ™ pod drzewem i kÅ‚adzie na kwia­
tach. Po pogrzebie to samo. Na grobie leży wiÄ…zan­
ka - bez wstążki. Córka wdraża śledztwo. Tak jest,
kierownik cmentarza kazał grabarzom zdjąć, jak
najdyskretniej. Na cmentarz przyjechali goÅ›cie: reli­
gijni izraelscy %7łydzi, a tu, na wstążce krzyże!
Córka prosi, żeby przysÅ‚ać do niej religijnych go­
ści. Coś im opowie: historię metryki chrztu. Maria
dała ją matce podczas wojny. I ta metryka nie była
Marii, tylko jej siostry. I ta siostra miała czworo
dzieci. I dzięki metryce...
Kierownik cmentarza słucha z politowaniem. To
ma interesować izraelskich %7Å‚ydów? To bÄ™dzie waż­
niejsze dla nich niż krzyże na wstążce?!
Siostra Marii mieszkała pod Aodzią, na osiedlu
domków robotniczych.
Matka i Maria odwiedzały ją co jakiś czas, bo
w sąsiedztwie mieszkała wróżka. W powszednie
dni była tkaczką, w niedzielę wróżyła z kart. Matka
dowiedziała się o niej od pani Amelii, znajomej
z wczasów. Mąż pani Amelii, oficer AK, byÅ‚ skaza­
ny na Å›mierć. CzekaÅ‚ na wykonanie wyroku, a tka­
czka rozkładała karty.  Chmury przerzedzają się",
mówiła,  wyjrzy słońce, będzie wiadomość". Pani
Amelia wracała do domu i była wiadomość: męża
uÅ‚askawiono. Tkaczka mówiÅ‚a:  zmieniÅ‚ adres, bÄ™­
dzie list" i był list, z kolejnego więzienia.
Matka była pod dużym wrażeniem tych wróżb
i którejś niedzieli zabrała do Aodzi córkę. W domu
tkaczki byÅ‚o zwyczajnie. Haftowane makatki, Å›lub­
ny portret i karty na szydełkowej serwecie. Córka
przyglądała im się z napięciem. Nie dziwiła się, że
męża pani Amelii skazano na śmierć. Wiedziała, że
jest niewinny, i co z tego? Taki był świat. Zawsze
niewinni w nim ginęli. Interesowała ją gospodyni,
która dużymi, silnymi rękami tasowała karty, kładła
na stole i mówiła:  przełożyć do siebie trzy razy".
Stalin umarł.
Oficer AK wyszedł z więzienia i porzucił panią
AmeliÄ™.
Pani Amelia zrezygnowała z wróżb.
Matka i Maria odwiedzały tkaczkę, a potem szły
do siostry na obiad. Pod drzwiami Maria przysta­
wała na chwilę. Pamiętaj, szeptała do matki, ona nie
wie. WyjmowaÅ‚y czekoladki Wedla i siadaÅ‚y do sto­
Å‚u.
Król karo z niebieskimi oczami rozstał się z matką.
Walet z dobrym sercem ożenił się z Marią; umarł
po paru latach.
Wizyty u wróżki były coraz rzadsze.
Ona nie wie, szeptała Maria.
Mówiła o metryce. Zabrała ją siostrze podczas
wojny obiecując kartki na żywność. Oddała matce.
Nie spytała czy może oddać. Siostra powiedziałaby:
to takie niebezpieczne... Byłoby jej dzisiaj głupio.
A tak to matka żyje. Córka żyje. Jest obiad.
Siostra umarła.
Matka umarła.
Siostrzeńcy są dorosłymi ludzmi.
Siostrzeńcy nie wiedzą. I niech już tak zostanie,
mówi Maria.
Córka jest w synagodze, na balkonie, wśród kobiet.
Na dole, między mężczyznami, siedzi na ławie pan
Abraham. Będzie mówił kadisz, codziennie, przez
cały rok. Tak trzeba kiedy umiera matka. Pani jest
bardzo zajęta, uśmiechał się do córki wyrozumiale.
Pani nie może codziennie siÄ™ ze mnÄ… modlić, ale by­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •