[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przytomności.
- Potrzebna ci pomoc - powiedziała z trudem. - Mogę ci ją
zapewnić.
- Nie. Pomoc mi była potrzebna, gdy miałam czternaście lat. Teraz
już nic mi nie jest. Nad wszystkim panuję. Sama. Teraz mam
władzę.
- Daje ci ją zabijanie ludzi?
- Ci, którzy mnie zdradzili, zasłużyli na to. Ty mnie zdradziłaś,
Patti. Stanęłaś po jej stronie.
- A co z Shauną i Stacy?
Przez chwilę jej twarz wydawała się zupełnie bez wyrazu, zaraz
jednak potrząsnęła głową.
- To było takie proste. Zadzwoniłam do Shauny, powiedziałam, że
pewien kolekcjoner chce spotkać się z nami w galerii, a ja jestem
tuż obok, wiec mogę po nią podjechać. Ze Stacy było podobnie.
Uśmiechnęła się, najwyrazniej bardzo z siebie zadowolona.
- To ci się spodoba. Powiedziałam jej, że masz załamanie nerwowe
i prosisz, by do ciebie przyjechała. Nikt inny, tylko ona.
Wiedziałam, że nikomu nic nie zdradzi, bo będzie chciała cię
chronić. Genialne, nie uważasz?
- Moim zdaniem trochę ryzykowne. A gdyby powiedziała
kapitanowi? Lub zadzwoniła do Spencera?
- Ale nie zrobiła tego. Na tym zresztą polega sekret Rozumiem
ludzi i ich zachowania. Mogę przewidzieć, jak zareagują.
- Jesteś bardzo sprytna, co?
Jej zadowolona z siebie mina mówiła sama za siebie.
- Wiesz co jest twoim problemem, Patti?
- W tym momencie? Powiedziałabym, że ty. - Masz zbyt zawężony
kąt patrzenia na sprawy. Mogę
być, kim i czym tylko zechcę. Starą łub młodą kobietą. Bogaczką
lub włóczęgą, który mieszka w kartonie. Kobietą albo mężczyzną,
który przesyła miłosne liściki do striptizerki.
W jaki sposób? Wkładasz perukę? Męskie ciuchy? I znów patrzysz
na to w ograniczony sposób. Trzeba odpuścić, i już się tym stajesz.
W głowie zabrzmiały jej słowa doktor Lucii Gonzales o tragediach
przeżytych w dzieciństwie. O tym, jakie pęknięcia mogą
spowodować w psychice, sprawić, że człowiek zaczyna tworzyć
alternatywne osobowości.
Patti uświadomiła sobie, że w tym przypadku nie chodziło o
zaburzenia dysocjacyjne tożsamości. Alternatywne osobowości nie
próbowały odebrać władzy swojemu gospodarzowi". June
całkiem świadomie postanowiła być kimś innym.
Umysł ludzki jest w stanie stworzyć wszystko, co tylko można
sobie wyobrazić."
- Dlaczego, June? Dlaczego dziewczyny? I po co ucinałaś im ręce?
- Dziewczyny były słabe. Nie zasługiwały na moją miłość. Wciąż
tego dowodziły. Ale z początku... wydawały się tak pełne życia i
nadziei, tak wiele myślały o przyszłości.
Ojciec June pozbawił ją dzieciństwa. Ograbił ją z przyszłości.
Rysy jej twarzy zmiękły. - Moje muzy. Inspirują mnie. Dzięki nim
mogę wznosić się na wyżyny. Uwierzyć w miłość i szczęśliwe
zakończenie.
Kątem oka Patti spostrzegła, jak Yvette powoli otwiera jedną z
szafek. Pewno szukała czegoś, co uda się wykorzystać do walki.
Grzeczna dziewczynka.
Należało zachęcać June do mówienia. Powinna myśleć tylko o
sobie.
- A potem cię zdradzają.
Jej rysy znów się zaostrzyły. - Właśnie, zdradzają. Dostrzegam, że
są słabe. I wulgarne.
Tak jak ty okazałaś się słaba? - spytała łagodnie. - Gdy ojciec cię
molestował?
Przez krótką chwilę June miała zdumioną minę, po czym jej
policzki pokryły się ciemnym rumieńcem.
- Nie - warknęła. - Ja je kochałam. A one mnie zdradziły. - A
Sammy?
- Straszny błąd. Tragedia. Wszedł, żeby sprawdzić, czy do domu
nie włamali się szabrownicy. Przyłapał mnie w chwili, gdy
odjeżdżałam z moją słodką Jessica. Pojechał za nami. Nawet nie
wyobrażasz sobie, jaka byłam zdenerwowana. Jechałam przed
siebie, licząc na to, że zrezygnuje. Ale nie, Sammy nie mógł
odpuścić. Dał mi znak, żebym zjechała na bok. Pomyśl tylko. -
Pochyliła się do przodu, jakby wciąż ją to zdumiewało. - Po to
tylko, by mi powiedzieć, że bagażnik nie jest domknięty.
- Wjechałaś w Audubon Place. Wokół nie było żywej duszy.
- Tak. Robiło się już pózno. Wszyscy się ewakuowali. Wysiadłam z
samochodu, ukryłam drąg... to znaczy to anlywłamaniowe
urządzenie, za plecami. I uderzyłam go
nim.
Patti słuchała jej ze zgrozą. Próbowała sobie wyobrazić, jaka była
ostatnia myśl Sammy'ego.
- Musiałam to zrobić. Musiałam go zastrzelić. Nie chciałam tego,
naprawdę. Kochałam Sammy'ego.
Kłamiesz! - chciała krzyknąć Patti. Nie mogła kochać
Sammy'ego. Nie zabiłaby go, gdyby tak było.
Jednak oskarżanie szaleńca mogło tylko pogorszyć jego stan, a
obie z Yvette znalazły się w wystarczająco trudnym położeniu.
- A Tonia? - odezwała się Yvette. Jej głos zabrzmiał silniej niż
poprzednio. Patti spostrzegła, że szafka jest już zamknięta, a ręce
dziewczyny są dziwnie ułożone.
June przeniosła na nią spojrzenie.
- Tonia nie była twoją przyjaciółką. Próbowała mnie szantażować.
Wcale nie dbała o ciebie, chodziło jej tylko o pieniądze. Głupia
dziwka.
- Więc ją zabiłaś. I odrąbałaś jej dłoń.
- Tak. Zaczepiła mnie w Hustle". Poszłam tam po wernisażu
Shauny. Rozgniewało mnie to, że flirtowałaś z Rustonem. A potem
wyszłaś z Rileyem.
Patti poruszyła się i skrzywiła się z bólu.
- Użyłaś lewej ręki, żeby nas zmylić. Spojrzała na nią ze
zdumieniem.
- Wcale nie. Tonia nie zasłużyła na uprzejmość. Na czułość i
ostrożność. Takie uczucia rezerwuję dla moich słodkich
dziewczynek. Wzięłam jej dłoń, bo miałam okazję. Pomyślałam
też, że może mi się przydać. I miałam rację, jak zwykle.
Patti z całych sił starała się ukryć przerażenie i odrazę.
- Ty byłaś tą ciemnowłosą kobietą, którą sąsiadka widziała
odjeżdżającą z Tonią?
- Owszem. Jedna z wielu moich ról. Uśmiechnęła się i odwróciła w
stronę Yvette.
- A Marcusa zabiłam, bo skrzywdził ciebie. Zrobiłam to dla ciebie,
moja słodka Yvette. Wszystko dla ciebie.
- Nie wiedziałam - szepnęła Yvette. Głos jej drżał, a oczy
wypełniły się łzami. - Myślałam, że jesteś jak
wszyscy inni. Ci, którzy mnie ranili
Patti obserwowała tę scenę z bijącym sercem. Nie miała pojęcia, co
Yvette kombinuje. Modliła się tylko,
żeby jej plan wypalił, bo czasu było coraz mniej.
- Jesteśmy podobne do siebie - szeptała dziewczyna. - Ty i ja. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]