[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Na dłuższą chwilę w słuchawce zapanowała kompletna głucha cisza,
zupełnie, jakby połączenie się przerwało. Trwało to dość długo.
W końcu jednak zaskoczony niespodziewaną wiadomością Graham
wykrztusił:
- Czy ty... spodziewałaś się?
- Nie.
- A on... - bąknął i znów umilkł.
- Co on?
- Nnno... Czytał  Heralda"?
- Czytał.
- I co?
- Nic. Rozmawialiśmy w miarę rzeczowo i spokojnie o całej sprawie.
- Właśnie teraz?
- Nie, trochę wcześniej. Teraz to on się kąpie, a ja przygotowuję
kolacjÄ™.
- To on zostaje na noc? - zapytał Graham z nutą wyraznej
dezaprobaty.
- Tak - ucięła krótko Fliss. - A jutro rano przyjeżdżają jego rodzice -
dodała.
51
RS
- A co potem?
- Nie wiem - odpowiedziała szczerze.
- Więc może daj mi znać przez telefon, jak już coś będziesz
wiedziała - powiedział, wyraznie nadąsany, sądząc po głosie.
- Dobrze.
- Więc tymczasem. Dobranoc!
- Dobranoc!
Fliss z ulgą odłożyła słuchawkę.
Jakoś jej było niezręcznie konferować z Grahamem w obecności
Morgana. Równocześnie było jej głupio, że potraktowała Grahama dość
oschle.
Jednak nie potrafiła, niestety, zachować się inaczej po porannej
telefonicznej rozmowie, w której pastor -zdecydowanie bardziej martwił
się o swego anglikańskiego biskupa i o siebie niż o nią. I w efekcie
mocno ją rozczarował do swej dotychczas chyba trochę idealizowanej
osoby.
52
RS
ROZDZIAA ÓSMY
elicity zaczęła nakrywać do stołu w saloniku. Doszła bowiem do
wniosku, że bez względu na to, jak dalej potoczą się sprawy, jej
F
pierwsza po czterech latach przymusowej rozłąki wspólna
kolacja z mężem powinna mieć w miarę uroczystą oprawę. Rozłożyła
więc świąteczny biały obrus i wyjęła z kredensu srebrne sztućce, które
dostali w ślubnym prezencie.
Morgan rozpoznał je natychmiast, kiedy już odświeżony i
zdecydowanie razniejszy niż przedtem, zszedł z góry.
- Dostaliśmy te srebra od Douga i Cheryl Lewisów, prawda? - rzucił.
- Tak - potwierdziła Fliss.
- I co z nimi?
- SÄ… tu, jak widzisz.
- Pytam o Lewisów.
- Rozeszli się mniej więcej rok temu.
- %7Å‚artujesz!
- W żadnym wypadku - zaprzeczyła Fliss. - Doug Lewis zostawił
Cheryl dla jakiejś młodszej dziewczyny.
- Aż mi się nie chce wierzyć!
- Cóż, jeszcze kilka innych młodych małżeństw, z którymi
utrzymywaliśmy towarzyskie kontakty, zanim zginąłeś... to znaczy
zaginąłeś... w Afryce, też już jest do tej pory po rozwodzie.
- Ech, te rozwody! - westchnął melancholijnie Morgan i pokręcił
głową.
- Siadaj, proszę, zaraz podam kolację - powiedziała Fliss, całkowicie
zmieniajÄ…c temat.
Ze względu na pózną porę była już dosyć głodna, więc kiedy po chwili
oboje zasiedli do stołu, wzięła się za swoją porcję omletu z groszkiem ze
sporym apetytem. Natomiast Morgan ledwie coś tam skubał z talerza.
- Nie smakuje ci? - zapytała.
- Wszystko jest bardzo dobre, ale...
53
RS
- Tak? - próbowała go zachęcić, by powiedział jej szczerze, w czym
problem.
- Nie gniewaj siÄ™, Fliss, ale ja ostatnimi czasy mam raczej kiepski
apetyt - wyjaśnił.
- Dlaczego?
- Chyba odzwyczaiłem się od normalnych europejskich posiłków. I
na dodatek przywykłem jadać raz dziennie.
- Tylko raz? - zdziwiła się.
- Ludzie w Nyandzie tak jedli i mnie też tak karmili przez cztery lata
w niewoli.
- A czym właściwie?
- Najczęściej mączną papką.
- Z czego?
- Chyba z prosa. A może z sorga czy jeszcze z jakiegoś innego
afrykańskiego zboża? Nie wiem. - Morgan bezradnie wzruszył
ramionami. - Tyle wiem, że najczęściej taką właśnie mniej lub bardziej
gęstą mączną papką mnie karmiono.
- Tylko?
- No, czasem jeszcze dostawałem banany albo takie zielone
pomarańcze, które nie wyglądają najpiękniej, ale są bardzo słodkie.
- Dlaczego nie dawali ci jakiegoś lepszego jedzenia? - zdziwiła się
Fliss.
- Bo go nie mieli, ani dla mnie, ani dla siebie - odpowiedział. -
%7łyliśmy w dżungli, w izolacji, w ukryciu. I prawdę mówiąc, przez cały
czas przymieraliśmy głodem. Wszyscy. Uzbrojeni ludzie Juliusa Mdoli tak
samo, jak i ja, ich bezbronny więzień.
Morgan umilkł, opuścił głowę i zamyślił się, patrząc w talerz.
Niczego już więcej nie jadł. I tak zjadł sporo, chyba z grzeczności, ze
względu na żonę, czy ewentualnie z rozsądku, dla nabrania sił. Fliss
przełknęła jeszcze kilka kęsów, ale poczuła nagle, że apetyt całkowicie ją
opuścił i coś podejrzanie zaczyna dławić ją w gardle.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że było ci tam aż tak ciężko -
wyszeptała.
54
RS
Uniósł głowę, spojrzał jej prosto w oczy i wypowiedział cicho, tonem
z pozoru beznamiętnym, jedno krótkie zdanie:
- Byłem w piekle.
Felicity, zupełnie straciwszy panowanie nad sobą, rozpłakała się.
- Przepraszam cię - rzucił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •