[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie zmieniliśmy pozycji przez bardzo długi czas. Potem uniósł mnie i popchnął na poduszki.
Położyłem się, a on spoczął obok
113
mnie. Twarzą zwrócony był do ściany, a ja patrzyłem na jego nagie barki i białe włosy.
Powinienem był natychmiast zasnąć, lecz jakoś nie mogłem.
Cały czas myślałem tylko o tym, że oto jestem z nim sam na sam w jego sypialni, a on jeszcze
mnie nie odesłał, i że to, co się tu ze mną działo, wcale nie było snem. Przeżywałem to ciągle
i ciągle od nowa. W ustach mi zaschło i sen uleciał spod powiek. Chciałem się odezwać, lecz
bałem się.
Tak minął może kwadrans. Zwiece dawały piękny, złoty blask. Pochyliłem się i pocałowałem
mego pana w ramię. Nie powstrzymał mnie. Potem pocałowałem go w plecy, a na koniec w
pośladki. Były gładkie, pozbawione pręg i zaczerwienień, dziewicze pośladki bogatego
dżentelmena z wioski lub wielkiego lorda w zamku.
Poczułem, jak się poruszył pode mną, lecz nie odezwał ani słowem. Pocałowałem szczelinę
między jego pośladkami i dotknąłem językiem różowej dziurki jego odbytu. Poczułem, jak się
wzdrygnął i lekko rozsunął nogi, więc nieco szerzej roze-pchnąłem jego pośladki. Lizałem
jego dziurkę i czułem na języku dziwny, kwaśny smak. Potem delikatnie ją przygryzłem.
Mój własny członek, przyciśnięty do prześcieradła, zaczął się poruszać. Wolniutko
przesunąłem się w dół łoża i przykucnąwszy nad nim, przycisnąłem mój organ do jego uda.
Lizałem znowu jego różową dziurkę, a na koniec wetknąłem w nią język.
 Możesz mnie wziąć, jeśli chcesz  usłyszałem jego cichy głos.
Wróciło to samo paraliżujące zdumienie, gdy zrozumiałem, że chce mnie wziąć do łóżka.
Całowałem i ugniatałem jego gładkie pośladki, po czym przesunąłem w górę i przycisnąłem
usta do jego karku, wsuwając jednocześnie dłonie pod jego ciało. Odnalazłem jego członek,
sztywny, i schwyciłem go w lewą rękę. Wszedłem w niego pospiesznie. Był ciasny, szorstki i
niesłychanie podniecający.
Lekko się skrzywił. Ja jednak byłem cały czas dobrze nawilżony i bez trudu poruszałem się w
nim w przód i w tył. Ująłem jego członek w obie ręce i pociągnąłem go w górę, tak
114
że prawie klęczał pode mną, z twarzą cały czas przyciśniętą do poduszki. Potem
pogalopowałem na nim ostro, uderzając brzuchem o jego gładkie pośladki i coraz mocniej
zaciskając dłonie na jego członku. Słyszałem jego jęki, lecz dopiero gdy udało mi się wydrzeć
z niego krzyk, wytrysnąłem i jednocześnie poczułem jego nasienie na palcach.
Kiedy tym razem opadłem na poduszki, wiedziałem, że zasnę. Pośladki nadal mnie piekły,
nabrzmiałe pręgi na udach pulsowały, lecz byłem zadowolony. Spoglądałem na zielony
satynowy baldachim nade mną i poczułem, jak zapadam w sen. Wiedziałem, że on naciąga na
nas kołdrę i gasi świece, wiedziałem, że jego ramię leży w poprzek mojej piersi... a po chwili
wiedziałem już tylko to, że zapadam się coraz głębiej i głębiej i że ból, który czuję w
mięśniach, jest rozkoszny.
TRISTAN ODSAANIA SW DUSZ
Tristan:
Musiało być już wczesne przedpołudnie, kiedy zostałem obudzony i ściągnięty z łóżka przez
jednego ze służących. Młodzieniec, zbyt młody, żeby być panem, zdawał się rozkoszować
zadaniem karmienia mnie wprost z patelni ustawionej na podłodze w kuchni.
Potem wypchnął mnie na drogę za domem, na której czekała już para pięknych koników, z
lejcami przyczepionymi do pojedynczego orczyka trzymanego przez innego służącego jakieś
pięć stóp za nimi, który pospiesznie pomógł pierwszemu służącemu nałożyć na mnie uprząż.
Mój członek już stał na baczność; bezwiednie stężałem, kiedy chłopcy gwałtownie obracali
mnie to w jedną, to w drugą stronę.
W pobliżu nie było żadnego powozu, jeśli nie liczyć tych na drodze, z kłusującymi konikami
pobrzękującymi uprzężą. Podkowy na ich butach wydawały rześkie, srebrzyste dzwięki,
znacznie lżejsze i szybsze niż podkowy prawdziwych koni. Poczułem, jak mój puls
przyspiesza.
Zostałem ustawiony samotnie za tamtą dwójką, szybko przypięto mi postronki wokół jąder i
członka, ściskając mosznę tak, że jądra wisiały wyciągnięte w przód pod moim naprężonym
organem. Nie potrafiłem powstrzymać się przed skręcaniem, kiedy chłopcy szorstko i mocno
zaciągali rzemienie uprzęży i krępowali mi ręce na plecach. Wokół bioder opletli mnie
grubym pasem, do którego przywiązali mój członek. Wepchnęli we mnie fallus i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •