[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy jednak ujrzał zezwolenie od biskupa, doszedł do wniosku, że
nic nie stoi na przeszkodzie, aby młodzi ludzie zawarli związek mał-
170
żeński. Posłał służącą po modlitewnik i polecił  szczęśliwej młodej
parze" stanąć przed nim, naprzeciwko kominka.
Gdy odczytywał uroczyste formuły, Louisa poczuła, że ich słowa
wnikają głęboko w jej serce. Dziwne, choć przez całe lata marzyła,
że wyjdzie za mąż pięknie wystrojona, w kościele pełnym bliskich
i przyjaciół, teraz nie martwiÅ‚o jej, że stoi w skromnej bawialni, odzia­
na w zwyczajny strój podróżny. Nic się nie liczyło prócz mężczyzny
u jej boku.
Pastor udzielił im sakramentu i porucznik wsunął na palec Louisy
pospolitÄ… zÅ‚otÄ… obrÄ…czkÄ™. Wymienili krótki pocaÅ‚unek, zaledwie mus­
nęli się wargami, ale serce zabiło jej szaleńczo w piersi.
Kiedy wrócili do oberży, zapadał już zmrok. Porucznik okazał się
dziwnie powściągliwy w roli małżonka. Nawet jej nie dotknął, nie
podał ramienia, polecił tylko, żeby kolację dla trzech osób podano do
pokoju, i zamówił dwie sypialnie, każdą z innej strony korytarza.
 Tę noc spędzi z panią panna Smith  wyjaśnił. Ja będę spać gdzie
indziej. Skoro świt ruszamy z powrotem do Londynu. Nim jeszcze na
dobre rozszalejÄ… siÄ™ plotki, nastÄ…pi oficjalne unieważnienie małżeÅ„­
stwa. Może pani wtedy wrócić do Bath, żeby naradzić się ze stryjem
i zapewnić sobie wsparcie rodziny. Zadecydujemy o tym pózniej, już
w mieście.
Louisa skinęła bez słowa głową, nakładając sobie na talerz kolejny
plaster wołowiny. Smakował wspaniale. Czyżby nagle odzyskała apetyt
utracony po tylu fatalnych przejściach?
Po kolacji pożegnały porucznika, który zaczynał już drzemać nad
kieliszkiem wina. Poszły na górę do sypialni.
 Rozpiąć ci suknię?  spytała Gemma.  Służąca zaraz przyniesie
ciepłą wodę do mycia.
 Dobrze.  Louisa zakrÄ™ciÅ‚a na palcu Å›lubnÄ… obrÄ…czkÄ…, najwyraz­
niej używanÄ… i wytartÄ…. Kto jÄ… przedtem nosiÅ‚? Czy poprzednia wÅ‚aÅ›­
cicielka kochała mężczyznę, który wsunął jej ten pierścionek na palec,
całą duszą i ciałem?
 Wolałabym kąpiel. Jak sądzisz, czy może to uprzyjemnić podróż
do Londynu?
171
- Co takiego?  spytała zdumiona Gemma.
A wtedy Louisa, siedząc na skraju łóżka, wyjaśniła jej, co ma na
myśli.
olin, wsparty ramieniem na blacie stołu, siedział tak, jak mu się
wydawaÅ‚o, już od kilku godzin. PróbujÄ…c myÅ›leć o czymkolwiek in­
nym, a nie o kobiecie w pokoju na piętrze. Teraz zdjęła już pewnie
z siebie suknię, a strój podróżny legł na podłodze. Tkanina ześlizgnęła
się z jej bioder i zgrabnych nóg, których kształtu domyślał się pod
cienką powłoką muślinu, spiętrzoną w fałdy dookoła kostek. Służąca
wkładajej przez głowę koszulę nocną. Lekka bielizna obejmuje figurę
o miękkich, wygiętych liniach niby dotyk jego dłoni. Tak chciałby
gładzić każdy centymetr jej ciała.
Nie mógÅ‚ uwolnić siÄ™ od tych obrazów. O maÅ‚o nie jÄ™knÄ…Å‚. Nie wol­
no mu torturować w ten sposób samego siebie. To czyste szaleństwo.
Pociągnął spory łyk wina, lecz nadal, choć wpatrywał się w gasnące na
kominku węgle, miał przed oczami tylko te długie, jasne włosy i pełne
wyrazu niebieskie oczy.
Kiedy Louisa Crookshank naprawdę znajdzie sobie męża, będzie
wspaniaÅ‚Ä…, ale i wymagajÄ…cÄ… żonÄ…! Jej wybranek powinien okazać sta­
nowczość, ale też postÄ™pować wobec niej w sposób Å‚agodny i czuÅ‚y. %7Å‚a­
den mężczyzna - o ile nie jest caÅ‚kowicie wyzuty z honoru - nie zniós­
łby myśli, że może ją unieszczęśliwić. Biada każdemu, kto ośmieliłby się
to zrobić. Colin na jej najmniejszą skargę skoczyłby mu do gardła...
Lucas, nieodpowiedzialny żółtodziób, nigdy nie byÅ‚by dla niej od­
powiednim mężem. NagÅ‚y koniec ich narzeczeÅ„stwa wcale nie zmar­
twił Colina.
Lecz, być może, zraniÅ‚ LouisÄ™? MiaÅ‚ nadziejÄ™, że tak nie byÅ‚o; podob­
nie jak nie chciał, żeby cierpiała z powodu ich osobliwego, fikcyjne-
172
go małżeństwa. Można je było unicestwić na kilka sposobów. Kłopot
w tym, że próbował uratować jej dobre imię, ryzykując pohańbienie
go. Czyżby miał się okazać równie popędliwy jak ona? Nie. W życiu,
tak jak na polu walki, trzeba czasem działać błyskawicznie. A jeżeli
jego plan nie uchroni jej przed innym, gorszym skandalem, wyzwie
każdego mężczyznę w Londynie na pojedynek, jeśli będzie trzeba!
Po tej krańcowo zuchwałej myśli wstał gwałtownie od stołu. Nie
powinien pić więcej wina, nie przynosi mu ulgi. Szkoda, że ona nigdy
siÄ™ nie dowie, jak bardzo jej pragnie. Ale to siÄ™ nie liczy. Nic siÄ™ nie
liczy, prócz jej szczęścia i dobrego imienia.
Wszedł powoli na schody. W całej oberży panowała cisza i spokój.
Dawno odesłał służbę. Otworzył drzwi. W pokoju panował niemal
caÅ‚kowity mrok. Choć na palenisku pÅ‚onÄ…Å‚ ogieÅ„, zastawiono je mo­
siężną osłoną, widział więc przed sobą niewiele. Zaryglował drzwi
i zapalił świeczkę na bocznym stoliku. Nie miał zamiaru się rozbierać.
Wątpił, czy uda mu się zasnąć.
Coś nagle obudziło jego czujność, jakiś cichy dzwięk lub może woń
bzu. Odwrócił się i zaskoczony spostrzegł, że ktoś siedzi w fotelu pod
oknem. Smukły kształt jaśniał niewyraznie w ciemnościach.
Odruchowo sięgnął po broń.
 Och, to chyba niepotrzebne.
RozpoznaÅ‚ ten sam lekki, odrobinÄ™ drżący gÅ‚os, który przedtem sÅ‚y­
szał w domu publicznym. Tym razem nie było w nim strachu.
 Louisa? Panna Crookshank?
 Raczej pani McGregor.
 Jedynie przez kilka dni.  Dobry Boże, czy ona jest aż tak na­
iwna, że nie pojmuje... Wziął głęboko oddech, chcąc jej wyjaśnić, co
powinna robić.
 Musi pani natychmiast stąd wyjść. Nikt nie może nas widzieć
razem.
 Przecież jesteÅ›my małżeÅ„stwem - powiedziaÅ‚a z naciskiem. Naj­
wyrazniej nie miała zamiaru ruszyć się z miejsca.  Nie ma w tym nic
zdrożnego.  Siedziała zbyt daleko od słabej poświaty świeczki, żeby
mógł dostrzec wyraz jej twarzy. Miała na sobie tylko nocną koszulę
173
i cienki peniuar. Widział miękką linię szyi powyżej piersi. One same
zaś były przesłonięte tylko delikatną bielizną.
- Nie rozumie mnie pani. NieÅ‚atwo nam przyjdzie uzyskać unie­
ważnienie małżeÅ„stwa, albo może wcale nie zdoÅ‚amy do tego dopro­
wadzić, jeśli będziemy ze sobą... przestawać jak mąż i żona. Colin
czul siÄ™ jak stara cnotliwa ciotka, lecz w jaki inny sposób mógÅ‚ wyjaÅ›­
nić tej mÅ‚odej damie, jak wiele ryzykowaÅ‚a? Najwyrazniej nie domy­
ślała się nawet, co on teraz czuje.
- Ufam panu - odparła po prostu i wreszcie wstała. Ale zamiast
podejść do drzwi, zbliżyła się ku niemu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •