[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak to! nawet za zapłatą, za dobrą zapłatą!
Och, za zapłatą i za dobrą zapłatą, to znowuż, co innego. Ale, mój przyjacielu, nie
baróo mi się wydaje, abyś był w możności zapłacić, a tym mniej dobrze zapłacić.
To moja rzecz. A czy znalazłbym u pana nieco opieki?
Wyborną opiekę. Mam żonę, która całe życie pielęgnowała chorych; mam starszą
córkę, która goli jak z nut i umie zdjąć i założyć opatrunek nie gorzej ode mnie.
Ileż byś pan policzył za mieszkanie, życie i starania?
Chirurg mruknął, skrobiąc się za ucho: Mieszkanie& życie& starania& Ale któż mi
da pewność zapłaty?
Będę płacił każdego dnia z góry.
Oto, co się nazywa mówić&
Ale, panie, zdaje mi się, że pan nie słucha.
PAN: Nie, Kubusiu, było napisane w górze, że tym razem, który nie bęóie ostatnim,
bęóiesz mówił, nie znajdując uszu do słuchania.
Kiedy się nie słucha tego, co ktoś mówi, wówczas albo się nie myśli o niczym,
albo się myśli o czym innym: która z tych dwu okoliczności zachoóiła u pana?
PAN: Ta ostatnia. Myślałem o tym, co mówił jeden z czarnych lokai jadących za
karawanem, a mianowicie iż przez śmierć przyjaciela kapitan twój postradał przyjemność
pojedynkowania się przynajmniej raz na tyóień. Czy ty zrozumiałeś?
KUBUZ: Oczywiście.
PAN: Jest to zagadka, za której rozwiązanie mocno ci będę wóięczny.
KUBUZ: Kiż diabeł zależy panu na tym?
PAN: Niewiele; ale kiedy mówisz, chcesz prawdopodobnie, aby cię słuchano?
KUBUZ: Rozumie się samo przez się.
PAN: Otóż sumiennie wyznaję, nie umiałbym ci tego zaręczyć, dopóki to mgliste
odezwanie bęóie mi się kołatać po mózgownicy. Uwolń mnie od niego, proszę cię.
KUBUZ: Niech i tak bęóie! Ale przysięgn3 pan bodaj, że nie bęóiesz przerywał.
PAN: Na wszelki wypadek przysięgam.
KUBUZ: Otóż mój kapitan, człowiek dobry, człowiek dwornych obyczajów, człowiek
wielkich zalet, jeden z najlepszych oficerów korpusu, ale zarazem nieco óiwak, zaprzy-
jaznił się był z drugim oficerem tegoż samego korpusu, również człowiekiem dobrym,
de is dide ot Kubuś fatalista i jego pan 27
człowiekiem dwornych obyczajów, człowiekiem wielkich zalet i równie dobrym oficerem,
ale równie wielkim óiwakiem jak on&
Kubuś miał właśnie rozpocząć historię kapitana, kiedy przerwał mu nowy zgiełk: zno-
wuż ujrzeli gromadę luói i koni doganiającą ich z tyłu. Był to ten sam karawan, jadący
z powrotem. Otaczali go& strażnicy celni? Nie. %7łandarmi konni? Być może.
Jak bądz się rzeczy miały, na czele orszaku jechał ksiąó w sutannie i komży, z rękami
związanymi na plecach, czarny woznica z rękami związanymi na plecach i dwaj czarni
lokaje z rękami związanymi na plecach. Któż opisze zdumienie Kubusia! Zmiał się i wy-
krzykiwał jak najęty: Kapitan, biedny kapitan nie umarł! I Bogu niech bęóie chwała! &
Następnie obraca konia na miejscu, spina ostrogami i pęói cwałem naprzeciw mniema-
nego konduktu. Ledwie zbliżył się na jakie trzyóieści kroków, kiedy strażnicy celni (lub
też konni żandarmi) zwracają wprost na niego lu muszkietów i krzyczą: Stój, nawracaj
natychmiast lub zginiesz! & I Kubuś zatrzymał się w miejscu, zapytał w myśli swego losu;
zdało mu się, że los powiada: nawracaj , co też uczynił. Pan rzekł: No i co, Kubusiu,
cóż tam takiego? .
KUBUZ: Na honor, nie wiem.
PAN: A dlaczego?
KUBUZ: I tego też nie wiem.
PAN: Zobaczysz, że to przemytnicy, którzy napełnili trumnę zakazanym towarem,
a których pózniej ci sami hultaje, od których nabyli towar, zdraóili celnikom.
KUBUZ: Ale skąd ten karawan z herbami kapitana?
PAN: Albo też jakie wykraóenie. Kto wie, może w trumnie była ukryta kobieta,
panna albo zakonnica: kto leży pod całunem, nie musi być umarły.
KUBUZ: Ale skąd ten karawan z herbami kapitana?
PAN: Skąd ci się podoba; ale dokończ historii o nim samym.
KUBUZ: Zależy panu jeszcze na tej historii? A może on żyje?
PAN: A cóż to ma do rzeczy?
Słowo, Prawda
KUBUZ: Nie lubię mówić o żyjących, raz po raz bowiem człowiek musi się rumienić za
to, co o nich powie dobrego czy złego: dobrego, które popsują, lub złego, które naprawią.
PAN: Nie bądz ani mdłym chwalcą, ani zgryzliwym cenzorem; mów rzeczy, jak są.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]