[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Doskonale zareklamuje firmę.
Stanął tuż za nią i wskazał na wielkie okna wychodzące na ulicę. Podążyła wzrokiem za jego ręką.
- Z tego, co wiem, będą cię filmowali pod kilkoma kątami. Również w nocy, na tle tych okien.
- Super.
Jej młodzieżowy język rozbawił go. Stał tyłem do głównego holu. Kiedy odwrócił się, żeby coś
powiedzieć, za jego plecami rozległ się nagle potworny huk Zabolały go uszy. Rzucił okiem za
siebie. Wyrwane z zawiasów drzwi poleciały w jego stronę. Rozejrzał się zaniepokojony i w tym
momencie drzwi uderzyły go w ramię i pchnęły na April. Upadli na podłogę. Po chwili kawałki
drewna i tynku posypały się na nich. Cały hol w jednej chwili zamienił się w rumowisko.
Szyby w oknach popękały. Ludzie krzyczeli, a Jake czuł silny ból w uszach. Był ogłuszony!
Instynktownie osłaniał April całym ciałem. Drżała ze strachu. Przytrzymał ją pod sobą. Coś
uderzyło go w nogę. Nie czuł bólu, ale nagle zrobiło mu się dziwnie ciepło, jakby po udzie popły-
nęła krew. Gryzący kurz dławił go i drapał w oczy. Nic nie widział. Nie wiedział, co się stało.
Czas mijał. Nagle usłyszał w oddali kobiecy głos.
- Panie Talbot. Panie Talbot! Jake?
- April - wykrztusił z trudem. Podniósł się z wysiłkiem; i na chwilę stracił przytomność.
Kate przepychała się przez gęstniejący tłum policjantów w kierunku holu hotelowego. Ktoś na nią
krzyknął i próbował chwycić za ramię. Wyrwała się. Serce waliło jej z przerażenia, kiedy kawałki
drewna, szkło i metal zachrzęściły jej pod stopami.
- April - krzyknęła. - Jake! O Boże, gdzie jesteście?
- Mamo!
Głos April sprawił, że ugięły się pod nią nogi. Zrobiło jej się słabo ze strachu. Cała drżała i nie
mogła zrobić ani kroku.
Zza rumowiska gruzów wyłoniła się jej córka. Włosy miała białe od pyłu, a ubranie podarte i
brudne. Podbiegła i rzuciła się w ramiona Kate.
- Jesteś ranna? Coś ci jest? - bełkotała Kate.
- Nie. Wszystko w porządku. Ale... - rozpłakała się.
- O Boże - jęknęła Kate. - Jake...
- Chyba nic mu nie jest. Zabrali go do karetki, o tam. - April machnęła ręką w kierunku holu,
gdzie zaopiekowano się rannymi.
Kate szarpnęła się do przodu, ale April chwyciła ją za ramię. Wśród rannych nie było widać
Jake a.
- Mamo. - April chwyciła rękę matki. - On jest tam.
Kate z ulgą dostrzegła, że Jake stoi o własnych siłach. Opierał się o ścianę. Rozmawiał z
mężczyzną w ciemnym garniturze i szarych spodniach, który wyglądał na glinę.
Zauważył ją, ale wyraz skupienia nie schodził mu z twarzy. Wyciągnął rękę i Kate podbiegła do
niego. Padła mu w objęcia, April tuż za nią.
Stali tak przytuleni we trójkę. Jake ukrył twarz w jej włosach. Po chwili zwrócił się do stojącego
przy nim mężczyzny.
- Detektyw Marsh, Kate Rose, matka April.
- Pani też tu była? - zapytał policjant, marszcząc brwi.
- Nie. Siedziałam w restauracji niedaleko stąd. Usłyszałam o wybuchu. Wiedziałam, że Jake i
April są tutaj i... - Wciągnęła głęboko powietrze.
- Nieważne - Jake przerwał jej drżącym głosem.
Zobaczyła, że ma rozdartą nogawkę i zabandażowane udo.
- Co ci jest?
- Drobny odłamek. Nic mi nie będzie. Ale ramię będzie jutro bolało. - Poruszył się sztywno.
- Co się stało? - zapytała.
- Dobre pytanie. - Jake spojrzał na policjanta.
- Zaraz skończymy, proszę pani.
Kate niechętnie wypuściła Jake a z uścisku i pozwoliła mu dokończyć rozmowę.
Odeszła na bok, z dala od zniszczonego holu. Jake, Gary i kilku innych pracowników rozmawiali
z policjantami. Stali całą grupą obok rumowiska. Panele, o których Jake opowiadał jej z taką dumą
poprzedniego dnia, odpadły od ścian i rozsypały się na kawałki. Oczywiście wszystko można
naprawić, ale dopasowanie ich z powrotem potrwa wieki.
Widok był żałosny. Na szczęście Jake i April byli cali i zdrowi. Kate poczuła, jak ogarnia ją
gniew. Dla-czego? Po co tyle zniszczeń? Nie mogła zrozumieć wandalizmu! Gdyby chodziło o
włamanie, potłuczone szyby i wywalone drzwi można by jakoś wytłumaczyć, ale po co ktoś
niszczył hotel? Jaki w tym cel?
Dlaczego?...
Z fragmentów podsłuchanych rozmów wynikało, że wybuch nastąpił w kuchni. Wyciek gazu
spowodowany przez kogoś zniszczył prawie połowę pomieszczenia. Na szczęście niewiele więcej
zostało uszkodzone, chociaż siła eksplozji wywaliła drzwi i szyby w pobliżu. Olbrzymie okna w
głównym holu zostały nie naruszone, ale inne rozpadły się i szkło zasypało całe pomieszczenie.
Ludzie byli mocno pokaleczeni. Jake dostał odłamkiem szkła w nogę.
Dzięki Bogu wszyscy mieli szczęście: goście, personel i właściciele. Mogło być o wiele gorzej.
Kuchnia wyglądała fatalnie, ale na szczęście przebywało tam niewielu pracowników, bo o tej
porze pracy było mniej. Nikt nie znalazł się w bezpośrednim zasięgu wybuchu. Hol też był prawie
pusty. Jake i April niestety znalezli się najbliżej miejsca eksplozji.
Nikt niczego nie zauważył. Winowajca zdołał zakraść się do środka, zrobić swoje i uciec
niepostrzeżenie. To nie był przypadek. Ktoś wybrał ten hotel i uszkodził to, co wykonała firma
Jake a. Ale w jakim celu?
Jake odszedł od grupy ludzi i podszedł do Kate sprawdzić, czy wszystko w porządku.
- Wygląda na to, że w kuchni są największe szkody. W holu też trzeba będzie wszystko naprawić.
- Jake, dlaczego ty?
- Nie wiem. Zupełnie tak jak w pasażu handlowym.
- Ktoś chce zwrócić na siebie uwagę - zauważyła Kate i dodała: - Jake, musisz odpocząć.
- Nie podziękowałam za uratowanie mi życia - powiedziała cicho April. - Wielkie dzięki.
- Przykro mi, że musiałaś być świadkiem czegoś takiego.
- Na szczęście nic mi nie jest - zapewniła go. - Mama ma rację, musisz odpocząć.
- Może pojedziemy do szpitala? - spytała Kate. - Mogę prowadzić twój samochód.
- Po prostu zawiez mnie do domu - powiedział spokojnie. W jego głosie usłyszała znajomy ciepły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]