[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mądrzejsza.
 Zamknij się, Brad.  Will spostrzegł łzy płynące po policzkach
Caroliny.  Caro...  Wyciągnął rękę, aby jej dotknąć.
Cofnęła się. Przeszyła brata surowym wzrokiem.
 Nie wiem, czy zdą\yłeś zauwa\yć, ale jestem dorosłą kobietą i
odpowiadam za swoje decyzje.  Jej głos zabrzmiał bardzo stanowczo. Will
popatrzył na nią z podziwem.  I na własny rachunek popełniam błędy.
Twarz Willa stę\ała, gdy w pełni dotarło do niego znaczenie jej słów 
uwa\ała, \e to była jedna wielka pomyłka.
 Brad, chcę, \ebyś wrócił ze mną do domku. Will  głos jej się lekko
załamał  pora, abyśmy wszyscy zaczęli się zachowywać jak przystało na ludzi
w naszym wieku.
 Myślałem, \e tak się właśnie zachowujesz, \e jesteś inna ni\ kobiety,
które znałem. Wydawało mi się, \e pragniesz ode mnie czegoś więcej.  Will
nie krył drwiny.
Nie mogła słuchać tego dalej w obecności brata ani, tym bardziej,
wdawać się w dyskusję. Ruszyła za nim w stronę domku.
ROZDZIAA 12
 Słuchaj, zdaję sobie sprawę, \e od rozwodu czułaś się osamotniona.
Wiem te\, jaki wpływ ma Will na kobiety, ale...
 Brad, proszę! Nie chcę o tym rozmawiać.
Carolina skupiła całą uwagę na prowadzeniu samochodu, by nie myśleć o
tym, \e właśnie jedzie na lotnisko i \e poleci do Los Angeles bez po\egnania,
choćby zdawkowego, z Willem.
 Ja te\ dziś wyje\d\am  stwierdził Brad z niesmakiem.  Nigdy nie
sądziłem, \e Will zrobi mi coś takiego.
Nie wierzyła własnym uszom.
 A có\ on ci właściwie zrobił?
 Sama najlepiej wiesz. Dał mi słowo, \e z tobą nie będzie...  Brad
umilkł zakłopotany, jak gdyby miał przed oczami pamiętną scenę.
Carolina zaczerwieniła się po korzonki włosów, lecz musiała wyjaśnić
sprawę.
 To naprawdę nie ma z tobą nic wspólnego. To sprawa między Willem a
mną.  Zerknęła na brata. Wyglądał na przygnębionego.  Nie niszcz starej
przyjazni z powodu czegoś, co trwało ledwie tydzień.
 Nie rozumiesz. To sprawa honoru. Obiecał, \e nie zbli\y się do ciebie
pod \adnym pozorem. Powiedziałem mu, \e wcią\ ci zale\y na Paulu i...
 Mo\e mi pomógł.
Brad odwrócił się twarzą do siostry.
 Słucham?
Carolina dopiero teraz w pełni uświadomiła sobie tę prawdę. Tak, Will jej
pomógł. Scałował ból rozczarowania i nie dotrzymanych obietnic, które
wyniosła z mał\eństwa. Dzięki niemu zrozumiała, \e znów jest zdolna do
miłości. To Will sprawił, \e po raz pierwszy od rozwodu odwa\yła się zbli\yć
do mę\czyzny, \e pokonała lęk i uprzedzenia.
 Dzięki Willowi zrozumiałam, \e mo\e nie zechcę zostać sama przez
resztę \ycia. śe kiedyś, w przyszłości, znajdę szczęście w nowym związku.
 Przecie\ zdajesz sobie sprawę, \e Will nie zostanie tu na zawsze 
ostrzegł Brad po namyśle.
Od początku wiedziała, \e Will odejdzie. Byli tymczasowymi
współlokatorami, tymczasowymi współpracownikami i tymczasowymi
kochankami. Powróciły wątpliwości. Czy będzie w stanie przejść do porządku
nad nieuchronnym rozstaniem z Willem? Czy nale\y do kobiet, które potrafią
nawiązać przelotną znajomość? W dodatku zakładała, \e się nie zaanga\uje...
Chyba niesłusznie.
 Tak, wiem.  Musiała przestać o tym myśleć, poniewa\ czuła, \e
rozpadnie się na tysiąc kawałków.  Był dla mnie dobry. Nie powinieneś go tak
potraktować.
 Okłamał mnie.  W głosie Brada znów zabrzmiał gniew.  Spytałem go
prosto z mostu, czy...
 Skłamał, poniewa\ przypuszczał, \e nie zechcesz poznać prawdy.
Przynajmniej porozmawiaj z nim, zanim wyjedziesz.  Powracała do roli
starszej siostry.  Odbądzcie powa\ną rozmowę, nie kłótnię. Nie musisz bronić
mojej cnoty.  Twarz Caroliny rozjaśnił blady uśmiech.  Trochę na to za
pózno.
 Zamierzasz spotkać się z Paulem w Los Angeles?
 Nie wiem.
Ostatnio nie zaprzątała sobie głowy byłym mę\em. Nie pamiętała nawet,
co mu powiedziała przez telefon poprzedniego wieczoru. Skręciła w drogę
wiodącą na lotnisko.
 Nie zmieniaj tematu. Porozmawiasz z Willem?
 Nie wiem. Mo\e?  Wzruszył ramionami niczym rozzłoszczony
chłopiec.  No dobra.
A więc jednak coś osiągnęła. Jeśli Brad i Will pozostaną przyjaciółmi,
cała ta sprawa nie zakończy się całkowitą klęską. W uszach Caroliny
zadzwięczały słowa Willa:  Myślałem, \e tak się właśnie zachowujesz, \e jesteś
inna ni\ kobiety, które znałem. Wydawało mi się, \e pragniesz ode mnie czegoś
więcej . Zatrzymała samochód przy krawę\niku. Zaczynała \ycie na jałowym
biegu.
Ju\ pierwszy z zaplanowanych trzech dni wystawy okazał się sukcesem.
Carolina wróciła zmęczona do pokoju hotelowego i z westchnieniem ulgi
zrzuciła pantofle. Powinna być zadowolona. Jej wysiłek został nagrodzony.
Bi\uteria znalazła uznanie, dotarły do niej pochlebne opinie. Sprawy zawodowe
układały się pomyślnie, czego nie dało się powiedzieć o \yciu osobistym.
Paul, zgodnie z zapowiedzią, pojawił się na wernisa\u. Wymienili parę
zdań i umówili się na wieczór. Carolina zerknęła na zegarek. Mają się spotkać
za półtorej godziny. Właściwie nie wiedziała, dlaczego się zgodziła. Mo\e nie
chciała zostać sama ze swymi myślami?
Weszła pod prysznic. Czy powinna zadzwonić do Willa? Nie, to, co
chciała mu powiedzieć, nie nadawało się na telefoniczną rozmowę. A jeśli nie
zastanie go po powrocie do domu? Wolała się nad tym nie zastanawiać.
Najwa\niejsze teraz to zająć się czymś. Dokończyła toaletę, ubrała się i
rozplotła warkocz.
 Hej, stary, powiedziałem przepraszam. Co z tobą?  narzekał Brad. 
Wiem, \e nie zrobiłem ci krzywdy tamtym ciosem.
Will wpatrywał się w przyjaciela i miał ochotę mocno nim potrząsnąć. Na
usta cisnęła się odpowiedz: Nie chodziło o bójkę, ty kapuściana głowo!
Chodziło o minę twojej siostry!
 To nie twoja wina  odezwał się wreszcie.
Nie wiedział, do kogo mieć pretensje. Wiedział natomiast, \e
dotychczasowa beztroska, z jaką traktował \ycie, gdzieś się ulotniła.
Zaanga\ował się, to jasne.
 To, co się wydarzyło między tobą a Caro, wydaje mi się nie na miejscu.
Nie pojmuję, co cię w niej pociąga. Jest starsza o co najmniej...
 Daj spokój, Brad.
Will zaczynał dochodzić do wniosku, \e przyjaciel jest znacznie mniej
dojrzały od niego i nie rozumie wielu rzeczy. Sposób, w jaki zareagował na
myśl, \e dotykał jego siostry...
 Obiecałem Carolinie, \e o tym porozmawiamy.
Will, który cały czas krą\ył po pokoju, znieruchomiał i z
niedowierzaniem spojrzał na Brada przymru\onymi ze złości oczami.
 Carolina chciała, \ebyś rozmawiał ze mną o nas? Brad zaczął się
wycofywać.
 Có\, niezupełnie. Wymogła na mnie, \ebym cię przeprosił.
 Czy\by? Pewnie zaraz spytasz o moje zamiary. Brad wzruszył
ramionami.
 Nie martw się. Znam cię nie od dziś. Wiem, jak postępujesz z
kobietami. Carolina te\ wie.
 O czym ty mówisz?!  Will podniósł głos.
 Ona wie, \e wasz romansik to przelotna sprawa. Powiedziała:  Nie
niszcz starej przyjazni z powodu czegoś, co trwało ledwie tydzień .
Ledwie tydzień? Will zamarł. Nie przypuszczał, \e | to a\ tak będzie
bolało. Dała im tylko tydzień, jeden tydzień... Nie mógł się z tym pogodzić.
Przecie\ byli jak dwie idealnie pasujące do siebie połówki. Czy słowa Caroliny
miały coś wspólnego z telefonem od byłego mę\a? Tak dalej być nie mo\e. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •