[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jack obiecał, że będą?
Tak powiedział, więc biegnij do domu i pomyśl, w co się
wystroisz. Niedługo przyjdę.
Beth potrzebowała czasu, żeby się zastanowić, jak zerwać
zaręczyny, żeby ta decyzja dla wszystkich była przekonująca.
Ciekawe, czy owo przedstawienie przypadnie do gustu pastorowi,
burmistrzowi, dziedzicowi z sąsiedniego majątku oraz ich żonom. Czy
ojciec zdoła w końcu pojąć, co nią kieruje?
Ostatnio nazywał Jacka przyszłym zięciem, choć ten zniknął z
horyzontu. Ogłoszenie sygnowane przez papę zostało opublikowane w
92
RS
londyńskiej gazecie, ale Beth dowiedziała się o tym po fakcie.
Zapewne papa stracił do niej cierpliwość, gdy oficjalnie
zapowiedziano rychły ślub lorda Harnella z Aurelią Sapps.
Beth nie chciała wszczynać kłótni, bo miała poważniejszy
problem. Jack niepostrzeżenie skradł jej serce.
93
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Dzień Bożego Narodzenia był chłodny i dżdżysty. I dobrze,
ponieważ od samego rana Beth miała fatalny humor. Najchętniej
płakałaby ze złości. Przez całą noc nie zmrużyła oka, próbując sobie
wyobrazić, jak rzuca Jackowi w twarz wyimaginowane zarzuty i
zrywa zaręczyny, ale za każdym razem owa scena kończyła się tym,
że brał ją w ramiona i wielkodusznie wybaczał przewinienia, które w
oczach innych uchodziły za kompromitujące.
Nie pochłonęły jej przygotowania do świątecznego obiadu.
Włączyła się w nie bez entuzjazmu. Nawet radość córeczek, które
zostały przewiezione do dworu, nie pomogła jej otrząsnąć się z
przygnębienia. Baron Goodson nalegał, żeby umieszczono je w
nieużywanym od lat pokoju dziecinnym. Beth krótko się tym cieszyła,
bo znów opadły ją czarne myśli. No cóż, dobre i to, że pół roku po
fakcie zechciał przyjąć do wiadomości decyzję córki o adoptowaniu
dziewczynek. Dotąd uważał, że to przelotny kaprys. Co dziwniejsze,
nawet matka raczyła wyjść dzieciom na spotkanie i przywitała je w
nowym domu.
Większość gości od godziny była już w Goodson House.
Zachwycali się ciepłem i przyjazną atmosferą domu wspaniale
ozdobionego świątecznymi dekoracjami. Nad kominkami wisiały
girlandy z ostrokrzewu, bluszczu oraz innych roślin. Opleciono nimi
także balustrady schodów i świeczniki. Wielki gwiazdkowy pień tlił
się na palenisku, a w powietrzu czuło się woń cynamonu oraz gałki
94
RS
muszkatołowej. Zbliżała się pora obiadu, a braci Keithów wciąż nie
było.
Nareszcie! Przyjechali! zawołała Eufemia, wyglądając przez
okno, z którego było widać kolisty podjazd. Dała Beth lekkiego
kuksańca. A już się bałam, że zmienili zdanie. Strasznie się guzdrali.
Pobiegniemy do drzwi, żeby ich powitać?
Stój! rozkazała Beth. Nie zamierzała ruszać się od for-
tepianu. Dotknęła klawiszy, cicho zagrała kolędę i popatrzyła kuzynce
prosto w oczy. Okaż trochę powściągliwości, Eufemio. I nie
wstrzymuj oddechu, jeśli łaska, bo suknia ci pęknie.
Zazdrościsz, bo nie masz się czym pochwalić drwiła
przyjaznie Eufemia. Wyprostuj się. Już idą.
Keithowie przywitali się pospiesznie z innymi gośćmi i podeszli
do panien. Colin był pierwszy. Skinął głową Beth i natychmiast
zwrócił się do Eufemii. Odeszli na bok, żeby spokojnie porozmawiać,
a Beth została sama z Jackiem.
Pięknie grasz powiedział, opierając się łokciem o pudło
instrumentu. Zpiewasz?
Nie najlepiej przyznała. A ty?
Skrzeczę jak żaba w stawie. Chcesz posłuchać?
Beth wybuchnęła śmiechem i poprzestała na pierwszej zwrotce
kolędy. Nie mogła skupić się na grze.
Nie, dziękuję. Wystraszysz nam gości. Byłabym
niepocieszona, gdyby w taką pogodę umknęli do domu, nie
pokrzepiwszy się wcześniej smacznym jedzeniem.
95
RS
W tym momencie lokaj oznajmił, że podano do stołu. Beth
wstała, a Jack ujął jej dłoń i zamiast cmoknąć ustami powietrze złożył
prawdziwy pocałunek. Nikt się na to nie krzywił, ponieważ byli
zaręczeni. Wszyscy czytali ogłoszenie w gazecie. Wiedziano, że Jack
rzeczywiście oświadczył się Beth, a ona formalnie go przyjęła.
Jak dzieci? zapytał, gdy szli do jadalni. Są tutaj?
Zostały z Darcy na górze. Beth odwróciła wzrok. Ojciec
uznał, że w domku jest za zimno, a temperatura wciąż spada.
Cieszy mnie, że okazał współczucie, zwłaszcza że to jego
wnuczki. Czy pózniej niania sprowadzi je na dół?
Dziwne pytanie. Beth nie rozumiała, o co mu chodzi.
Ależ skąd! Po co miałaby je tu zabierać?
Dlaczego nie? Chciałbym im dożyć życzenia i wręczyć
prezenty. Mam dla ruch rozmaite błyskotki i mnóstwo słodyczy.
O co mu chodzi?
Miło z twojej strony, ale takie maleństwa powinny zostać w
pokoju dziecinnym.
Aha! Gdyby pojawiły się w salonie, wasi goście zapewne
byliby zbici z tropu. Słusznie domyślam się, że o nich nie wiedzą?
Powiódł spojrzeniem po twarzach zgromadzonych przy stole
biesiadników. Pastor Dunn, dziedzic McFaddin, burmistrz Tanner
oraz szanowne małżonki.
Beth cierpliwie słuchała uwag Jacka, który nie miał pojęcia, w
jakich okolicznościach przyszły na świat jej córeczki.
Wręcz przeciwnie. Całe sąsiedztwo wie, że są moje.
96
RS
W takim razie czemu je ukrywasz? To śliczne dzieciaki. Jego
słowa zabrzmiały niczym wyzwanie.
Na dodatek wyjątkowo grzeczne i potulne dodała Beth,
ironicznie unoszÄ…c brwi.
Jack nie wybuchnął śmiechem, choć tego oczekiwała.
Każ je przyprowadzić. Dobrze pamiętam, że Colina i mnie
chowano przed gośćmi. Sama widzisz, że takie postępowanie
stryjostwa zostawiło w nas trwały ślad.
Beth spochmurniała, uświadomiwszy sobie, że nie miał
szczęśliwego dzieciństwa. W jej wspomnieniach stary Whitworth
pozostał człowiekiem niezbyt sympatycznym, a jego żona stale
narzekała.
Nie martw się. Dziewczynki są za małe, żeby czuły się
poniżone i postponowane.
Jack milczał, ale zacisnął usta i odwrócił wzrok.
No, dobrze ustąpiła. Każę Darcy ubrać je odświętnie i po
deserze sprowadzić na dół. Ale ostrzegam, jeśli śpią, nic z tego nie
będzie. Sam widziałeś, co się dzieje, gdy brak im popołudniowej
drzemki. Zatrzymała się na moment, żeby wydać lokajowi
polecenie, i odprowadziła go wzrokiem, gdy pobiegł na górę
przekazać je niani.
Jack ścisnął jej dłoń, a twarz mu się wypogodziła. Radosna mina
była dla Beth najlepszą zapłatą za wszelkie uciążliwości, które mogła
spowodować osobliwa prośba. Nie rozumiała, czemu tak nalegał, lecz
nagle poweselała ogarnięta prawdziwie świątecznym nastrojem.
97
RS
Jack byłby wspaniałym ojcem! Szkoda, że jej nie kocha. A może
jednak? Czyżby wczoraj mówił szczerze?
Zwiąteczny obiad był udany, choć Beth jadła niewiele.
Rozmawiała tylko z Jackiem, inni goście w ogóle ich nie zagadywali.
Dopiero przy deserze baron Goodson podniósł się z krzesła i
widelcem zastukał w kieliszek, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
Wznoszę toast oznajmił. Zdrowie mojej córki oraz jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]