[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sama siebie, zamienia si w nienawi , mi , jak przedtem kocha a krewnych i bliskich,
cho pozostaje, ale ju ich tylko kocha dla Boga, a mi nieprzyjació do takiego dochodzi
w niej bohaterstwa, e gdyby nie ci e i niew tpliwe tego dowody, trudno by temu da
wiar . Nade wszystko za mi Boga tak si w niej pot guje i tak w niej ro nie bez miary,
e nieraz staje si dla niej m czarni , przewy szaj jej si y naturalne. Za czym ustaj c i
jakoby umieraj c od zbytniego jej nawa u, mówi: Ob cie mi kwieciem, obsypcie mi
jab kami, bo mdlej z mi ci .
ROZDZIA 7
Mówi o wielkich pragnieniach, jakie odczuwa oblubienica, aby cierpie dla Boga i dla
bli nich, i o owocach, jakie te dusze zjednoczone z Bogiem przynosz dla ca ego Ko cio a.
30
Ob cie mi kwieciem, obsypcie mi jab kami, bo mdlej z mi ci (Pnp 2, 5).
l. O jak e dobrze ta boska mowa stosuje si do mego przedmiotu! Wi c s odko ci zabija,
oblubienico wi ta? Jest ona rzeczywi cie, jak si o tym przekona am, nieraz tak nadmierna,
wyniszcza niejako dusz i odbiera jej mo no pozostania jeszcze przy yciu. Ustajesz i ty
od tej s odko ci, o kwiecie prosisz? Jakie to kwiecie? Kwiaty przecie nie mog by
lekarstwem na twoj chorob , chyba, e dlatego o nie (s.147) prosisz, aby ju naprawd
umar a? W istocie bowiem nie ma nic, czego by dusza w tym stanie mocniej nad mier
po da a. Ale snad nie to ma na my li Oblubienica, bo mówi: Ob cie mi kwieciem ; a
kto prosi, aby go wsparto, ten chyba nie mierci pragnie jeno raczej ycia, aby móg jeszcze w
czymkolwiek us Temu, o którym wie, e Mu wszystko jest winien.
2. Nie s cie, córki, by by a jaka przesada w tym, co mówi , e dusza umiera. Jest tu
bowiem prawdziwe konanie i umieranie; prawdziwie mi tu z tak nieraz dzia a pot , i
ca kowicie opanowuje i poch ania wszystkie w adze przyrodzone. Znam jedn osob , której w
chwili, gdy zostawa a na tym stopniu modlitwy, dano by o s ysze g os, cudownie pi kn
pie piewaj cy. I osoba ta, jak upewnia, takie mia a uczucie, jakby dusza jej, gdyby on
piew nie usta , ju ju mia a wyj z cia a od tej nadmiernej s odyczy i rozkoszy, których Pan
dawa jej kosztowa . Jego Boski Majestat, nie chc c by umar a, kaza zaprzesta tego piewu,
ona bowiem w tym zupe nym zawieszeniu swoich w adz prosi o to sama nie mog a; mog a
tylko umrze , maj c odj zupe nie wszelk mo no jakiego b zewn trznego dzia ania i
poruszenia, chocia by czu a niebezpiecze stwo nad ni wisz ce. By to stan taki, jak
wówczas, gdy komu w g bokim nie pogr onemu ni si , e grozi mu jakie wielkie
nieszcz cie i chcia by si z niego ocali , a ust otworzy ani o ratunek wo nie mo e.
3. Taka jest tylko ró nica, e to, co we wspomnianym wy ej zdarzeniu duszy grozi o,
bynajmniej nie przedstawia o si jej jako nieszcz cie, aniby si te chcia a od niego uchyli .
mier nie by aby jej przykra, przeciwnie, by aby najwi ksz dla niej pociech , bo tego tylko
pragnie. O, jak e szcz liwa by aby to mier , ponie cios miertelny z r ki takiej mi ci!
(s.148) Ale Pan w takich chwilach daje jej wiat o, aby pozna a, i chce, aby jeszcze a. A
wtedy ona, czuj c, e tej niebieskiej rozkoszy s aba jej natura nie zniesie, prosi Go o inn
ask dla wyj cia z tej najwi kszej i mówi: Ob cie mi kwieciem .
Inny jest zapach tego kwiecia, ni tych kwiatów, które tu na ziemi pachn . Przez to kwiecie, o
które tu prosi, rozumie ona, jak ja sobie jej s owa t umacz , ask czynienia wielkich rzeczy
na chwa naszego Pana i na po ytek bli nich. Dla otrzymania te tej aski, ch tnie si zgadza
na pozbawienie siebie onej rozkoszy i pociechy wewn trznej. Mog oby si zdawa , e straci
na zamianie, gdy Pan tej jej pro by wys ucha. Zdaje si bowiem, e im wi cej b dzie oddana
yciu czynnemu, tym mniej b dzie mog a si cieszy yciem bogomy lnym, ale to tylko
pozornie. W duszy do tego stanu podniesionej, Marta zawsze idzie w parze z Mari . Bowiem
w jej yciu czynnym i na pozór zewn trznym dzia a to, co wewn trz jest i sprawy ycia
czynnego, gdy z tego korzenia wyrastaj , s prawdziwym i wonnym kwieciem, bo rodz si
na drzewie mi ci Bo ej. Dla Niego te samego, bez adnego wzgl du na sam siebie,
wydaje je dusza, za czym i wo tego kwiecia daleko si rozchodzi, na po ytek wielu, nie
przemija pr dko, ale wielkie i d ugotrwa e sprawia skutki.
4. Obja ni to lepiej, aby cie rzecz nale ycie zrozumia y. We my na przyk ad kaznodziej ,
wyg aszaj cego kazanie. Ma on intencj , by kazanie jego by o na po ytek tym, którzy go
31
uchaj , nie jest jednak tak umartwiony i wolny od wzgl dów ludzkich, by nie pragn
zarazem spodoba si s uchaczom, zjedna sobie s aw znakomitego mówcy i uró w
znaczenie, albo w nagrod za swoje zalety krasomówcze pozyska jakie wy sze stanowisko.
Podobnych przyk adów mog abym przytoczy wiele. Jest bowiem wielu, którzy w ró ny
sposób oddaj znaczne us ugi bli nim, i to z dobrym zamiarem, ale czyni to z wielk
ogl dno ci , by sami co na tym nie stracili albo si komu nie narazili. Boj si nara na
prze ladowanie; staraj si o aski królów i panów, i o popularno u ludu; s owem, we
wszystkim post puj z tym ogl daniem si na opini i s dy (s.149) ludzkie, które w takim s
powa aniu u wiata. Tym te pozorem pokrywaj i t umacz wiele swych niedoskona ci, i
zowi to roztropno ci . Da by Bóg, by to by a prawdziwa roztropno .
5. Przypu my, e te ich sprawy istotnie b Bogu na chwa i wiele przynios po ytku; ale
nie zdaje mi si , by by y one tym kwieciem, o które prosi oblubienica. Kwiecie to bowiem,
jak s dz , jest to czyste i wy czne w ka dej sprawie szukanie jedynie czci i chwa y Bo ej.
Dusza te , któr Pan do tego stanu wyniesie, jak si o tym sama przekona am, tak zupe nie
nic nie my li o sobie, ani nie pyta o w asny zysk czy strat , jak gdyby zgo a nie istnia a. Tego
jedynie patrzy, aby s a i pociech sprawi a Panu. Wiedz c za , jak niesko czon
mi ci Pan mi uje dusze ludzkie, i pragn c dogodzi tej Jego mi ci, zrzeka si ch tnie
swoich przyjemno ci, by s jak najgorliwiej tym duszom ukochanym i wskaza im,
wed ug mo no ci, prawdy do zbawienia potrzebne. Nic si te , jak mówi am, o to nie
troszczy, czy na takim po wi ceniu siebie sama nie straci. Nic wi cej nie ma na my li, tylko
po ytek bli nich i dla wi kszej chwa y Bo ej ca a si im z zapomnieniem o sobie oddaje,
gotowa i ycie w asne, na wzór m czenników, w tym boju o zbawienie dusz po . Mówi
te do nich mow , jakoby osnut i obleczon w t wznios mi Bo , albo je li jej to
kiedy na my l przyjdzie, wcale nie zwa a na to, czy taka jej mowa podoba si lub nie podoba
si ludziom. Takie dusze zwykle wiele dobrego sprawiaj w ród swych bli nich.
6. Przychodzi mi tu na my l ona Samarytanka, bo i cz sto o niej my . Jak ona snad musia a
by g boko zraniona t strza mi ci, gdy tak dobrze zrozumia a s owa, które do niej mówi
Zbawiciel. Zostawi a Go bowiem samego i pobieg a do miasta, dla zaniesienia o Nim
wiadomo ci innym, aby i oni przyszli i pos uchali Go, i po ytek dla dusz swych odnie li. O
jak e dobrze, szcz liwa ta niewiasta, przyk adem (s.150) swoim obja nia nam to, co wy ej
powiedzia am! I jak e hojn za tak wielk mi otrzyma a nagrod , gdy dost pi a tego
szcz cia, e wszyscy s owom jej uwierzyli, i e dano jej by o patrzy na te wielkie rzeczy,
które Pan uczyni w ród tego ludu dla jego dobra! Jest to, s dz , jedna z najwi kszych
pociech, jakich mo e cz owiek dost pi na tej ziemi, gdy widzi dusze za spraw jego z
grzechu powstaj ce, albo w cnotach post puj ce. Wtedy ju , e tak powiem, kosztuje
odkiego owocu z kwiecia swego. Szcz liwy, komu Pan u yczy takiej aski; tym wi kszy
ma pó niej obowi zek s enia Mu bez podzia u. Niewiasta ona w upojeniu swoim bieg a po
ulicach miasta, wo aj c wielkim g osem. Co mnie tu najbardziej zadziwia, to, e tak atwo
wszyscy uwierzyli na s owo jednej niewiasty i to snad nie bardzo znacznej, kiedy sama
[ Pobierz całość w formacie PDF ]