[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pod żadnym pozorem nie można było zerwać. Tak więc na zawsze ją utracił.
Nicholas przez całą noc leżał w przygotowanej dla niego małej izbie gościnnej,
zamartwiając się problemem, którego, jak wiedział, nie był w stanie rozwikłać. Wreszcie
zasnął, lecz spał niespokojnie, a rankiem wyjechał do Shrewsbury.
Rozdział piąty
Tak się złożyło, że brat Cadfael był sam na sam z Humili - sem w jego celi w
dormitorium, kiedy Nicholas ponownie wjechał przez wartownię i poprosił o to, by mógł
odwiedzić swego dawnego suzerena, tak jak mu to obiecał. Humilis wstał tego ranka wraz z
innymi, wziął udział w prymie i mszy, skrupulatnie przestrzegając wszystkich obowiązków
horarium, choć nie pozwolono mu jeszcze wykonywać żadnej pracy. Fidelis wszędzie mu
towarzyszył, gotów zawsze go podeprzeć lub przynieść mu wszystko, cokolwiek by zechciał.
Teraz spędzał popołudnie pod przychylnym okiem swego pana i poprawiał inicjał, który
został zamazany i poplamiony wskutek jego upadku. Zostawili chłopca samego, żeby
skończył wyszukany inicjał w złocie, i weszli razem do dormitorium - lekarz i pacjent.
Wszystko zagoiło się dobrze i czysto - stwierdził Cadfael, rad ze swej pracy. -
Choć właściwie niepotrzebne ci są już bandaże, panie, to jednak dzień, dwa zachowaj je, żeby
uniknąć skaleczeń, ponieważ skóra nadal jest bardzo wrażliwa.
Ci dwaj łatwo się ze sobą zżyli, a choć dobrze wiedzieli, że zwykłe zagojenie się
zaniedbanej rany nie wystarczyło, by uleczyć Humilisa z jego cierpienia, milczeli taktownie
na ten temat i cieszyli się umiarkowanie z pomyślnych wyników, jakie osiągnęli.
Nagle usłyszeli czyjeś kroki na dziennych schodach, szedł ktoś w butach, a nie w
sandałach. Jednak nie były to sprężyste, pełne energii kroki. Oto w drzwiach celi pojawił się
ponury młody człowiek, który wcale nie spieszył się, wracając z Lai, gdyż przynosił wieści
pełne rozczarowania. Lecz skoro obiecał, przybył do hospicjum.
Nick! - Humilis przywitał go z wyrazną serdecznością.
Szybko wróciłeś, co za radość, sądziłem jednak, że... - Urwał, gdyż mimo
półmroku w celi spostrzegł, jak ponure jest oblicze młodego człowieka. - Czemu twarz ci się
wydłużyła? Sprawy nie potoczyły się tak, jak sobie tego życzyłeś?
Istotnie, panie mój. - Nicholas podszedł bliżej i przyklęknął przed obu
starszymi od siebie ludzmi. - Nie powiodło mi się.
Bardzo mi przykro z tego powodu, ale nie zawsze wszystko się udaje. Czy
znasz brata Cadfaela? Opiekuje się mną z wielką troskliwością.
Ostatnim razem trochę porozmawialiśmy - odrzekł Nicholas i uśmiechnął się
niezbyt wesoło, jednak z wdzięcznością. - Także wobec niego czuję się zobowiązany.
Mówił o mnie, bez wątpienia - rzekł Humilis z uśmiechem i westchnął. - Zbyt
się mną przejmujesz, jest mi tu całkiem dobrze. Odnalazłem swoją drogę. A teraz usiądz na
chwilę i opowiedz, co ci się nie powiodło.
Nicholas opadł ciężko na stołek obok łóżka, na którym siedział Humilis, i opowiadał
wszystko z godną pochwały zwięzłością.
Czekałem trzy lata za długo. Prawie miesiąc po tym, jak ty, panie,
przywdziałeś habit w Hyde, Juliana Cruce założyła welon zakonny w Wherwell.
Uczyniła to?! - wykrzyknął Humilis i głęboko westchnął, a potem długą chwilę
milczał, rozważając, co ta nowina znaczy. - Ciekaw jestem... czemu to zrobiła, czy naprawdę
takie było jej życzenie? Nie mogło się to stać z mojego powodu! Nie, przecież nic o mnie nie
wiedziała, zobaczyła mnie tylko raz i z pewnością zapomniała o mnie, nim się odwróciłem do
niej plecami. Zapewne się z tego ucieszyła...
Może zawsze tego pragnęła, gdyby mogła sama decydować...
Przez moment zastanawiał się, zmarszczywszy brwi, może próbował
przypomnieć sobie, jak ta mała dziewczynka wyglądała. - Powiedziałeś mi, Nick, że
powinienem zapamiętać, jak przyjęła moje przesłanie. Nie zmartwiła się, była bardzo
spokojna, uprzejma i od razu mi przebaczyła. Czy tak było?
To prawda, łaskawy panie - odparł Nicholas poważnie choć nie mogła być
szczęśliwa!
Ależ mogła... z pewnością mogła być szczęśliwa! W niczym nie zawiniła!
Musiała zgodzić się na zaaranżowane małżeństwo, które miało ją związać z mężczyzną o
dwadzieścia lat starszym, całkiem jej obcym. Czemuż nie miała być szczęśliwa, kiedy jej
zaproponowałem wolność? Z pewnością zrobiła z tego właściwy użytek.
Nie była do niczego zmuszana - stwierdził Nicholas jakby z pewnym
ociąganiem. - Jej brat powiada, że to była osobista decyzja dziewczyny, że jej ojciec
sprzeciwiał się temu i tylko dlatego ustąpił, że ona tak bardzo tego chciała.
A więc wszystko w porządku - odrzekł Humilis z westchnieniem ulgi. - Wobec
tego możemy tylko żywić nadzieję, że jest szczęśliwa ze swego wyboru.
Lecz jakaż to ogromna strata! - wybuchnął Nicholas, wielce zmartwiony. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]