[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zgodzili siÄ™.
68 69
W czwórkę zaczęli szczegółowo omawiać materiały zebrane przez
Stephena w ciągu ostatnich dni. Wyszli od niego trochę po półno-
cy, z obietnicą, że za czternaście dni przedłożą Zespołowi gotowy
plan. yaden z nich nie mógł przewidzieć, jak to się skończy, ale
każdy czuł ulgę, że nie jest sam.
Stephen zawyrokował, że pierwsza runda rozgrywki Zespołu
kontra Metcalfe nie zawiodła jego oczekiwań. Oby tylko spiskowcy
zabrali się do roboty. Usiadł w swoim fotelu, spojrzał w sufit i za-
myślił się.
VI
Robin wycofał samochód z High Street; nalepka "lekarz z wizytą
u chorego", która ułatwiała parkowanie, przydała mu się nie pierw-
szy raz. Jechał do domu w Berkshire. Tak, nie ulegało wątpliwości,
że Stephen Bradley to imponujący gość. Robin postanowił, że nie
da się zakasować.
Pozwolił sobie przez chwilę upajać się marzeniami o odzyskaniu
pieniędzy tak niebacznie powierzonych towarzystwu Prospecta Oil
i Harveyowi Metcalfe'owi. Warto spróbować. W końcu wszystko
jedno, czy wykreślą go z rejestru Głównej Rady Medycznej za usi-
łowanie rozboju, czy za bankructwo. Opuścił trochę szybę w samo-
chodzie, żeby ochłodzić głowę, w której szumiało mu jeszcze wspa-
niałe czerwone wino, i zamyślił się nad śmiałym projektem Stephe-
na.
Podróż z Oksfordu do domu minęła nie wiadomo kiedy. Myśli
miał tak zajęte Harveyem Metcalfe'em, że gdy znalazł się u siebie
w domu - nie pamiętał całych fragmentów podróży. Robin miał,
oprócz wrodzonego wdzięku, tylko jeden atut do rozegrania i spo-
dziewał się, iż dzięki niemu zwycięży Harveya. Zaczął na głos recy-
tować zdanie z szesnastej strony maszynopisu Stephena: "Jedną z
uporczywych bolÄ…czek trapiÄ…cych Harveya Metcalfe'a jest..."
- O czym mówisz, kochanie?
Na głos żony Robin natychmiast oprzytomniał i zatrzasnął aktów-
kę z zielonym dossier w środku.
- Nie śpisz jeszcze, Mary?
- Przecież nie mówię przez sen, kochanie.
Robin musiał szybko coś wymyślić. Do tej pory nie pxzyznał się
Mary do głupstwa, jakie popełnił z akCjami, ale powiedział jej o za-
proszeniu na kolację w Oksfordzie nie zdając sobie sprawy, że ma
to jakiÅ› zwiÄ…zek z Prospecta Oil.
- To była niespodzianka, kochanie. Mój stary kumpel z Cam-
bridge został wykładowcą w Oksfordzie i ściągnął parZ kolegów z
roku do siebie na kolację. Mieliśmy świetny ubaw. Był też Jim i
Fred z mojej starej budy, ale pewno ich nie pamiętasz.
Trochę to słabe, pomyślał Robin, ale cóż mógł wymyślić lepsze-
go piętnaście po pierwszej w nocy.
- Jesteś pewien, że nie jakaś śliczna dziewezyna? - spytała
Mary.
- Nawet zakochane żony nie nazwałyby Johna i Freda ślicznymi.
- Ciszej, Robin, zbudzisz dzieci.
- PojadÄ™ znowu za dwa tygodnie...
- Chodzże do łóżka, opowiesz mi o tym przy Å›nîadaniu.
Robin ucieszył się, że do rana mu się upiekło.
Położył się koło uperfumowanej, w jedwabnej bieliznie żony i z
oczekiwaniem przeciągnął palcem wzdłuż jej kręgosłupa aż do kości
ogonowe_.
- Daj spokój, o tej porze? - wymamrotała
Oboje zasnęli.
Jean-Pierre przenocował w hotelu "Eastgate" na High Street.
Następnego dnia w galerii sztuki w Christ Chureh otwierano wy-
stawę malarstwa studentów. Jean-Pierre stale polował na nowe,
młode talenty z myślą o nawiązaniu współpracy. Galeria Marlbo-
rough na Bond Street, którą od jego salonu dzieliło tylko kilka do-
mów, nauczyła londyński świat sztuki dalekowzrocznej taktyki sku-
pywania prac młodych artystów i ścisłego utożsamiania się z ich
karierami. Jednak w tej chwili nie przyszłość artystyczna galerii zaj-
mowała najbardziej Jean-Pierre'a. Zagrożone było samo jej istnie-
nie, a skromny amerykański profesor z Kolegium Magdaleny uka-
zał mu szansę ratunku. Jean-Pierre zainstalował się w komfortowej
sypialni hotelowej i, nie zważając na pózną porę, zabrał się do czy-
tania dossier i szukania odpowiedniej dla siebie roli. Nie zamierzał
dać się zapędzić w kozi róg tym dwu Anglikom i Jankesowi. Jego
7o 7 I
ojcu w IgIB roku przyszli z odsieczÄ… Anglicy pod Rochefort, a w
I945 roku Amerykanie uwolnili go z obozu jenieckiego pod Frank-
furtem. W żadnvm wypadku nie pozwoli się zdystansować. Do
pózna studiował żółte dossier, aż pewien pomysł zaświtał mu w
głowie.
James zdążył na ostatni pociąg odchodzący z Oksfordu. Szukał
pustego przedziału, żeby przejrzeć materiały z niebieskiej teczki.
Martwił się. Z pewnością tamci trzej wystąpią z błyskotliwymi pro-
jektami, a on, jak bywało w przeszłości, znów znajdzie się na sza-
rym końcu. Nigdy przedtem nie miał prawdziwych kłopotów-
wszystko przychodziło łatwo, teraz równie łatwo przepadło. Ob-
myślanie niezawodnego sposobu pozbawienia Harveya Metcalfe'a
części nadmiernych zysków to nie było to, co tygrysy lubią najbar-
dziej. Jednak przerażająca wizja ojca, który odkrywa, że farma w
Hampshire zadłużona jest po ostatnią dachówkę, nie pozwalała na
bezczynność. Czternaście dni to tak niewiele; od czego, u licha,
zacząć? Nie jest, jak tamci trzej, specjalistą w żadnej dziedzinie i
nie może zabłysnąć żadnymi talentami. Może tylko jego doświad-
czenie aktorskie przyda siÄ™ w jakimÅ› momencie.
Wpadł na konduktora, który nie zdziwił się, że James ma bilet
pierwszej klasy. Poszukiwania wolnego przedziału nie zdały się na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •