[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewnego dyskomfortu - został zaskoczony nagłym wybuchem rozlewającym się po całym
kraju. Stawało się jasne, że Polacy żyją w schizofrenii: mówią dwoma językami - urzędowy
jest wspólny i opiera się na oficjalnym opisie rzeczywistości, prywatny natomiast dotyczy
doświadczeń własnych, ale osobnych. Polak kim innym był wobec państwa i wszystkich jego
reprezentantów, a kim innym w rodzinie i wśród znajomych. Najczęściej nie zdawał sobie
nawet sprawy z własnej rozdwojonej jazni - mógł najszczerzej poinformować ankietera o
dynamicznym rozwoju kraju, a prywatnie zwierzyć mu się z irytacji, że po pięciu godzinach
stania nie doszła do niego łopatka.
Prywatna strona naszej świadomości była nauce niedostępna. Ludzie strzegli jej przed
badaczami, których postrzegali jako reprezentantów świata instytucji. Również władza
baczyła, by nikt nie penetrował tej sfery. Po pierwsze święcie wierzyła, że jak czegoś nie
widać, to tego nie ma. Po drugie - stosując wobec społeczeństwa metodę prostej tresury
zakładała, że w którymś momencie zachowania wyuczone i nagradzane staną się naturalnymi
odruchami. Przypominanie tępionych nawyków mogło ten proces hamować.
Zwiadomość zbiorowa społeczeństwa była nie tylko przedmiotem szczególnej troski
władzy, lecz również terenem zabiegów jej przeciwników. O duszę narodu toczyła się walka.
Obie strony przyglądały się efektom badań: władza okiem cenzury, a przeciwnicy
wypatrując śladów, choćby nikłych, niezależności.
Powiedzmy od razu, że nie było ich zbyt wiele. Zrodowiska opozycyjne, podejmując
swą działalność, w żadnej mierze nie mogły opierać się na badaniach opinii, bo ich wyniki
czyniłyby opozycję wyrazicielem jakiejś znikomej mniejszości.
n9
Opozycja przyjmowała zatem dwa pewniki: pierwszy głosił, że system jest bezecny.
Drugi - że społeczeństwo zostało zniewolone i otumanione. Z założeń tych wynikała
powinność uświadamiania.
Identyczną formułę miała Wolna Europa. Przemawiając w imieniu wolnej Polski,
pomijała milczeniem tłumne manifestacje poparcia dla partii, fakt, iż należy do niej 3 miliony
ludzi, a na Front Jedności Narodu głosuje miażdżąca większość. Zwracała się do każdego
słuchacza jak do kogoś, kto oczywiście widzi nieprawość systemu, zaś radio ma dla niego
krzepiącą wiadomość - nie jest w tym osamotniony. Oto społeczeństwo właściwie oceniło
jakiś partyjny beton - w wyborach spadł z miejsca pierwszego na czwarte; oto robotnicy
dostrzegli nonsens gospodarczy - z badań wynika, że co dziesiąty w jakiejś sprawie nie dał się
partii oszukać. Informacje tego typu oznaczały, w istocie, że na jakiegoś towarzysza
zagłosowało 96 procent wyborców, zaś PZPR uwierzyło 90 procent badanych robotników. A
przecież były to interpretacje podnoszące na duchu - partia nie zawładnęła wszystkimi
umysłami; jeśli z kłamstwa otrząsnęła się choćby nikła garstka obywateli, to jest zarówno
możliwe, jak i sensowne, by się kłamstwu opierać.
Emigracja i opozycja przyjmowały zatem, iż jest pozorem, że reprezentują mniejszość,
bowiem w istocie są depozytariuszami pewnej wiedzy skrywanej i ściganej, pewnej prawdy,
która okaże ludziom swą siłę i oczywistość, gdy tylko uda się ją im przekazać. Komuniści
umacniali to przekonanie. Ich wiara w moc prawdy była zaiste krzepiąca, a mobilizacja sił,
które prawdę miały ukryć, napawała opozycję wytrwałością i otuchą.
Obie strony tej barykady upewniły się o swych racjach w 1980 roku:
wystarczyło wykrzyczeć prawdę publicznie, a osobne dotąd doświadczenia milionów
zlały się w wiedzę wspólną, która obaliła kłamliwy obraz świata;
wystarczyło nie zapanować nad informacją, a proszę, towarzysze, dziesięć milionów
dogadało się naraz, że im się ustrój nie podoba.
Komuniści uciekli się do stanu wojennego, który miał przywrócić sytuację sprzed tej
klęski. Władza z olbrzymim nakładem sił postanowiła zmusić ludzi do milczenia,
zakneblować ich z powrotem, równocześnie jednak pragnęła wiedzieć, co też oni myślą
naprawdę. Z tego rozdarcia powołała Centrum Badania Opinii Społecznej.
Władza uznała, iż nie jest niestety tak, że to, co z oczu, tego nie ma. Wiedziała, że
musi uważnie śledzić zbiorowe uczucie i przeświadczenia,
120
by radzić sobie z nieprzewidywalnymi Polakami i nie dać się nigdy więcej zaskoczyć.
Poleciła zatem CBOS-owi badania tego wszystkiego, czego zabraniała tykać socjologom w
latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Ludności zaś zakomunikowała, że tworzy
prawdziwie naukową instytucję do gromadzenia jej opinii, coś w rodzaju stałego kanału
konsultacji społecznych.
Przedmiot badań, społeczeństwo, było po doświadczeniu niezwykłym: zlało swe
przekonania prywatne w nową wspólną świadomość, rozbiło zniewalający język propagandy,
poznało smak wspólnoty i oporu wobec władzy. Było już inne i tego nie dawało się zmienić
zaganianiem z powrotem na wyznaczone mu miejsce. Ta zgoła nowa sytuacja, w której
władza postanowiła znać prawdę o stosunku rządzonych do siebie, rządzeni zaś byli po
ozdrowieńczym szoku, który wytrącił ich ze stanu schizofrenii dziedzicznej - pozwoliła
socjologom drążyć i opisywać materię dotąd niedostępną i nieznaną, czyli stosunek
społeczeństwa do ustroju, władzy i jej konkretnych posunięć.
A jednak wyniki tych badań nie były wówczas traktowane jak elementy opisu
rzeczywistości. Dla władzy były narzędziem walki. Niepomyślne dla siebie dane skrywała,
orzekając ich tajność, te zaś, które przeczyły tezom opozycji, ochoczo publikowała.
Opozycja świadoma tych manipulacji kwestionowała cały dorobek CBOS-u. Chyba że
wpadł jej w rękę materiał tajny, który można było ujawnić z komentarzem: no, proszę, nawet
"ich" Centrum przyznaje, że... i
Komunistyczna władza w kolejnych badaniach mogła wypatrywać swej bazy
społecznej i badać efekty prowadzonej normalizacji. Czy miała powody do zadowolenia?
1983 rok - ze zdań oceniających lata 1980-81 badani najczęściej (21%) wybierają
ocenę negatywną: to był czas strajków, pogłębiającego się kryzysu, niepewności jutra.
Pozytywnie decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego oceniło 43%. Winą za jego
wprowadzenie 23% obarczyło przywódców związkowych. Za zgodne z prawem 24,1%
uznało działania MO, 29,4% - SB, a 14,8% - ZOMO.
68,6% negatywnie oceniło sankcje krajów kapitalistycznych wobec Polski. 60,3%
uznało, że Polska powinna liczyć głównie na pomoc Związku Radzieckiego.
m
1984 - 20,5% robotników odpowiedziało "tak" na pytanie, czy chcą, by świat zmierzał
w kierunku socjalizmu, zaś 27,4% mniema, że ten ustrój przyniósł Polsce więcej korzyści niż
strat.
1985 - zaufanie do partii ma 13,6% ludności. Odnotowano spadek u robotników z
18,1% na 13,9%; u inteligencji z 13,4% na 11,3%.
1986 - sympatię,-uznanie i podziw dla Jerzego Urbana deklaruje 34,9% respondentów.
77% ankietowanych uważa, że działalność generała Jaruzelskiego dobrze służy
społeczeństwu. 23,8% pozytywnie ocenia członków PZPR.
1987 - zrozumienie dla podwyżek cen deklaruje 9,7%.
1988 - 43,3% młodzieży twierdzi, że warto kontynuować socjalizm w naszym kraju.
Zaplecze opozycji też dawało się określić, ale i ona nie miała powodów do
optymizmu.
15% badanych oceniło lata 1980-81 pozytywnie, uznało je za czas ujawnienia błędów
władz i zapoczątkowania procesów koniecznych przemian. Wprowadzenie stanu wojennego
48% przyjęło negatywnie, 27% uznało, że winę za to ponosi władza. Za bezprawne uznało
działania MO 74,8% badanych, SB - 63,4%, ZOMO - 81,8%. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •