[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Marzyła, by wszystko wróciło do normy, co będzie możliwe, dopiero
kiedy Reed wyjedzie. Musi od niego odpocząć.
Na przykład przez kolejne dziewięć lat.
Zwietnie się bawili we trójkę, lepili bałwana, rzucali się śnieżkami,
oglądali filmy, ale to wystarczy.
Wszystko, co robili, robili razem, jak prawdziwa rodzina, jednak
Samantha nie powinna zapominać, że nie są i nigdy nie będą rodziną. Reed
był tutaj dla Timmy'ego, nie dla niej.
Więc dlaczego czuje się tak rozdarta?
Dlaczego musi walczyć z coraz silniejszą fascynacją Reedem? Tym
razem nie były to już dziecinne fantazje. Reed był teraz mężczyzną, który
wspaniale zajmował się swoim synkiem. Wszystko to przemawiało do niej
nie tylko jako matki, ale i jako kobiety. Zwłaszcza jako kobiety.
Tylko że ona jest przede wszystkim matką.
Musi chronić Timmy'ego. Nawet jeśli pomiędzy nią i Reedem nadal
coś iskrzy. Ten mężczyzna będzie częścią życia jej synka, ale nie powinna
się spodziewać niczego więcej. Gdyby nie Timmy, Reed już dawno by
wyjechał. I właśnie zamierza to zrobić w niedzielę.
- Mamo. - Timmy siedział przy kuchennym stole, obok Reeda
przyozdabiającego piernikowy domek żelkami. - Potrzebujemy więcej
lukru.
121
RS
Samantha dosypała do miski cukru pudru i energicznie zamieszała
przygotowywaną polewę, po czym napełniła szprycę do zdobienia ciast.
- Chcesz obrysować okna? - zapytała Reeda i wręczyła mu szprycę.
- A jak to działa?
- Jesteś bystry - Samantha wysypała na talerzyk miętowe cukierki -
więc na pewno uda ci się do tego dojść.
- A ja myślę, że Reed potrzebuje pomocy, mamo - odezwał się
Timmy.
- Tak, potrzebuję twojej pomocy. - Na twarzy Reeda pojawił się
wyraz paniki, bo biały lukier zaczął ściekać mu pomiędzy palcami.
- To działa jak tubka pasty do zębów, tylko trzeba naciskać ostrożnie
- wyjaśniła Samantha.
Wzdychając ciężko, Reed zabrał się do pracy. Rozchylił lekko wargi
i wysunął koniuszek języka.
Podobieństwo między synkiem i Reedem sprawiło, że Samantha
poczuła szybsze bicie serca. Dzięki Bogu, że Helen i Frank tego nie widzą.
Czy odtąd tak właśnie ma wyglądać jej życie? Czy teraz już zawsze
będzie się zastanawiać, kiedy ktoś w końcu odkryje prawdę? Nie chce, nie
może tak żyć. Razem z Reedem będą musieli coś wymyślić.
Otworzyła paczkę lukrecji. Musi się czymś zająć, żeby nie myśleć o
dwóch siedzących przy kuchennym stole facetach, którzy z każdą minutą
zachowywali się coraz bardziej jak ojciec i syn.
- Zapytałeś ją już?
Timmy starał się mówić szeptem, ale Samantha i tak usłyszała, choć
próbowała skupić całą uwagę na krojeniu lukrecji. Reed odłożył szprycę z
lukrem i wytarł ręce papierowym ręcznikiem.
122
RS
- Jeszcze nie - powiedział.
- Musisz ją poprosić - nalegał Timmy.
Samantha nie dosłyszała odpowiedzi Reeda. Niezależnie od tego, o
czym rozmawiali, musiało to być coś bardzo ważnego dla Timmy'ego.
Czyżby męskie sprawy? Samantha położyła kawałki lukrecji na talerzyku i
podeszła do stołu.
- Domek wygląda wspaniale. Timmy zagryzł wargę.
- Reed chciałby cię o coś zapytać.
- O co?
Sięgając po cukierek, Reed musnął jej dłoń. Samantha zadrżała i
mocniej zacisnęła palce na brzegu talerza.
- Jeśli jutro będzie ładna pogoda, pozwolisz mi zabrać Timmy'ego do
centrum handlowego? - zapytał Reed.
- Chciałbym kupić prezenty gwiazdkowe - wyjaśnił Timmy. - Od
dawna odkładałem na nie pieniądze. Obiecuję, że będę grzeczny i będę się
pilnował Reeda.
- Nie spuszczę go z oka nawet na chwilę - dodał Reed.
- Ja... ja... - Samantha nie wiedziała, co powiedzieć. A jeśli Reed się
wygada? Albo ktoś zobaczy ich razem i domyśli się wszystkiego? Zrobiło
się jej słabo. Odstawiła talerz i opadła na krzesło. - Rozumiem, ale...
- Błagam, mamo! - Timmy nachylił się w jej stronę. - Wrócimy raz-
dwa. I kupię ci prezent pod choinkę.
- Nie potrzebuję prezentu.
- Ale ja chcę ci kupić - przekonywał Timmy. - Jesteś najwspanialszą
mamą na świecie.
Samantha westchnęła.
123
RS
- Komplementy nic tu nie pomogą.
- Naprawdę jesteś wspaniałą mamą - powtórzył Timmy. Reed
przyglądał się jej uważnie, ale nie powiedział ani słowa.
Samantha była mu za to wdzięczna. Naprawdę świetnie sobie radził z
Timmym przez cały tydzień. Reed w niedzielę wyjeżdża. Już za dwa dni.
Zostało mu naprawdę niewiele czasu na wspólne wyprawy z
Timmym.
A jej przydałoby się parę chwil spędzonych z dala od Reeda.
Przecież on próbuje budować swój związek z Timmym, a nie z nią.
Powinna mu to dobitnie uświadomić. I sama też musi o tym pamiętać.
- Zgoda - powiedziała w końcu. - Możesz iść.
- Dzięki, mamo. - Timmy podbiegł do niej i objął ją za szyję.
- Obiecaj mi tylko dwie rzeczy. Masz się słuchać Reeda i kupić mi
naprawdę ładny prezent. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •