[ Pobierz całość w formacie PDF ]
RS
70
popełniłem głupstwo. Uciekłem. Nasz wymiar sprawiedliwości takich nie
lubi. A ja nie zamierzam pozwolić ci rujnować swego życia.
- Ale, Gal, musi istnieć jakiś sposób, żeby ci pomóc. Opowiedz mi o
wszystkim. Podpowiedz, co mogę dla ciebie zrobić.
- Nie. - Mocno zacisnął usta.
Wobec tak nieprzejednanej postawy, Lara zmieniła taktykę.
- To co, twoim zdaniem, mam zrobić z całym moim życiem? - spytała.
- Znajdz sobie kogoś innego - odparł.
- Rozumiem. Kogoś takiego jak Bob Trask. Statecznego, solidnego
obywatela, tak? Powiedziałeś kiedyś, że nie umiałbyś znieść myśli, że on
mnie dotyka. Co się zmieniło? Teraz już możesz? Potrafisz wyobrazić sobie
innego mężczyznę, wprawiającego mnie w drżenie pieszczotami,
doprowadzającego mnie do krzyku z rozkoszy? Potrafisz?
- Przestań! -jęknął głucho i zacisnął zęby.
- Powiedz mi, wiedziałeś, że Bob jest zazdrosny? Nie myślałeś nigdy, że
może z zemsty dobrać się do ciebie?
- Brałem to pod uwagę. Bardzo poważnie. Zwłaszcza od czasu gdy
powiedziałaś mi, co zaszło między wami - przyznał ponuro.
- Mimo to zostałeś.
- Nie umiałem cię porzucić - powiedział. - Warto było ryzykować dla
każdego dnia spędzonego z tobą.
- Możesz mówić mi takie rzeczy i żądać równocześnie, żebym ja cię
porzuciła? - Wybuchnęła płaczem. - Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy?
Uciekłabym z tobą. Moglibyśmy wyjechać razem, dokądkolwiek.
Potrząsnął głową.
- To nie jest życie dla ciebie. Uciekać, ukrywać się, stale oglądać się
nerwowo. Uwierz mi, ja to wiem. Nie mogłem zrobić z ciebie zbiega.
- Tak jest lepiej? - Niemal roześmiała się przez łzy. Cóż za niezrozumiała
logika.
- Tak jest lepiej - odparł cierpliwie. - Jesteś niewinna. Nie obciąża cię
żadne przestępstwo. Nie ukrywałaś zbiega, bo nie wiedziałaś, że nim byłem.
Wszystko, co wiedziałaś, to, to, że kiedyś miałem jakieś kłopoty. Wielu
ludzi może to potwierdzić. Jak długo nie zdradzałem ci żadnych
szczegółów, byłaś bezpieczna. Wiedziałem, że sama, na własną rękę, nie
będziesz węszyć i szperać w moim życiorysie. Bo tak naprawdę wcale nie
chciałaś wiedzieć nic ponad to, co sam ci mówiłem.
- Czy nie widzisz, że teraz muszę wiedzieć? %7łebym mogła ci pomóc...
- Nie pomożesz mi. Jesteś niewinna. Nie wplątana w tę sprawę. Możesz
odejść i pozwolić mi samemu zmierzyć się z tym wszystkim,
RS
71
- Nie mam zamiaru odejść i... - zamilkła, gdy drzwi otwarły się z
trzaskiem.
- Czas minął - rzucił policjant. Cal wstał natychmiast.
- Jestem gotów - powiedział.
- Cal, zaczekaj... - zaczęła Lara.
Policjant położył jej rękę na ramieniu, przytrzymał. Patrzyła, bezsilna, za
wychodzącym Galem. Nie spojrzał na nią ani razu.
- Chodzmy, panienko. - Uścisk policjanta zelżał.
Poszła za nim jak automat. Odebrała swoją torebkę i wyszła na korytarz.
Czekali tam już na nią Norman Oakland i Bob Trask.
- Och, panie Oakland, jak to dobrze, że pan przyjechał!
- krzyknęła Lara z nadzieją. - Czy Bob wie, że przyjechał pan, żeby
zobaczyć się z moim przyjacielem?
Prawnik popatrzył na Boba.
- Twój przyjaciel odmówił rozmowy z Normanem, Laro - oznajmił
Trask.
Oakland potwierdził jego słowa skinieniem głowy.
- Bardzo mi przykro, Laro, ale jeżeli klient odmawia skorzystania z
moich usług, nic nie mogę zrobić.
- Może inny adwokat... szepnęła zrozpaczona.
- Powiedział, że nie życzy sobie żadnego obrońcy - przerwał jej Bob. -
Myślę, że powinnaś wrócić do domu, Laro.
Zrozpaczona, opadła na ławkę. Najpierw odeszła z rancza Rose. Teraz
Cal. Gdzie był jej dom?
Przez następne trzy dni Lara uparcie zabiegała o rozmowę z Calem. Lecz
on konsekwentnie odmawiał. Nie lepiej powiodło się Normanowi
Oaklandowi.
A czwartego dnia, w towarzystwie zastępcy szeryfa, Cal poleciał do
Hartford.
Kiedy Lara dowiedziała się, że Cala przewieziono do Connecticut,
zrozumiała, że musi podjąć zdecydowane działania, jeżeli nie chce stracić
go na zawsze. Spotkała się z agentem handlu nieruchomościami i wycofała
ofertę sprzedaży rancza. Potem, przy pomocy Normana Oaklanda,
zaciągnęła pod zastaw posiadłości pożyczkę. Miała więc już pieniądze na
finansowanie następnych poczynań. Zamknęła dom, zostawiła całe
gospodarstwo na głowie Jima Stampleya i poleciała do Chicago. Tam
dokonała niemal cudu, przekonując urzędników Okręgowego Wydziału
Szkolnictwa, by zgodzili się usprawiedliwić jej nieobecność w prący na
początku zbliżającego się roku szkolnego. Na szczęście, Lara była w szkole
RS
72
lubiana i bez trudu znaleziono na ten czas zastępstwo. Kiedy wreszcie
załatwiła sprawy związane z pracą i wróciła do domu, by spakować się
przed podróżą do Hartford, poczuła odrobinę ulgi. Odniosła wrażenie, że
udało się jej zapanować nad niewielkim choćby fragmentem sytuacji:
Dostała od syna Normana Oakland? adres adwokata, który mógłby zająć
się sprawą Gala. I chociaż Cal Wciąż odmawiał zgody na rozmowę z nią,
przecież nie mógł przeszkodzić jej w wynajęciu obrońcy.
Hartford niczym nie różniło się od innych miast Północnego Wschodu,
które Lara poznała wcześniej. Zatłoczone ulice i pełne Spieszących się ludzi
chodniki prażyły się w gorącym słońcu początku września.
Lara weszła do wyłożonego szarym kamieniem gmachu i zatrzymała się
przed tablicą informacyjną obok windy. Znalazła. Carol Novak, szkolna
koleżanka syna Normana Oaklanda, miała swoją kancelarię na trzecim
piętrze. Jadąc windą, po raz setny zadawała sobie pytanie, co przyniesie jej
ta Wizyta?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]