[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na niego zbirami. Za nimi zamknął się nierówny krąg ludzi.
Przywódca z błyszczącymi, roześmianymi oczami krzyknął:
- Kleiger przez kilka lat był instruktorem walki wręcz w komandosach. Taco to ktoś
specjalny - od małego tłukł się po barach w Meksyku. Widzisz te blizny? Ja sam zabiłem kiedyś
faceta gołymi rękami. Po prostu zgniotłem mu czaszkę.
- Cóż chłopaki - powiedział doktor łagodnie - za bardzo się tym przejmujecie, a ja chcę
dostarczyć wam nieco rozrywki.
- Brać go! - ryknął Mike. %7łylasty facet imieniem Taco i potężniejszy od przywódcy Kleiger
ruszyli naprzód, bez pośpiechu, rozluznieni. Rourke czekał. Kleiger zamarkował niskie kopnięcie,
potem okręcił się i zamierzył lewym sierpowym, lecz John zdążył już odsunąć się o krok, wykonał
obrót i nogą dosięgnął prawego boku przeciwnika, który stracił równowagę. Rourke zrobił kolejny
unik, tym razem przed prawym sierpowym Taco. Cios musnął jego głowę, oszałamiając go na
moment i odrzucając w tył. Następnego haka zablokował prawym ramieniem, krótkim lewym
dosięgnął splotu słonecznego, a natychmiastowym prawym uderzył Taco w nos, zaś lewą wygiętą
stopą trafił go w krocze z takim impetem, z jakim cegła przebija się przez lustro.
Kątem oka widział Kleigera, który z powrotem był na nogach i z rykiem zbliżał się do
niego. John obrócił się, zamarkował niskie kopnięcie, a potem szybko przeskoczył w lewo, waląc
prawą pięścią i miażdżąc twarz i kark osiłka. Kiedy Kleiger przewrócił się, przywódca bandy,
Mike, dał nura w kierunku Rourke'a, zwalając go z nóg. Ogromne łapy mężczyzny szukały karku
Johna, a wysunięte do przodu prawe kolano, zmierzające ku kroczu, zwarło się z jego udem.
Rourke zahaczył kciukiem lewy kącik ust Mike'a i kiedy ten szarpnął głową do tyłu, rozerwał je.
Potem uwolnił lewą dłoń i wyrżnął nią błyskawicznie w twarz gangstera. Zrobił przewrót i
podniósł się na nogi, waląc Mike'a kolanem w szczękę, a potem trzaskając kantem wojskowego
buta w zęby. Prawą ręką przytrzymywał go za włosy.
Kleiger ponownie ruszył na niego i Rourke odskoczył. Podniósł się również Taco - z jego
nosa bryzgał na twarz potok krwi, ściekał po ustach i brodzie na nagą, zlaną potem pierś. Usiłowali
wziąć Johna w kleszcze. Pierwszy ruch wykonał Kleiger, zaczynając serię zamachów i kopnięć.
Rourke cofnął się i odczekawszy chwilę, zrobił krok naprzód, zablokował lewy sierpowy, samemu
uderzając lewym w odsłoniętą nerkę zbira. Lewą stopą zaś zmiażdżył mu jądra, a kantem otwartej
dłoni, w klasycznym ciosie karate, dosięgnął karku, powalając go twarzą na ziemię.
W tym momencie nadciągał już Taco i John zmuszony był zrobić pół kroku do tyłu, w
przeciwnym razie pięść oprawcy zaprawiłaby go w szczękę. Odchylił głowę, unikając prawego
sierpowego i - tak cicho, że mógł słyszeć go tylko rywal  wydyszał:
-Wiesz, niektórzy faceci... Niektórzy faceci mają szklaną szczękę... Ja - przeciwnie.
Cios Taco wystrzelił naprzód i Rourke pozwolił mu niemal dojść do celu, w ostatniej chwili
robiąc unik. Czuł podmuch powietrza, gdy zakrwawione knykcie mijały jego twarz. Teraz sam
uderzył lewą pięścią, poprawił prawą, potem znów lewą i jeszcze raz prawą, tak że odrzucił zbira
wstecz, rzucając go na kolana. Zamarkował niski prawy, lecz zamiast tego grzmotnął kolanem,
trafiając Taco w podbródek. Głowa i kark poleciały do tyłu z wyraznym trzaskiem.
John odskoczył widząc, że Mike mozolnie wstaje na nogi. Jego dolna warga była szeroko
rozcięta. Wypluwał z ust krew i zęby, usiłując utrzymać się w pionie. Rourke uderzył lewą stopą,
trafiając Mike'a dokładnie między oczy i przewrócił go ponownie na ziemię.
Odwrócił się, bardziej wyczuwając niż szłysząc, że zbliża się Kleiger. Było za pózno na
odskok i gdy prawa stopa napastnika mknęła w kierunku jego lędzwi, mógł tylko zablokować
uderzenie skrzyżowanymi rękoma, przejmując jego impet na nadgarstki i przedramiona. Kleiger
spróbował plasnąć dłonią, celując w nos Johna. Ten jednak obrócił się, nadział bandytę na łokieć,
lewą dłonią zdzielił go z góry w kark, a knykciami prawej zmiażdżył podstawę nosa. Złamał kość,
ale nie wbił jej w mózg, pozostawiając Kleigera oszołomionego, zataczającego się, niezdolnego do
zasłonięcia się przed serią krótkich ciosów, które ulokował na jego szczęce. Gdy tamten potknął
się, Rourke trafił go w szczękę jeszcze jednym  łamaczem kości , prawym sierpowym, i
mężczyzna upadł prosto na plecy, sztywno, a jego głowa twardo wyrżnęła o nawierzchnię boiska
odbijając się niemal jak piłka.
John stał czekając. Mike pełzał po ziemi, ale nie podnosił się. Przeczuwał, że Taco i Kleiger
byli znokautowani.
- Natalie - krzyknął Rourke. Był może z sześć stóp od niej, wyciągnął prawą rękę patrząc,
jak rzemień CAR-15 zsuwa się z jej ramienia i trafia do jego rąk. Chwycił go, prawą dłoń zacisnął
na kolbie i zdjął zabezpieczenie, gdy tuzin lub więcej bandziorów ruszyło ku niemu. Wtem usły-
szał dzwięk podobny do chrząkania, jednak jak gdyby nie należący do człowieka. Mike,
przywódca bandy, klęczał i gwałtownie gestykulował prawą dłonią, próbował coś powiedzieć,
wypluwając w piach zęby i krew. Mżył deszcz, a chmury stawały się coraz ciemniejsze. Krople
deszczu działały zbawiennie na ciało Johna, przesiąkniętego kurzem i potem przemieszanym z
krwią pokonanych przez niego mężczyzn.
- Stójcie! - wychrypiał w końcu Mike. - Wygrał... Zgodnie z regułami. Mógł zabić
Kleigera... Widziałem...
Szef gangu przywołał gestem jakichś mężczyzn i kobiety stojące w pobliżu i ci całą grupą
postawili go na nogi. Rourke opuścił lufę CAR-15, gdy się zbliżali.
- Myślałem - rzekł Mike, lecz mówił bardzo niewyraznie. Wyłamane zęby i pęknięte wargi
dawały efekt podobny do seplenienia. Był mniej niż dwa jardy od Johna. Znów zaczął mówić:
- Myślałem... może nie lubis zabijać. Mam jesce jeden test... Psejdzies go - jesteście
psyjęci. Ale nie wydaje mi się, że psejdzies.
Rourke popatrzył na niego. Zniżając głos powiedział:
- Lepiej żebyś miał nadzieję, że przejdę. Jestem lekarzem, a jeśli ktoś nie założy ci szwów
na dolną wargę, wykrwawisz się na śmierć.
Mike zamrugał oczami, lecz nic nie powiedział. Dopiero po chwili:
- Chcę byś zmiezył się z Deke em. Na pistolety.
- Kto to jest Deke? - zapytała dziewczyna, zanim John zdążył odpowiedzieć.
W zrenicach przywódcy błysnął przez moment płomyk satysfakcji, po czym rzekł:
- To moja prawa ręka... Jest tak dobry, że nie uwiezyłabyć własnym ocom, madame.
- Gdzie on jest? - spytał Rourke.
- Tutaj - odpowiedział głos i doktor wolno obrócił się w prawo. Na skraju grupy bandytów
stał szczupły blondynek z bródką i oczami o truskawkowej barwie. John przypomniał sobie opis
młodzieńca, który zabił dziecko uciekinierki. To był ten człowiek. Na prawym biodrze lśniła ucięta
w hollywoodzkim stylu kabura, przystosowana specjalnie do pojedynków. Tkwił w niej
jednostrzałowy rewolwer z fantazyjnym kurkiem, cofniętą do tyłu kolbą i wydłużoną lufą. Lewą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •