[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rdza przeżera stary mundur,
ale synom, wnukom z rąk
jeden kwiat wyrośnie  buntu.
Wielkie kraje są jak dzbany,
w których kipi miodu bulgot,
ale naszych wnuków rany
nie nasycą ziemi ulgą.
Chmur gejzery dzielą się na wstęgi,
nitka wody drąży warstwy grube,
zasadziliśmy młodziutkie dęby,
aby synom wyrosły na maczugę.
Ciemne wieki huczą jak głosy,
które w żarnach rzeki trud obraca z nami,
pod fundament po to było ryć ziemię,
aby wnukom z niej dobyć dynamit?
Oto niebiosa wysoko, daleko do nich,
ziemia ciężka za nisko już, jak ołów
ciężkie pręty zgrzybiałej broni
zamykają dróg naszych koło.
*
I szli już jak szare mary miast, które nagle ożywi
jedno wspomnienie bolesne czy jeden dziewczęcy uśmiech.
120
Przez dłonie jej wyciągnięte płynęła mgła.
Wołała:  Ojcze!", rzucała rękami jak dziecko w snach,
co wie, że nie ma powrotu, i długo marzy, nim uśnie.
Płakała cicho  tyle skruszyło się lat,
tyle oczu roztarty ogromnych armat koła.
Cisza była. Za nimi dym się zawinął jak bat.
Odeszli. Milczenie. Deszcz prószył. Nikt za nimi nie wołał.
*
A oto nowe gałęzie  mroczny puch,
kwitną powoli; rosną splecione z deszczem w konar.
Ciemność. Dłonie jej drżą. Powolny mogił ruch.
Głosy dalekie żywych czy zmarłych?
121
Trofea
Kwiaty rogów dorodne. Złociste języki
jak ogień, który pełza pod oddechem wiatru,
albo rogi bawole jak ciemne kielichy,
w które sklepienia kniei  nalewały światło;
i dłonie piór jak karty tasowane nocą
albo jak skrzydła snu, które migocą.
Noc. W nocy gwiazdy padając ożywią
i nadmą snem błękitnym nikły płomyk w lesie,
który wyrasta trzęsąc potoczystą grzywą
pełną szmeru i trzasku, aż kark ciemny wzniesie
i stoi wśród szelestu mąż, a może bawół,
i czarny róg obciera iskier złotą trawą.
A potem w dom uderza i na ścianach drgną
rogi i płaskie czaszki zaprzedane snom,
a tętent kopyt cichy wzejdzie i w księżycu
jak w drętwej palmie blasku w zamyśleniu rycząc;
i szron strącają lekko z krzaków, a przed nimi 
 On sypiący iskrami, które gasnąc syczą
jak wiatr, co po zwycięstwie powraca do ziemi.
122
Tego dnia
Tego dnia, gdy wracałem do piekła
przez ulicę jak ciężar powietrza,
przez tę ciszę, gdy wzrok mi już uwiądł,
przez tę ciszę, gdy płacz mi już wietrzał,
powracałem po tęczy do piekła...
Z napęczniałych chmur cmentarnianych
łoskot werbli żałobnych mnie owiał
tego dnia, gdy wracałem do piekła,
a zabrakło już złota na słowach,
przechodziłem od chmur cmentarnianych...
Po kolumnach drzew świtem różowych...
parki gęsto omszyły łuk ulic,
taktem nocy schodziłem na przestrzał
w ciężkiej barwie wypukłych dni-kuli
przez brzeg morza od świtu różowy...
Zieleń parą błękitną wybuchła,
czułem ciszę czerwoną i gładką
tego dnia, gdy wracałem do piekła,
wybarwiłem ostatni raz:  Matko!",
kiedy zieleń jak opar wybuchła...
i stanąłem na świtu krawędzi,
który dzwony rozcinał na struny,
tego dnia, gdy wracałem do piekła,
dzień widziałem huczący jak łunę
i stanąłem na świtu krawędzi...
123
Wyzwanie
Moje myśli są ciemniejsze od obcych słów proroków.
Moich słów prawdziwych nie zna nikt.
Kto z was wierzy, że oto po polanie czerwonych obłoków
przebiegł koń apokalipsy i znikł?
Kto wierzy, że w niedzielne popołudnie
nad pyłem odświętnych przechodniów
spadło siedem nieboskłonów w zawiei planet, a w próżni
sypano garściami dukaty płonących pochodni?
Czy byliście w pociągach pustych, które anielsko wstąpiły
w zaświat,
na ostatnich stacjach, gdzie urywa się czas,
gdzie w czarnych lustrach wypisano ostateczne obrazy,
znaki i hasła?
kto z was zna cmentarz świata i nieustanny potop gwiazd?
Czy widzicie: w mroku odchodzą idee rzeczy i czyści
ludzie, których nigdy nie było,
i że Chrystusa tylko szatan wymyślił,
żebyście mogli co dzień zabijać boga i miłość.
124
Autobiografia
1
Dzień kołysał.
Dzień jak statek kołysał hosanna,
statek z blachy czy z drzewa płynął
nocą do różowego rana.
Już wtedy były wyspy
uśmiechnięte kłami słoni,
płynęliśmy ja i ty, lalko, i wszyscy
jak przylepione do kory listki,
które wiatr zgonił.
Kto mówił, że to bajka?
Naprawdę był las pełen szeptu,
gdzie na gałęziach z koralu
ptaki-wspomnienia krzepną,
i wśród jeleni mówiących o gwiazdach,
dzików jak jeże puszyste,
gdzie zwinięty w zamyśleniu ślimak,
ja  mały jak listek,
podaję dłoń kosmatej dłoni olbrzyma.
2
W jakiś pazdziernik czy grudzień,
właśnie dzień był od wiatru wydęty jak dziś,
jak żagiel.
Szli ludzie,
a ręce mieli płomienne i nagie,
jak oczy, które spojrzały w śmierć,
szli ludzie,
których groza zjeżyła jak sierść
na czarnej skórze miasta.
Naprzeciw
brzuch wypełzł z poduchy zadów
i z rąk tysiąca ogień wystrzelił,
wtedy za ręce się wzięli
jak szarookie dzieci
i kiedy padać zaczęli
jak pnie wypalonych topól,
krew płynęła, jak płynie zraniona zieleń,
bijący w serce topór.
125
Głęboko,
na dnie rąk porytych pracą jak pługiem,
chowam ten obraz, oczy rozdartych matek,
i te kolumny nawet po śmierci głodnych cieni,
i te twarze od lamentu jak płacz nocny długie.
Z niemi
podnoszę kamień wydarty rycerskim pomnikom
i biję w łby złocone wypruwając zemstę,
jak śmierć wypruwa się z krzyku.
Matko, matko, to nie ptaki tak srebrzą,
to race złowrogich komet,
to w zmierzchu
za pochylonym od gromów domem
ciągną węże żelazem okute po wierzchu
trwogę.
Matko, jak mnie uchronisz,
gdy czarni ludzie otuleni w noc,
mimo twych dłoni
wzniesionych jak namiot modlitwy,
prowadzą parskające szeregi piorunów
jak tabun upiornych koni?
P i o s e n k a
Nocą duszny okop,
nieba białe oko,
dokąd jeszcze przez drutów las?
Na wyblakły ekran
pada czerwień ciepła
jak odłamki pękniętych gwiazd.
W nocy kanał bury,
płyną cicho szczury
utajone jak w strunę w pisk,
w straszne oczy herosów,
w krwi rzezbione ich włosy
wtulą szary, trójkątny pysk.
Pozostanie las czaszek
jak błazeński rząd masek
na estradzie czarnych wzgórz,
czaszki z brzegów wystąpią,
dzień oczyszczeń otrąbią,
w białe gorsy się wszarpią,
w tłuste wbiją się karki
jak ogromny, lśniący nóż.
126
*
Czekałem na piękny zodiak,
czekałem na ciebie, Anno,
czekałem nad czarną melodią,
aż osiadało rano
mlecznymi łzami na szybach.
Już nazbyt pachniało śmiercią
z koronkowego  kocham", [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •