[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zorientował się, z kim ma naprawdę do czynienia, jeżeli chciał się go pozbyć, Arturek mógł z
wściekłości rozwalić mu łeb.
Bardzo przekonywające to, co pan mówi powiedziała powoli Karolina ale Artur
opuścił pracownię przed panem. Widziano go, jak wychodził z willi Serczyńskich, widziano go
pózniej na przystanku tramwajowym. W tym samym czasie, kiedy on odjeżdżał tramwajem ze
Zwierzyńca, pan wchodził do pracowni Janoty.
Jest pani pewna, że nie wrócił?
Karolina milczała.
A skąd u Janoty znalazł się stary Kostera? Po co przyszedł? %7łeby mu podziękować za to,
że mu zabił żonę? Bo przecież Janota zabił mu żonę. Zrobił z niej kalekę.
Sam pan twierdzi, że nikt o tym nie wiedział poza panem i Moniką Skrzyską.
Ja nikomu o tym nie mówiłem. Wreszcie nie miałem ochoty odpowiadać za złożenie
fałszywych zeznań. Ale za Monikę nie mogę ręczyć.
Teraz rozumiem, dlaczego Janota powiedział: Dajcie mi spokój z waszą przyjaznią,
drogo mi każecie za nią płacić . Pan kazał sobie zapłacić za tę przyjacielską przysługę 65
tysięcy złotych. Czego zażądała Monika?
Pani przekręca to, co powiedziałem! Nie kazałem sobie za nic płacić!
Czego zażądała Monika? powtórzyła Karolina.
Niechże się pani odczepi ode mnie! Nie wiem! Nie wiem! Pewnie niczego!
Dlaczego nazwał go pan fałszerzem?
Golski patrzył na Karolinę przez dłuższą chwilę w milczeniu, Zastanawiał się nad czymś,
wreszcie powiedział powoli:
Kiedy? Nie przypominam sobie.
Podczas waszej ostatniej kłótni powiedział pan: Jesteś fałszerzem, Janota .
Niczego takiego nie mówiłem.
Dlaczego pan kłamie?
Co jest, do licha! Prowadzi pani śledztwo? Co to ma znaczyć? Po co ja w ogóle z panią
rozmawiam! Niech się pani wreszcie wynosi! Mam tego dosyć!
Trudno. Jak pan uważa. Karolina wstała. Bardzo dziękuję za rozmowę. Była bardzo
interesująca, jednak słyszałam o wielu wypadkach, w których ludzie za mniejszą sumę niż 65
tysięcy rozwalali komuś łeb.
Jak Boga kocham! Za chwilę zrobię to zupełnie za darmo!
Wierzę, że jest pan do tego zdolny. %7łegnam powiedziała z godnością Karolina i
wyszła.
Na podwórzu jednak zatrzymała się. Rzuciwszy szybkie spojrzenie w stronę starej,
zarośniętej dzikim winem willi właściciela posesji , ostrożnie wróciła pod drzwi pracowni. W
środku panowała zupełna cisza. Upewniwszy sie jeszcze raz, że nikt jej nie obserwuje,
wkroczyła dziarsko na wąski trawniczek ciągnący się wzdłuż bocznej ściany pracowni. Po
kilku krokach zatrzymała się. Zaczynało się tu olbrzymie okno wypełniające prawie całą
południową ścianę przybudówki. Babcia Karolina stała pochylona, nasłuchując przez nie
domknięte okno głosów dochodzących z pracowni. Golski rozmawiał z kimś przez telefon:
Podobno ostatnio interesujesz się ikonami? powiedział. Wiesz, że niektóre
zainteresowania bywają bardzo kosztowne &
Co pani tam robi na tym trawniku?
Karolina podskoczyła jak oparzona. W progu sąsiedniego domu stała jakaś kobieta i
przyglądała się Karolinie z wyraznym niezadowoleniem.. Karolina szybko opuściła
trawniczek, nie oszczędzając mizernych kwiatków, których chyba od wieków nikt nie
podlewał.
Niechże pani nie krzyczy powiedziała niechętnie.
Depcze pani grządki, zagląda do cudzego mieszkania, a ja mam na to patrzeć cierpliwie,,
i nie, odzywać się? huknęła nieznajoma.
Oj, dobrze, dobrze. Szukam pana Rybczyńskiego.
Nie mieszka tu taki.
Właśnie widzę, że nie mieszka.
No to na co jeszcze pani czeka? Nie ma tu już więcej grządek do deptania.
Ale jest za to jedna do podlewania, czego, jak dotąd, nikt nie zauważył powiedziała
Karolina z godnością, wycofując się w stronę furtki prowadzącej na ulicę. Wściekłe babsko!
mruknęła z niezadowoleniem. Całe szczęście, że Golski nie usłyszał jej wrzasków.
Karolina wróciła do domu jak zwykle taksówką. Usiadła w swoim ulubionym fotelu i
obliczyła szybko, ile w ciągu ostatnich kilku dni wydała pieniędzy na niepotrzebne nikomu
jazdy. Wprawiło ją to natychmiast w okropny humor. Była zmęczona i głodna, ale nie chciało
jej się szykować czegoś do jedzenia. Postawiła przed sobą filiżankę z gorącą herbatą i z pasją
zaczęła pruć swoją ostatnią dziergotkę.
Na szczęście koło szóstej przyleciała Ewa, która szybko zorientowała się w sytuacji i
zakręciwszy się po kuchni, zabrała się dziarsko do zajęć gospodarskich. Potem usiadła koło
Karoliny i, zwijając zgrabne kłębuszki kolorowej włóczki, wysłuchała relacji o wizycie, u
Andrzeja Golskiego.
To był on powiedziała z przejęciem. Golski zabił Janotę, ponieważ nie chciał albo
nie mógł oddać mu pieniędzy.
Tak myślisz? zapytała ostrożnie Karolina.
Ależ tak! Na pewno! Pokłócili się i wtedy& Przecież doktor Serczyński mówił o jakiejś
szamotaninie.
Może& może właśnie tak było. Ale w takim razie skąd się wzięły na podłodze
rozdeptane farby? Dlaczego nie było śladów stóp. Golskiego? Dlaczego Kostera nie zauważył,
że pracownia wygląda jak pobojowisko? Kto otworzył drzwi staremu Kosterze?
Nie wiem. Ale musi pani przyznać, że Golski może być mordercą?
Tak, ale równie dobrze może nim być Kostera& albo Artur. Albo ktoś, kogo w ogóle nie
bierzemy pod uwagę, ktoś, kto przyszedł po Golskim, a przed starym Kosterą. Babcia
Karolina zaczęła niecierpliwie wrzucać do plastykowej torby kłębki włóczki i nie dokończoną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]