[ Pobierz całość w formacie PDF ]
każdym szczególe wyobrazić sobie jego reakcję.
- Dlaczego za tydzień nie będziesz jezdzić?
- Bo wrócę do Miami.
- Ale chyba tu jeszcze przyjedziesz? Myślałem, że dlatego Mike cię tu
przywiózł, żebyś mogła zobaczyć, co jest dla niego ważne. Pracuje w
mieście, ale każde wakacje spędza na ranczu. Zawsze wierzyłem, że
któregoś dnia porzuci pracę za biurkiem i wróci na ranczo, by wychować
gromadkę dzieci i pomóc Tomowi zajmować się ziemią.
- Może tak zrobi, ale na pewno nie ze mną. Tu nie jest moje miejsce. I
wydaje mi się, że Mike zdaje sobie z tego sprawę.
- Pokłóciliście się wczoraj, to jasne. Nie przekreślaj wszystkiego z
powodu jednej kłótni. Pogadaj z nim - po przyjacielsku poradził Jason.
Do jadalni weszli Steve i Trevor. Byli w bardzo dobrych humorach i
od razu starali się namówić Candee na spędzenie z nimi wieczoru w mieście.
- Wiesz, że w O.K. Corral gra dziś świetna kapela? Umiesz tańczyć
country?
Potrząsnęła głową.
- W Miami, w dyskotekach grają tylko południowoamerykańską.
- Nigdy nie jest za pózno na dobrą muzykę. Candee, musicie z nami
iść.
- Nie sądzę, żeby Mike się zgodził.
- Na co? - rozległ się nieoczekiwanie pytający głos Mike'a a jego twarz
przybrała znany Candee grymas braku akceptacji.
Uśmiechnęła się do niego, wkładając w to wiele wysiłku.
108
RS
- Steve nas namawia, żebyśmy poszli dziś do miasta. Podobno będzie
grała jakaś fajna kapela country. Ale powiedziałam mu, że nie sądzę, byś się
zgodził.
- I miałaś rację. - Mówiąc to, usiadł przy stole.
- Może powinniście iść gdzieś sami i zabawić się tylko we dwójkę -
zaproponował Steve.
- To znaczy?
- Wyczuwam małe ochłodzenie w powietrzu. Może ty i Candee
powinniście wyrwać się we dwoje do miasta, pójść na kolację, wpaść do
O.K., potańczyć. Wiemy, że ty uważasz Bar B za najlepszy, ale może twoja
ukochana tak nie uważa.
- Narzekasz? - zwrócił się do Candee.
- Nie - odpowiedziała.
Przez chwilę marzyło jej się wyjście do miasta. Normalne życie choć
przez kilka godzin. Zakupy. Kolacja we dwoje, a nie z całą bandą facetów.
- Tu też jest wiele do robienia - powiedział.
- Oczywiście. Zaraz po śniadaniu zamierzam się opalać. - Spojrzała
mu prosto w oczy, zuchwale wyzywajÄ…c go na pojedynek.
Sarkastyczne na pewno" Mike'a, uprzedzone zostało komentarzem
Trevora.
- Myślę, że to świetny pomysł. Możesz nawet iść nad rzekę. Tam nie
jest tak gorÄ…co.
- Z całą pewnością. Już się w niej kąpałam, jest zimna jak lód.
Mężczyzni zaśmiali się.
- Pozwól, że najpierw zadzwonię. Może Steve ma rację i naprawdę
potrzebujemy spędzić trochę czasu poza ranczem - powoli wycedził Mike.
109
RS
Candee spojrzała na niego zdziwiona. Po raz pierwszy powstrzymała
się od komentarza, by przypadkiem nie zmienił zdania. Ale za to
uśmiechnęła się do niego. Prawdziwym, szczerym i ciepłym uśmiechem. Już
sama myśl o kilku godzinach spędzonych z dala od tego miejsca budziła w
niej wręcz dziecięcą radość.
Mike odłożył słuchawkę. Nie było najmniejszych podejrzeń, że ktoś
wiedział o ich pobycie w Wyoming. Jednak myśl o kilkugodzinnym sam na
sam z Candee była dla niego bardzo deprymująca.
Nie mógł jednak zapomnieć wyrazu jej twarzy, gdy powiedział, że
może gdzieś pojadą. Rozjaśniła się jak twarz dziecka na myśl o prezentach
pod choinką. Gdyby teraz odmówił, nie zniósłby jej rozczarowania. Wstał
od biurka i poszedł powiedzieć jej, że otrzyma ten swój upragniony dzień w
mieście. Znalazł ją stojącą przed kominkiem, gotową do drogi.
- I co? Możemy jechać?
- Tak.
- Szefie! - wykrzyknęła, rozpromieniając się. - Będę posłuszna jak
baranek. Dziękuję, Mike! Naprawdę to doceniam.
110
RS
ROZDZIAA ÓSMY
Wyruszyli godzinę pózniej. Mike niejasno się wyrażał na temat
spotkania z jakimś mężczyzną w miejscowym barze tego wieczoru. Chciał
jednak, żeby Candee chociaż przez jeden dzień miło spędziła czas i mogła
robić to, na co ma ochotę.
Stary jeep przedzierał się krętymi ścieżkami w dół doliny. Candee
wyglądała przez okno, z zachwytem obserwując wspaniały pejzaż.
Wiedziała, że nic już nie będzie takie samo, gdy wróci do Miami. Czyżby
zaczynała lubić Wyoming? W oddali dostrzegła dachy domów Laramie.
Wysokie topole, rosnące wokół miasta, były jedynymi drzewami w
promieniu wielu kilometrów.
- Byłeś kiedykolwiek w Miami? - zapytała, gdy wjeżdżali do miasta.
- Nie.
Mike przez całą drogę nic nie mówił. Zastanawiała się, o czym myśli.
- Będziesz miał czas, żeby je obejrzeć, kiedy będziesz mnie odwoził do
domu?
- WÄ…tpiÄ™.
- Mogłabym ci trochę pokazać. Rzucił jej spojrzenie.
- Przyjedziemy w noc przed procesem. W tym tygodniu wybierajÄ…
ławę przysięgłych. Gdy tylko ją skompletują, będziemy mogli jechać do
Miami. A moje zadanie, to dostarczyć cię tam w całości. Gdy już to zrobię,
wracam do domu.
Powoli przełknęła ślinę. To ostatnie zdanie zabrzmiało tak sucho i
lakonicznie. Czyżby nic go nie obchodziło, że się więcej nie zobaczą?
- Wez dzień urlopu, żebyśmy mogli pójść na plażę.
111
RS
- Po co? - zawahał się.
- Ty pokazałeś mi Wyoming, więc chcę ci się zrewanżować. -
Brzmiało to dosyć rozsądnie i, jak sądziła, nie zdradzało jej emocji.
- To wszystko było w ramach mojej pracy, Candee. Kiedy złożysz
zeznanie, grozba, że cię ktoś zabije, minie. Wtedy ten etap mojej pracy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]