[ Pobierz całość w formacie PDF ]

będę mogła sobie nieco pofolgować, a może nawet gdzieś
zapuścić korzenie. O ile będą jeszcze wówczas jacyś godni uwagi
mężczyzni.
- Jeśli będą, to ich znajdziesz - zapewniła Jessica i poczuła
ukłucie tej samej zazdrości, którą poznała jako dziecko, kiedy
wszystkie inne dziewczynki były od
niej ładniejsze i bardziej obyte. Nina miała krótkie, lśniące włosy,
doskonałą cerę i delikatne kości. Ubierała się w stylu, który był
zarazem wyzywający i elegancki, świetnie pasującym do jej
osobowości.
- Ludzie garną się do ciebie jak pszczoły do miodu.
- Całe szczęście, bo inaczej nie wiedziałabym, co ze sobą zrobić.
No i wyspowiadałam się do końca. A ty? Zamierzasz kiedyś
zapuścić korzenie?
Jessica uśmiechnęła się i potrząsnęła głową.
- Nie przyciągam mężczyzn tak jak ty.
- Dlaczego? - zapytała Nina poważnie. - Jesteś bystra, ładna i
dobrze zarabiasz. Czy dziś mężczyzni na to nie lecą?
- Mężczyzni lecą na kobiety olśniewające, takie
jak ty.
- A jak już ich olśni, to zaczynają widzieć skazy. Teraz żaden by
mnie nie chciał. Jestem za twarda. A ty jesteś miękka.
Ustabilizowana. Zabezpieczona. Inaczej niż ja.
- Jak zabezpieczona?
- Finansowo. Masz Crosslyn Rise.
- Ale już nie na długo - padła smutna odpowiedz. Kiedy kelner
podawał raki, Nina rozważała słowa
Jessiki. Gdy odszedł, powiedziała:
- Nadal jesteś zamożną kobietą. Problemem jest brak bieżącej
gotówki. Nie masz na utrzymanie domu, bo twoje kapitały są w
nim uwięzione. Jeśli zrealizujesz projekt, o którym wspomniałaś,
dostaniesz całkiem sporą sumkę. Poza tym nie obawiasz się tak
jak ja - przerwała, by zawiązać sobie serwetkę pod szyją - że
mogłabyś zostać bez centa. Jesteś finansowo niezależna. Musisz
teraz tylko - oderwała szkarłatne szczypce
z parującego raka - znalezć sobie jakiegoś świetnego gościa,
osiąść z nim gdzieś niedaleko Cambridge i mieć dzieci.
- Nie wiem - wyszeptała Jessica. Spoglądała na raka, jakby nie
wiedziała, za który koniec go chwycić. - To nie takie proste.
- Wszystko będzie prostsze, kiedy cała ta historia z Crosslyn Rise
się skończy. - Nina zaczęła wysysać szczypce.
Jessica także umilkła, by móc jeść, ale rozważała słowa Niny. Po
kilku minutach spytała:
- Ale co załatwienie sprawy z Rise ma z tym wspólnego?
- Będziesz swobodniejsza, bardziej skłonna się z kimś związać. -
Wywnioskowawszy z miny Jessiki, że nadal nie widzi związku,
dodała: - W pewnym sensie zostałaś poślubiona Rise. Spędziłaś
w nim całe swoje dotychczasowe życie. Mieszkałaś tam nawet,
kiedy byłaś zamężna.
- Tom tak chciał.
- Jasne. Ale tak czy inaczej, mieszkałaś tam, a kiedy małżeństwo
się rozleciało, on odszedł, a ty zostałaś.
- Nie byłam sama. %7łyli jeszcze moi rodzice.
- Ale teraz jesteś sama i wciąż tam tkwisz. Crosslyn Rise jest
towarzyszem twego życia.
- To tylko dom - zaprotestowała Jessica. Ale Nina obstawała przy
swoim.
- Dom z własną osobowością. Czy czujesz się w nim samotna?
- Nie.
- A powinnaś. Nie życzę ci samotności, ale człowiek nie został
stworzony do życia w pojedynkę.
- Jestem z ludzmi cały dzień. W nocy lubię być sama.
- Czyżby? - spytała Nina, unosząc delikatne brwi.
- Bo ja nie. Z moim domem nie wiąże się tyle wspomnień.
Gdybym wracając do domu, zanurzała się w przeszłości, też
pewnie nie czułabym się samotnie.
- Przestała mówić, przez chwilę w zamyśleniu dzgała raka
widelcem, po czym spojrzała na Jessicę. - Kiedy Crosslyn Rise
już nie będzie twoje, możesz potrzebować czegoś więcej.
- Nie ma to jak przyjacielskie wsparcie. - Jessica rzuciła jej
rozpaczliwe spojrzenie.
- Ależ to jest wsparcie. Zmiana dobrze ci zrobi. %7łyłaś tak
monotonnie, bardziej niż wszyscy, których znam. Wydostanie się
z cienia Crosslyn Rise będzie przeżyciem.
- Czy myślisz, że ja się chowam za Rise? - spytała nieśmiało.
- Do pewnego stopnia. W pracy jesteś śmiała, ale w życiu
osobistym trzymasz się Rise, bo wiesz, że możesz na nim
polegać. Ale możesz też stanąć na własnych nogach, Jessico
W niedzielę rano, czekając na Cartera, Jessica nie umiała się
zdecydować, co na siebie włożyć. Kostium wyjściowy byłby zbyt
oficjalny, a dżinsy zbyt swobodne. Nie chciała też nałożyć
rzeczy, w których chodziła na uczelnię. W końcu zdecydowała
się na gabardynowe spodnie i sweter, który kupiła tej zimy.
Ekspedientka powiedziała, że to ostatni krzyk mody, ale Jessica
kupiła go, bo był luzny i wygodny. Teraz po raz pierwszy
cieszyła się, że ma coś modnego. Była zadowolona z jego
jasnoszarego koloru, nie tylko dlatego, że pasował do jej oczu, ale
i do spodni, czarnych
i bardziej ekstrawaganckich od większości jej strojów. Dobrała
odpowiednie czółenka, położyła cień na powiekach,
wyszczotkowała włosy i związała je w elegancki węzeł z tyłu
głowy.
Kiedy pojawił się Carter, była już kłębkiem nerwów, a on
wyglądał wspaniale, świeżo po prysznicu i goleniu, w bordowym
swetrze i jasnoszarych sztruksach. Wziął od niej kurtkę i włożył
wraz ze swoją do bagażnika. Otworzył jej drzwi, po czym obszedł
samochód, by usiąść za kierownicą.
- Ostrzegam - powiedziała Jessica, gdy zapalał silnik - jeśli
będziesz jechać za szybko, gotowa jestem dostać zawału.
- Jeśli to cię uspokoi, to zawiadamiam, że ostatni raz
spowodowałem wypadek, kiedy miałem trzynaście lat -
odpowiedział Carter dobrodusznie i nacisnął gaz. Nie przesadnie,
tyle, by utrzymać się na granicy dozwolonej prędkości. Jasne,
czasem, gdy był sam za kółkiem, porywała go moc silnika, ale nie
był lekkomyślnym kierowcą. A już na pewno nie wyładowywał
złości, prowadząc wóz, jak kiedyś.
Ale też już nie pałał taką nienawiścią do świata jak niegdyś. W
ogóle rzadko bywał wściekły, już raczej zdenerwowany, kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •