[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bez zmysłów.
Treherne zszedł pod pokład. W kajucie czekało jedzenie. Rzucił się na nie z
apetytem. Lambert mógł przyjść lub nie. Jego wola. Chce się głodzić  jego
sprawa. Sądzi, że on, Treherne, bałby się nurkować? No cóż  myślał szyper 
niewiele się omylił.
Kucharz napełnił kubek kawą, która stygła, bo Treherne dumał. Dlaczego tak
niechętnie wchodzi do wody? Dawniej tego nie doświadczał. Przed dziesięciu
laty nurkował jak inni. I nagle, pewnego dnia, gdy pływał w lagunie koło
Amanu, tknęło go dziwne uczucie lęku. Posłuszny ślepemu instynktowi,
pomknął prosto do brzegu. Hennessey, widząc ten szalony pośpiech, zapytał go,
czy zobaczył rekina.
Ale rekina nie było. Treherne siadł na brzegu, dygocąc na całym ciele. Pojął,
co się stało. Słyszał, jak Kanakowie opowiadali o tego rodzaju wypadkach i
śmiał się.  Morze mówi człowiekowi, gdy go chce pochłonąć i człowiek wie".
Tak mówili Kanakowie.
Treherne wiedział.
Dlatego zabrał z sobą Lamberta w podróż na Takunai. Dlatego przestał
pływać i nurkować.
 Ona kawa być mnóstwo zimna?  usłyszał przy sobie trwozne zapytanie
kucharza.
Ocknął się. Nie czas było marzyć, skoro niebezpieczne przedsięwzięcie
wreszcie rozpoczęte. Allen nie żył, droga była wolna. Do powrotu Haggerty'ego
na  Kuliku" mógł się nie obawiać pościgu. Zabezpieczył się przecież.
Przewidywał, że Haggerty z tamtymi dwoma wypuszczą się za nim. On zaś
zdąży wydobyć skarb.
Co dziewczyna może zrobić? Może zabierze się z nimi. Ale chyba nie.
Haggerty się o to postara.
Krystyna... Niewiele o niej myślał. Na jego gust była zbyt mało kobieca.
Męski strój, spiczasta czapka bez wdzięku, kryjąca włosy, drażniły go
niewypowiedzianie. Nie wtórował zachwytom innych. Nie uznawał tego typu.
Ale teraz myślał o innej Krystynie, o tej którą widział w białym domu.
Przypomniał sobie moment, gdy otworzywszy żelazną bramę, kazała mu wejść.
Był zaskoczony, oszołomiony. Zamiast chłopca ujrzał tym razem kobietę. Przez
cały burzliwy, niespokojny wieczór był pod wrażeniem jej urody i bliskości,
takiej nowej, takiej nieodpartej.
Uderzyła go w twarz. Zapłaci mu za to.
Odepchnąwszy stołek zaczął krążyć po wąskiej kajucie. Zastanawiał się, co by
zrobił, gdyby ją dostał w swoje ręce. Czy zemściłby się?
Oczywiście. Przecież nie może stanąć przed dumną pięknością niemy i zbity z
tropu jak zakochany młodzieniaszek. Zakochany...
CZZ PITA
Rozdział pierwszy
Poawa miał pięć cegiełek tytoniu, kilka prawdziwych monet, kunsztowne
organki i w płaskiej flaszce pół kwarty whisky. Wszyscy mogli oglądać te
skarby; bliscy przyjaciele dostawali nawet pozwolenie powąchania wódki i
wypróbowania ze czcią organków. Wybrane grono asystowało Poawie w celach
doradczych, żeby ostatecznie ustalić, jak ulokować cały kapitał.
 Kulik" miał podnieść kotwicę w południe. O dziesiątej Blaize, przechadzając
się po wybrzeżu, spostrzegł Poawę w gronie pochlebców. Skierował się od
niechcenia ku wrzaskliwej gromadce, która, o dziwo, rozpierzchła się za jego
zbliżeniem jak stadko ptaków.
 Poawa!  krzyknął.
W odpowiedzi Kanak przyśpieszył nagle kroku. Już nie odchodził, lecz
uciekł. Blaize ryknął jeszcze raz i puścił się za nim. Po zaciętej pogoni dopadł
go,. chwycił za ramię i odwrócił twarzą do słońca.
 Dlaczego uciekasz, ty głupcze! Przecież słyszałeś, idioto, że cię wołam! 
wrzasnął rozezlony.
Poawa wił się w rękach pana jak wąż, aż się spocił ze strachu. Coś wyleciało
spomiędzy fałd przyodziewku. Rozległ się brzęk tłuczonego szkła. Poawa zawył
boleśnie.
 O, ona uissiki należeć Poawa  zajęczał.  Wszystko wylać, wszystko
dużo wylać.
Blaize pociągnął nosem. Tak. Zapach całkiem wyrazny.
 Skąd masz tę whisky?
W rozmowie z przyjaciółmi Poawa wyjaśnił w upragniona  uissiki" dostała
mu się w cudownym darze dzięki pośrednictwu dobroczynnego boga morza.
Jednak coś mu mówiło, że Blaize przyjąłby mocno sceptycznie to wyjaśnienie.
Starając się zyskać na czasie, rzekł:
 Ona Karuri mówić, ona uissiki mnóstwo bardzo dobra, pomagać boleć
brzuch.
 To Carroll dał ci whisky?
 Ona Karuri  potwierdził krótkowzroczny kłamca zabierając się do
odejścia.
 Idziemy do Carrolla  rzekł nagle Blaize.
 O, Bilase ...
Ale trwożny protest trafił na mur milczenia. Blaize zaciągnął Kanaka do
knajpy Schencka, gdzie Carroll sprawdzał zasoby, przeznaczone dla  Kulika". [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •