[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niewzruszona była również pogoda Rochowego umysłu. Nic nie
wytrącało go z równowagi, nic nie mogło rozzłościć.
Pewnego dnia Roch zapukał do kabiny kapitana Szworca i nie
czekając na wezwanie, wszedł wprowadzając jakąś leciwą damę. Na
oświadczenie kapitana, że nie potrzebuje praczki, Roch mruknął pod
nosem zagadkowo, że przyda się, i wyszedł z kabiny. Gdy wrócił na
kubryk, był z siebie zadowolony. Mówił do marynarzy:
Alem staremu figla zrobił: spróchniałe babsko mu wsadziłem.
Kapitan w czas się poznał na kawale i uszminkowanego gościa
wyprosił z kabiny, a Rocha kazał wezwać do siebie. Bez wielkich
wstępów odwrócił go za bary i kopniakiem wyrzucił z kabiny. Roch
niewiele się bronił, jedynie, wycofując się, mówił upominającym
głosem:
- No, no, stary! Tylko nie barłożyć!... zaraz widać, żeś pijany!
Roch przyszedł do kubryku, obmacał się i stwierdził z uznaniem:
A to mi stary mocno wlepił!...
Dla figla Roch gotów był poświęcić wszystko i gdy trzeba było ze
zdumiewającą beztroską igrał z życiem.
Przez pewien czas pływał w czasie wojny na coastingu, na
angielskim statku, na którym był zwyczaj, że marynarze otrzymywali
specjalne strawne, za co w rejsie każdy dla siebie gotowa! pokarm.
Niestety, Roch na lądzie wszystkie pieniądze przehulał i gdy wyszli na
morze, nie miał co jeść.
A nikt z towarzyszy nie chciał z nim się podzielić swą porcją. Roch się
rozgniewał, co rzadko mu się zdarzało, i wymyślił figla: wziął z rufy
statku dziesięciofuntowy pocisk armatni, wsadził go do garnka z wodą i
postawił na piecu w kuchni.
Ugotuję sobie nabój i zjem! zaciął się z ponurą determinacją-
Nie były to czcze żarty i woda z pociskiem zaczęła się zagrzewać. Czy
mógł nastąpić wybuch, to jeszcze pytanie. W każdym razie przerażenie
padło na załogę i na kapitana i wszyscy nagle się zmienili: szybko dali
mu jadła, ile tylko chciał.
Chyba najgorszą psotę Roch spłatał pewnemu kucharzowi. Pokarm
na statku to niesłychanie czuła i ważna rzecz, a ów kucharz był
skończonym leniem i zaniedbywał swe obowiązki. Roch ostrzegał go raz
i drugi, lecz słowa jego odbijały się jak groch o ścianę. Więc pewnego
dnia Roch postanowił dać mu porządną nauczkę. Zaczaił się przy
skajlajcie nad kuchnią i gdy kucharz nawinął się na dole, zrzucił na jego
głowę, niby lasso, linę z pętlą. Podciągnął i kucharz zawisł jak na
szubienicy. Palcami nóg ledwo, ledwo dotykał podłogi. Roch uwiązał u
góry linę i tak pozostawiając wiszącego, zeszedł do kubryku do swych
towarzyszy.
Figla zrobiłem kucharzowi rzekł niedbale monotonnym głosem.
Po chwili któryś z marynarzy się zainteresował:
Coś mu zrobił?
Powiesiłem go...
Zerwali się, skoczyli do kuchni. Struchleli: kucharz wisiał u skajlajtu
i ledwo zipał. Odcięli go, lecz pół godziny trwało, zanim go docucili.
Statek zasłynął z najlepszego jedzenia.
Wybuch wojny zastał Rocha w porcie holenderskim. Pomimo
poważnego wieku zgłosił się natychmiast na ochotnika do wojska
polskiego. Konsulat, gdzie przeprowadzał wszelkie formalności, posłał
go do komisji lekarskiej.
Po co? żachnął się Roch. Do wojska poślijta, nie do komisji...
Ostatecznie stanął przed lekarzem i cierpliwie znosił jego badanie.
Lecz gdy lekarz zaczął obstukiwać jego kolano, Roch nie wytrzymał i
zrewanżował się silnym kopnięciem w zad doktora.
Ja lekarz jestem! zawołał tenże oburzony.
Jo marynarz jestem! odrzekł Roch nie mniej oburzony i zwinął
manatki.
Do wojska go nie wzięli, gdyż potrzebniejszy był w marynarce
handlowej.
Takie figle i setki podobnych Roch płatał niemal codziennie. Figle
właściwie głupie, płytkie, sowizdrzalskie i często bez dowcipu. A jednak
było w nich coś, nad czym nie można przejść bez zadumy; było w nich
odbicie jakiejś zdecydowanie silnej a osobliwej struktury mentalnej.
Rocha porównać można do niezwykłego kamienia, zawadzającego na
ruchliwej drodze i przykuwającego uwagę ludzi. Nie dość, że kamień był
sam w sobie niezwykły, lecz w przemożny sposób oddziaływał na tok
myśli owych przechodniów. Roch stanowił jakby cząstkę naszej historii
morskiej.
Był może nawet czymś więcej: jakby zarodkiem legendy. Przecież
Roch tłukł się bezustannie w setkach marynarskich opowieści i żył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]