[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Drewermann wie, że historyczna prawda chrześcijaństwa nie przedstawia się najlepiej
w świetle badań racjonalnych. Dlatego on, oczytany i wiedzący, zwraca się na podobieństwo
najbardziej zaślepionych, najbardziej nieświadomych fundamentalistów przeciw wartości
ratio, przeciw nauce:  Religijnym, a więc naprawdę uprawnionym jest objaśnianie Pisma
jedynie wtedy, gdy ma charakter wewnętrzny, to znaczy, gdy ma wartość dla naszej duszy;
wszystko zaś, co historyczne, jest zewnętrzne. Albo:  W gruncie rzeczy musi się stawiać
zadanie wyprowadzenia zachodnioeuropejskiej teologii chrześcijańskiej z getta jej
jednostronności racjonalnej. Albo:  Egzegeza o podłożu krytyczno-historycznym wygląda
na proces nieomal rozmyślnego zarażania prastarych obrazów i symboli religijnych
śmiertelnym tchnieniem nowoczesności. Albo całkiem fundamentalistycznie:  Uwolniłem
się już od przesądu, że nauka jest formą obiektywnego poszukiwania prawdy. Krytycy
słusznie zwracali uwagę na to, że Drewermannowska propozycja terapii dla chrześcijaństwa
zmierza do  relatywizacji krytycznego rozumu i zmiany dotychczasowych wzorców
przyswajania wiary na wzorce pochodzące z psychologii głębi .  Egzegeza krytyczno-
historyczna jest dla niego koniem trojańskim światopoglądu racjonalistycznego, zasadniczo
sprzecznego z wiarą.
Tak oto zamyka się koło. Zarówno Drewermann, uchodzący obecnie za najbardziej
krytycznego teologa, jak i najbardziej zagorzali, bezkrytyczni fundamentaliści zgadzają się
całkowicie co do odrzucenia krytyczno-historycznego rozumienia Biblii. Zjedna zasadniczą
różnicą:  Podczas gdy ci ostatni, absolutnie nieskażeni oświeceniem i autonomicznym
rozumem, po prostu negują znaczenie krytycznego pojmowania Biblii w imię nieomylnego
systemu prawd wiary, Drewermann akceptuje prawdę krytyki historycznej, aby za chwilę
przedstawić całą jej irrelewancję i niekompetencję w sprawach wiary. Nie mając złudzeń, że
nie da się już dłużej zachować wyłącznego prawa do prawd wiary, jeśli zostaną one
postawione przed trybunałem autonomicznego rozumu... propaguje jej egzystencjalno-
psychologiczne rozumienie; jednym słowem, zamiast dociekań naukowych proponuje
niesienie wiernym pomocy w życiu (Matthias Jung).
Drewermann nie uwalnia się jednak w ten sposób od zasadniczego dylematu. Wie
bowiem równie dobrze jak my, że żadna religia, a przynajmniej monoteistyczna, nie może
bazować na hipotezach. Dlatego też mówi:  Nikt, kto pragnie dowiedzieć się, jak powinien
urządzić sobie życie, nie może opierać swojego istnienia wyłącznie na hipotezach (chociaż
twierdzenie to jest zupełnie fałszywe w odniesieniu do dojrzałej jednostki tylko religie jako
instytucje zbiorowe potrzebują absolutnie pewnych aksjomatów, aby przyciągnąć do siebie
ludzi chwiejnych i zapewnić im pozorne bezpieczeństwo). Ponieważ więc Drewermann nie
chce, aby jego religia bazowała na hipotezach, tzn. na niepewnej wiedzy historycznej, usiłuje
przedstawić pierwotne chrześcijaństwo jako ideał spełnienia religijnej potrzeby pocieszenia,
ustanawiania sensu, duchowej pełni i bezpieczeństwa. Ale tu właśnie pojawia się dylemat: kto
pociesza, nie argumentuje. A kto argumentuje, nie pociesza. W każdym razie trzeba się liczyć
z tym, że prawda może okazać się okrutna i nie przyniesie pociechy. Z pewnością wykazała
nowożytno-oświeceniowa krytyka religii Feuerbacha, Marksa, Freuda i innych,  że
skuteczność religii, zdolność ustanawiania przez nią sensu, niesienia pociechy i wskazywania
orientacji etycznej jest niezależna od jej teoretycznej prawdy . Nie można wnioskować o
prawdzie wiary na podstawie jej siły pocieszycielskiej.  Pociecha religijna nie stanowi iluzji
jedynie wtedy, gdy Bóg posiada niezależną egzystencję pozapsychiczną, jest centrum, alfą i
omegą, a nie zaledwie odwiecznym obrazem tęsknoty ludzkiej psychiki (M. Jung).
Każdy jednak, kto, jak Drewermann, pragnie ocalać chrześcijaństwo, nie mogąc
jednocześnie zanegować słuszności metody krytyczno-historycznej, musi jak wszyscy
fundamentaliści znalezć inny punkt zaczepienia; musi podkreślić, że taka egzegeza Biblii
 prowadzi na religijne manowce i w sposób całkowicie dogmatyczny postawić na absolutną
pociechę i wsparcie duchowe, jakie daje Pismo Zwięte. Wówczas to, podobnie jak
Drewermann w wywiadzie udzielonym Franzowi Altowi do programu  Report , może z
emfazą i retorycznym patosem wysunąć przeciw współczesnemu, skostniałemu Kościołowi
argument o  profetycznej misji Jezusa. Tyle że nie potrafi przytoczyć ani jednego
historycznego dowodu na absolutną wyjątkowość i etyczną doskonałość  największego
proroka , Jezusa z Nazaretu. Niemniej jednak wielu ludzi pragnie jedynie pocieszenia.
Prawdą jest to, co uszczęśliwia! A niektórzy zadowalają się nawet chwilowym uczuciem
szczęścia. Drewermann wypracował najnowszą, najobszerniejszą i najbardziej systemową
koncepcję ocalenia religii i teologii chrześcijańskiej. Jeżeli więc teolog tak ostro krytykujący
Kościół staje się w swym dążeniu do ocalenia chrześcijaństwa  fundamentalistą doskonałego
początku , to z góry można założyć, iż takie samo stanowisko będą prezentować mniej
wybitne umysłowości współczesnej teologii chrześcijańskiej.
Wezmy na przykład katolickiego teologa Eugena Bisera, emerytowanego profesora
zajmującego się światopoglądem chrześcijańskim na wydziale filozoficznym uniwersytetu w
Monachium. Zrozumiał on znaki czasu; wie, że nawet pragnący wiary chrześcijanie nie wiążą
już swoich pozytywnych uczuć czy doświadczeń religijnych z dogmatycznie zaskorupiałą,
moralnie skostniałą instytucją Kościoła. Wie również, że ludzie skłonni do religijności i
spirytualizmu tłumnie ciągną do kręgów ezoterycznych i grup New Agę. A zatem dla
przeciwwagi potrzebny jest nowy Jezus. Musi on wprawdzie być równie doskonały, bez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •