[ Pobierz całość w formacie PDF ]

posłusznie spełnił jej prośbę. Był w dobrym humorze, ponieważ
zrozumiał, że nie jest Annie obojętny. Gdyby było inaczej, nie
pozwoliłaby mu położyć się na jej łóżku. Teraz wiedział, że
istnieje jeszcze szansa.
Wciąż miaÅ‚ przed oczami jej drobnÄ… sylwetkÄ™. Kiedy wy­
chodziÅ‚ z pokoju, nie odezwaÅ‚a siÄ™ do niego sÅ‚owem. W tajem­
niczy sposób naprawił zamek, ale zanim poszedł do siebie,
posłał sir Wallace'owi ostrzegawcze spojrzenie.
- Czy Annie nic się nie stało? - zapytał tamten z obawą
w głosie.
Patryk powstrzymał się od śmiechu.
- Mam wrażenie, że jest zadowolona, sir.
Wiedział, że to nie jest prawda. Pragnęła go przecież tak
samo jak on jej, więc odmowa musiała kosztować ją wiele
wysiłku.
Kiedy stanął w drzwiach saloniku Forbes, na środku stołu
paliła się tylko jedna mała lampka. Na krzesłach siedziały trzy
osoby, które popatrzyły na niego ze smutkiem i obawą.
172
MISJA
Wszedł do środka.
- Mówcie. Chętnie posłucham, co macie do powiedzenia?
- Znamy pański sekret, panie Sutherland - oznajmiła cicho
Gracie, spuszczając głowę.
Zaniemówił na chwilę.
- NaprawdÄ™?
- UsiÄ…dz, chÅ‚opie - powiedziaÅ‚ Sandy przygnÄ™bionym gÅ‚o­
sem.
- Napij się brandy. - Forbes podała mu butelkę.
- Domowej roboty? - Patryk uśmiechnął się, po czym
usiadł na wolnym krześle. - A teraz wyznajcie, czego się
dowiedzieliście. Mam wrażenie, że to poważna sprawa.
- Wiemy o panu i o pani - wymamrotała Gracie.
- O mnie i o...
- Wiemy, że się w niej zakochałeś. - Forbes położyła rękę
na jego dłoni. - Bądzmy ze sobą szczerzy. Wyznanie bardzo
pomaga i jest zbawieniem dla duszy. A po drugie, możesz na
nas liczyć.
- W porządku. - Patryk wzruszył ramionami. - Kocham
naszÄ… paniÄ….
- O mój Boże. - Gracie zasłoniła dłonią usta. - To prawda.
Patryk oparł nogi na taborecie. Tym razem jego spotkanie
z AnnÄ… naprawdÄ™ bardzo mu pomogÅ‚o. ByÅ‚ peÅ‚en wiary i na­
dziei.
- Tak - przyznał się. Nie potrafił powstrzymać figlarnego
uśmiechu. - Wasze przypuszczenia są w pełni uzasadnione.
Jestem beznadziejnie zakochany w lady Whitehaven.
Sandy spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Biedaku.
Patryk położył głowę na oparciu krzesła i wsłuchał się
w szum deszczu.
- Pokochałem tę kobietę od pierwszej chwili, kiedy ją
173
JILLIAN HUNTER
spotkałem - powiedział w zadumie. - Tylko na początku nie
zdawałem sobie z tego sprawy.
- A teraz nie masz najmniejszej szansy, człowieku. -Sandy
zrobił mądrą minę.- Równie dobrze mógłbyś uganiać się
za królową. Prawdopodobieństwo sukcesu byłoby wówczas
takie samo.
- To będzie koniec twojej kariery, Sutherland - powiedziała
z przejęciem Forbes.
- Czy to taka wielka tragedia?- zdziwił się Patryk, po czym
spojrzał na trzy twarze, na których malowało się niedowierzanie,
i natychmiast zrozumiał swój błąd. Anna zabiłaby go za ten
brak dyskrecji.
Forbes ścisnęła mu dłoń.
- Martwimy siÄ™ o ciebie, Sutherland.
- NaprawdÄ™?
- Och, chłopie. - Sandy wyciągnął przez stół rękę w jego
stronę. - Kocham cię jak syna, którego, niestety, nie mam.
Gracie zmarszczyła czoło.
- Wydawało mi się, że twój syn układa tory kolejowe
w Aberdeen.
- Bo taka jest prawda. Ale ten skunks odzywa siÄ™ tylko
wtedy, gdy potrzebuje pieniędzy. Dla mnie może równie
dobrze nie żyć.
- Nie chcielibyśmy, żeby wpakował się pan w kłopoty -
powiedziała nieśmiało Gracie. - Jest pan teraz członkiem
naszej rodziny. Wszyscy pomagamy sobie nawzajem.
- Naprawdę? - zapytał Patryk nieśmiało, kiedy spojrzał na
małe spracowane dłonie, które pogładziły jego potężne ręce.
Oszukał ich. Wykorzystał, a oni chcieli uchronić go przed
nieszczęściem. Był poruszony ich współczuciem. Nie chciał
grać uczuciami tych ludzi, ale nie mógł pozostawić tajemnicy
śmierci wuja Edgara nierozwiązanej.
174
MISJA
- Czy robiÅ‚eÅ› nieprzyzwoite rzeczy z paniÄ…? - zapytaÅ‚ nie­
oczekiwanie Sandy.
- Panie Guthrie! - wykrzyknęła Forbes. - Jak panu nie
wstyd! Oczywiście, że nic takiego robił. Mam rację, Suther-
land? - zapytała z przerażeniem na twarzy.
- Dlaczego uważacie, że powiedziałbym wam, gdybym to
zrobił? - zapytał Patryk.
- Chłopie, życie jest jak ogród - odparł Sandy. - Wszystkie
stworzenia mają swoje miejsce. Niektórzy z nas rodzą się,
żeby zostać motylami, a inni przez całe życie przypominają
poczwarki.
Patryk napił się brandy. Pomyślał, że dyskrecja przyda
mu się w tym przypadku o wiele bardziej niż przechwalanie
się i robienie z siebie ostatniego głupca. Takie objawy jak
brak rozsÄ…dku pojawiajÄ… siÄ™ zawsze, kiedy w grÄ™ wchodzi
miłość. Biorąc pod uwagę, jak wiele łączyło go z Anną,
nikt nie mógÅ‚ siÄ™ dziwić, że zachowywaÅ‚ siÄ™ tak nieodpo­
wiedzialnie.
- Do czego zmierzasz, Sandy?
Forbes spojrzała na niego z matczyną wyrozumiałością.
- Bogacz mieszka w zamku. Biedak stoi przy bramie.
Wszyscy znamy swoje miejsce, prawda? Mimo twojego wy­
glądu, który może być mylący, jest oczywiste, że należysz do
niższej warstwy społecznej.
- Tak? - Patryk poczuł się urażony.
Forbes westchnęła cicho.
- Myślę, że to doskonały moment, żeby przeczytać jakiś
ustęp z Biblii. Gracie!
Gracie otworzyÅ‚a podniszczonÄ… książkÄ™ i przeczytaÅ‚a w unie­
sieniu:
Oddajcie Cezarowi to, co do niego należy.
Forbes ponownie westchnęła.
175
JILLIAN HUNTER
- Panie Guthrie, bardzo pana proszÄ™.
Sandy przekartkował księgę, po czym wybrał jedną stronę.
- Każde ciało jest trawą, a cała chwała człowieka jest
kwiatem trawy. Trawa usycha, a kwiat więdnie.
Nie miało to nic wspólnego z żadną ze zgromadzonych przy
stole osób, ale Sandy był dumny, że udało mu się znalezć
fragment, choć trochę związany z ogrodem, w którym Anna
królowała jako motyl, a Patryk pełzał niczym robak.
21
Ledwie zdążył usiąść przy ogniu, żeby przeczytać gazetę,
usłyszał dzwonek, który go wzywał. Był wczesny poranek i za
oknem dopiero szarzało. Patryk spojrzał z niezadowoleniem
na mały przedmiot z brązu, który był narzędziem tortur. Dzięki
niemu Anna mogła manifestować swoją władzę. Chciała, żeby
zrozumiał, kto rządzi w tym domu.
Odłożył na bok gazetę, po czym zdjął surdut z oparcia
krzesła. W końcu sam zgodził się, żeby grać według zasad,
które ona ustaliła. Główną nagrodą było jej serce, dlatego
postanowił znosić wszystkie upokorzenia i niedogodności,
żeby wygrać.
Pierwszy dzwonek rozległ się równo o szóstej. Patryk wszedł
na górę, a potem prosto do jej pokoju. Stanął bez słowa
w drzwiach i czekał na rozkazy. Anna zażądała, żeby rozpalił
ogień w kominku, zanim wystawi spod kołdry mały palec
u nogi.
Zacisnął zęby i niczym posłuszny poddany uklęknął przed
kominkiem i zajął się układaniem drewna. Chciał chociaż
trochę się zemścić, dlatego rozpalił tak duży ogień, że można
177
Jillian HUNTER
było nad nim upiec całego słonia. Anna schowała się pod
kołdrę, pragnąc uciec przed gryzącym dymem. Z uśmiechem
na twarzy Patryk rozsunął zasłony, żeby dym mógł się ulotnić
za okno.
Kilka minut pózniej dzwonek rozległ się po raz drugi.
Ledwie zdążył zejść na dół, a już musiał wracać, żeby
spełnić kolejny kaprys pani. Gdy wszedł do jej pokoju, zastał
ją, rozpartą na poduszkach, z diabelskim uśmieszkiem na
ustach.
- Podłoga jest okropnie zimna - wyjaśniła, widząc jego
niezadowolenie. - Wez moje ranne pantofle i ogrzej je przy
ogniu, dobrze?
Jak tylko wyszedł z jej sypialni i postawił nogę na schodach,
dzwonek zadzwonił po raz trzeci. W tym momencie miał
ochotę skręcić jej śliczny kark.
.- Chciałabym wiedzieć, jaka jest dzisiaj pogoda, żebym
mogła się odpowiednio ubrać. - Uśmiechnęła się przebiegle. -
Jest słonecznie czy może wieje wiatr? Jeżeli nadal pada, będę
zmuszona zostać w domu.
Podszedł do okna i szeroko rozsunął zasłony.
- Niech pani sama zobaczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •