[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Morze rzuciło ją nagą, białą od rozległych wzgórz i niw piasku, nie odzianą ani jednym liściem,
nie osłonioną ani jednym cieniem, na hodowanie słońcu, wiatrom i deszczom.
Lecz morze pamiętało i pamięta o podrzutku, wciąż go tajemnie podsyca i wspiera niczym
dziecko rosnące.
%7ływiołem swym przejrzystym a niezmiennie wzburzonym okrywało niegdyś najwyższe jego
wzniesienia.
W jego nieustającym pracowisku otłuczone zostały, ogładzone w kształt kulisty i podługowaty,
wyślizgane w tysiącznych podrzutach głazy opok, przyniesione z okolic dalekich.
W ciągu niezmiernej długości dni i nocy złomy granitów tatrzańskich, kwarców, piaskowców i
zlepieńców mełły się pośród biegów i nawrotów nawałnicy na okruchy, na żwir i na piasek.
Od pogranicza do pogranicza epok trwają prace rozszarpujące obszary Rozewia, Swarzewa,
Oksywia, Kamieńca, Radiowa, Orłowa.
Niszczeją góry-doliny, których już śladu nie ma, przyczółki wyniosłe, spiętrzone ponad,
czterdziestometrowymi Bałtyku głębiami.
Gdzie wystają złomy wielkie z radłowskiej mielizny, gdzie wełny się pienią nad oksywskim
zburzyszczem i gdzie się ciągnie mała głębia karwińska, usiana potężnymi głazami, ongi śmiały się w
słońcu wyniosłe czoła ziemi, z których jeno zostały nazwy głuche, z normandzkiego napastnika mowy
wyjęte, by o formie ich świadczyć.
Morze z nich inne utworzyło postaci - płaskie, rozciągnięte u podnóża wydmuchów, śnieżyście
białe, nasycone słońcem i solą - mielizny na ostrzu północnym i wschodnim a spychy na południowej
i zachodniej płazie miecza helskiego.
Dla pełnienia tej pracy morze przeznaczyło dwie siły wyłączne, dwa morskie prądy, dwie rzeki
w morzu pracujące dla Helu.
Jeden z tych gońców, zdążający z zachodu ku wschodowi, wprawiany jest do biegu przez wiatry z
zachodu, które niemal połowę dni roku wypełniają swym czynem. Od przylądka Rozewia pędzi w
odległości jednego kilometra wzdłuż helskiego wybrzeża, żłobiąc głębokie w dnie łożysko, które się
za zielenicami przybrzeżnymi nagłym uskokiem dna podwodnego i czarną barwą powierzchni
zaznacza.
Przy ostatnim przylądku południowym całości międzymorza, przy dziobie gołębia, szor zachodni
znika w zatoce.
Przebiwszy się przez nią, przemknąwszy wskroś jej głębin, zjawia się przy wiślanej mierzei.
Wzdłuż tej mierzei posuwa się aż do Sambii i tam się na wschód wykręca.
Prąd zachodni przynosi na północne i wschodnie mielizny półwyspu piaski doskonale zmielone,
gładko otoczone żwiry i okruchy żywota morskiego. W głębi swojej niesie sól do lądu helskiego.
Przy wietrze z północno-zachodu wnosi do Gdańskiej Zatoki szybkie swoje wody prąd inny, prąd
wschodni.
Od lądów sambijskich zdąża on wzdłuż mierzei wiślanej i łączy się z postrachem ryb
słonomorskich, z białą wodą wiślaną, wypadającą z paszczy Leniwki. Prąd ten przemierza obszary
Sopotu, Radiowa, Gdyni, Oksywia, wykręca się przed Pucką Zatoką i mknie wzdłuż Czajczej Rewy,
która między Kuznicą i Rewą Małe Morze przecina.
Prąd wschodni, przynoszący do Gdańskiej Zatoki olbrzymie masy namułów i piasków, tnie w
wysokie brzegi między Sopotem i Oksywiem, a pod tym samym kątem odbity, składa przeważną
część swych darów powyżej Kuznicy, na wysokim helskim wybrzeżu.
Potem mknie wzdłuż międzymorza, zostawiając na jego południowych wybrzeżach grube złoża na
poły zmielonych kamieni, muły znacznie od zachodnich tłuściejsze, piaski nie tak sypkie i większą niż
z pełnego morza wodorostów obfitość.
Ta masa wodna, nieraz podnosząca poziom Wiku o jeden metr ponad równię Puckiej Zatoki,
spotyka się przy dziobie gołębia z silnym prądem zachodnim.
Obadwa mocują się tutaj na siłę i z dwu stron wyrzucają swe żwiry i piaski. Powstaje w miejscu
ich spotkania nikły, najostatniejszy podwodny przylądek, ławica ruchoma, która się to w tę, to w tę
stronę zawija niczym czapki frygijskiej górne zakończenie.
Wewnątrz tej to zawitki tworzy się maleńka zatoka, w której wir nieustanny świdruje głębinę.
Tuż za zmienną i kapryśną czapki frygijskiej zawitką czatuje czarna, na pięćdziesiąt metrów
uskokiem spadająca głębina.
Obiedwie morskie rzeki, zachodnia i wschodnia, pędzące w nieustannym pościgu wzdłuż obudwu
brzegów Helu, usiłują powiększyć niezmiernie jego rozmiar i sześćdziesięciometrową głębinę
gdańskiego jeziora do szczętu zasypać.
Przed wiekami żeglarz na morzu zbłąkany, spoglądający wciąż w niebo, ażeby szukać wskazówek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •