[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Przepraszam, bardzo przepraszam  ozwał się Przemyski  ale potrzebuję wiedzieć, w jakim kierunku odjeżdża
pani hrabina. Stosunkowo tak znacznej... właściwie... sumki nie marny obecnie tu w kasie... Czy więc pani hrabinie
wystarczy przekaz do jednego z banków lwowskich ?
 Wystarczy... Możesz pan ten przekaz przysłać... i nie fatygować się osobiście. Zarazem kaz moim koniom
zajeżdżać...
Podobnie jak pierwszym razem pan Przemyski zadzwonił, a gdy wszedł kamerdyner, ozwał się z ironicznym, bardzo
nizkim ukłonem:
 Lokaj oczekuje w tym względzie, właściwie, rozkazów..
Ukłonił się raz jeszcze, zatarł ręce i wyszedł, pełen tryumfu i przekonania, że dumnej pani, która jego znaczenia uznać
nie chciała, potrafił jednak dokuczyć...
II.
 No, mój Przemyski, ciężką dziś przebyłem chwilę...  mówił hrabia Jan, tegoż jeszcze wieczora, do powiernika.
Rozparty w fotelu w swoim gabinecie, z nogami wyciągniętemi na miękkim podnóżku, przybrany w szlafrok wygodny,
hrabia Jan tracił wiele ze swej powagi i sztywności. W rozmowie zresztą z zaufanym sługą nie potrzebował się
krępować.
Przemyski stał naprzeciw Zempacha, okraszając swą szpetną fizyognomię jak najsłodszym uśmiechem.
 Bo też właściwie  ozwał się  pan hrabia mógł tej rozmowy uniknąć.. Rozmowa była ciężka i właściwie...
kosztowna.
Hrabia machnął ręką.
 Mniejsza o to...  rzekł  byleby się nie powtarzała...
Plenipotent wzniósł małe oczki do góry, językiem mlasnął i ręce załamał...
Ruchy te, wyrażające wątpliwość i ubolewanie, uzupełniła sentencya:
 Bis repetita placet...
 A, nie  odparł hrabia Jan  przecież tyle lat minęło, a to dopiero pierwszy wypadek. Nie! nie! Zresztą... mój
Przemyski, ja mam stanowczy zamiar wyzbyć się wszystkiego tutaj... Klein kupił parę folwarków, może kupi całe
Aomno... Tylko, że on teraz o jakiś tam Zbąszyn traktuje. Sprawa z bankrutami  najgorsza!
 A ja zawsze, właściwie, powtarzam  ozwał się z cicha Przemyski  żeby Aomna nie pozbywać się... Wszak to
złote jabłko !..
 Złote... złote...  przerwał z niecierpliwością Zempach  ale wokoło niego osy! Całe społeczeństwo, które mnie tu
otacza, nienawistne!
Ciężka chmura osiadła na czole Zempacha. Gryzł siwe wąsy i bębnił chudymi palcami po stole; znak najwyższego
oburzenia.
Przemyski, znając naturę pana i wiedząc, co go gryzło, milczał.
 Gdyby jednak pan hrabia raczył właściwie rozważyć...  ośmielił się po chwili przemówić.
Hrabia porwał się z miejsca gwałtownie. Angielski spokój opuścił go całkowicie. Począł żywo chodzić po pokoju.
 Co rozważyć? co mam rozważyć!  krzyknął.  Zohydzono mnie tu, spotwarzono! Bóg wie, co gadali o mnie ci
półpankowie galicyjscy, których to kłuło w oczy, że ja miałem i robiłem majątek, że miałem rozum i rozwagę, a łez
krokodylich nad niedolą ziemian nie wylewałem... Mówiłem im nieraz: niezdarni jesteście! oglądacie się zawsze na
coś, albo na kogoś, bo nie czujecie już w sobie sił, aby stanąć o własnej mocy... To im się nie podobało i zemścili się!
Napiętnowali mnie, jako samoluba, tyrana, wyzyskiwacza, brudnego spekulanta, krzywdziciela, gdy skrzywdzonym
najciężej byłem ja! A kto się za mną ujął?..
Przemyski, przerażony tym nagłym wybuchem, który przypisywał widzeniu się i rozmowie z hrabiną, uznał za
stosowne milczeć, tylko miną bardzo smutną okazując współczucie. Oczy utkwił w ziemię, nos krogulczy jeszcze
przydłużył, zwiesił głowę i stał nieruchomo, z rękoma opuszczonemi wzdłuż swojej komicznej postaci.
 Nikt się nie ujął  powtórzył hrabia  ani krewni, ani rodzina, nikt!
 To już tyle lat... właściwie...  bąknął Przemyski.
 A myślisz, że teraz jest inaczej ?.. Ty wiesz, Przemyski, że i teraz na mnie gadają, ale taisz...
Przemyski kułakiem grzmotnął się w piersi.
 Jak Boga... właściwie... kocham, nic nie wiem, nie słyszałem. Przeciwnie, niektórzy żałują takiego sąsiada...
 Pewnie im się zachciewa "sąsiedzkiej pomocy"! Tej nie dostaną odemnie, nie! Sąsiadem będzie im Klein... Aomno
sprzedam... wszystko sprzedam!
Przemyskiemu ta sprzedaż, grożąca mu utratą wybornego i samodzielnego stanowiska, nie była na rękę, więc rzekł
śpiesznie:
 Ja w imię tej obowiązkowości... właściwie sumienności... muszę panu hrabiemu powiedzieć, że to byłaby strata,
wielka strata... Klucz łomnieński za lat kilka będzie wart dwa razy tyle; budują kolej, dwie nawet koleje... w dalszych
folwarkach, mianowicie w Aamigłówce, obszary naftowe znaczne. To złoty interes, to milionowy interes... Ja, sługa
wierny, muszę to powiedzieć... Pan hrabia może tu nie mieszkać, ale nie sprzedawać, poczekać choćby tylko lat
kilka!.. Nafta będzie, eksploatacya lasów ogromna ! A Klein co ? Ja go znam. On za cały klucz dałby mniej, niż wart
obszar naftowy w Aamigłówce...
Wyrazy teraz leciały z ust Przemyskiego potokiem. Obawiał się, że mu hrabia przerwie, więc mówił urywanemi
wyrazami, szybko, aż mu ślina z ust pryskała. I zdołał w każdym razie zastanowić hrabiego.
 Ta nafta, to blaga!  rzekł po chwili Zempach już spokojniej, siadając napowrót w fotelu.
 Panie hrabio  uroczyście ozwał się Przemyski  przecież ja... właściwie... nigdy nie wprowadzałem pana
hrabiego w błąd. Czyżbym się ośmielił!.. Gdyby pan hrabia raczył się pofatygować do Aamigłówki, przekonałby się
sam... Próby wydały nadspodziewany rezultat, a, jak już donosiłem panu hrabiemu, Towarzystwo amerykańskie...
 Wiem już, wiem  przerwał hrabia.  Interesu dobrego z zasady nie wypuszczam z ręki, chociaż w tym
wypadku...
 W tym właśnie wypadku  przerwał Przemyski  sprzedaż klucza łomnieńskiego by
łaby  raczy pan hrabia przebaczyć  zmarnowaniem właściwie darów Opatrzności...
I dalej mówił głosem niby od wzruszenia drżącym:
 Staremu, wiernemu słudze, który pana hrabiego nigdy nie odstąpił, niech będą... właściwie... dozwolone te słowa
zbyt śmiałe... Ale ja zimnem sercem na krzywdy pana hrabiego patrzeć nie mogę !.. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •