[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ignorował ją i wydawał się zupełnie szczęśliwy, adorując jej matkę. W końcu przeprosił ją
na chwilę i wyszedł z pokoju.
Dziewczyna obserwowała jego oddalającą się sylwetkę. Dlaczego traktował ją tak
39
S
R
dziwnie? Co złego zrobiła? Nie mógł przecież winić jej za to, co zdarzyło się sześć lat
temu. Ona w każdym razie nie winiła go ani za to wtedy, ani za to, co przydarzyło się jej
ojcu. Takie było jej nastawienie, ale czy będzie miała kiedykolwiek szansę powiedzieć mu
o tym? I czy w ogóle będzie miała okazję porozmawiać z nim normalnie, po przyjacielsku.
Podczas gdy Gemma stała w rogu pokoju, myśląc o tym wszystkim, Ewa zawarła
znajomość z jakąś parą. Wymieniali kurtuazyjne uwagi na temat przyjęcia i częstowali się
podanymi potrawami. Jej matka kierowała rozmową, a jej towarzysze - mężczyzna i
kobieta w średnim wieku, przysłuchiwali się jej z zainteresowaniem. Gemma uśmiechnęła
się mimo przygnębienia, Ewa była najwyrazniej zrelaksowana i dobrze się bawiła. Chwilę
jeszcze przyglądała się matce, po czym wyszła z pokoju. Właśnie dopiła swego drinka i
pomyślała, że pójdzie wziąć następnego. Miała na to ochotę, ale z drugiej strony zdawała
sobie sprawę, że pózniej będzie musiała odwiezć Ewę do domu.
Przechodziła akurat obok schodów, kiedy zobaczyła Jamesa schodzącego z góry.
Zauważyła, że miał rozluzniony krawat i rozpięty guzik kołnierzyka. Kiedy zobaczył ją,
natychmiast poprawił krawat i zaczesał ręką zwichrzone włosy.
- Gdzie jest twoja piękna matka? - zapytał, zbliżywszy się do niej.
- Dobrze się bawi - odpowiedziała starając się, aby nie wyczytał zazdrości w jej
głosie.
- A ty? - To pytanie zbiło ją na chwilę z tropu, jednak szybko otrząsnęła się.
Podniosła pustą szklankę i pokazała mu.
- A ja mam ochotę na następnego drinka.
- Jeszcze nie teraz - przerwał, biorąc szklankę z jej ręki i odkładając ją na mały,
dębowy stolik. Jego palce delikatnie musnęły jej dłoń, powodując dreszczyk podniecenia.
James jednak zdawał się nic nie zauważyć.
- Wyjdzmy na chwilę. Wieczór jest wyjątkowo piękny i ciepły, jak na tę porę roku -
zaproponował.
- A co z twoimi gośćmi? - zapytała przekornie.
- Do diabła z nimi - powiedział szybko i objąwszy ją ramieniem, ruszył ku drzwiom
wyjściowym. Była tym zaskoczona - od tak dawna jej nie obejmował.
Nagle przypomniała sobie ich ostatni, wspólny wieczór, kiedy leżeli razem u niego
40
S
R
na sofie. Teraz znowu czuła jego ramię wokół swojej talii, jego silne palce zaciskające się
delikatnie na jej boku. Pomyślała, że jest jej tak dobrze, że miałaby niemal ochotę położyć
mu głowę na ramieniu. Czy jednak powinna to zrobić? Czy pierwszy ruch powinien
rzeczywiście pochodzić od niej? Kiedy wyszli na zewnątrz, James natychmiast cofnął
ramię. Wtedy Gemma zreflektowała się, że objął ją prawdopodobnie tylko po to, aby
upewnić się, że wyjdzie z nim na dwór.
- Dokąd idziemy? - zapytała, starając się opanować drżenie głosu.
- Nad jezioro. Czyżbyś zapomniała, jak tam teraz pięknie i spokojnie. Zwłaszcza o
tej porze roku, o zmierzchu, kiedy wszystko milknie i uspokaja się. - Jego słowa przerwał
głośny, kobiecy śmiech, dobiegający od strony domu.
- Chyba trochę przesadziłem z tym spokojem - uśmiechnął się.
Gemma pomyślała, że był to pierwszy uśmiech, jaki widziała u niego od sześciu lat
Szli obok siebie, nic nie mówiąc. Nie było to niezręczne milczenie - wprost przeciwnie -
milczeli, bo nie chcieli nic mówić, bo nie chcieli zepsuć wspaniałego nastroju i ciszy,
która była tym bardziej przejmująca, im bardziej oddalali się od domu. Ostatnie promienie
zachodzącego słońca przebijały się w głąb wody, ozłacając delikatnie jej powierzchnię.
Rzeczywiście, wszystko jakby ustało, wyciszyło się, zatrzymało. Gładkiej tafli jeziora nie
mąciła żadna łódka. Po prawej stronie światła Bowness rozjaśniały szarość zapadającego
wieczoru. Gemma zadrżała nagle.
- Zimno ci? - zapytał.
- Nie.
Mimo to zdjął marynarkę i otulił ją. Na chwilę stanął naprzeciw niej i spojrzał jej w
twarz. Była niemal pewna, że chciał coś powiedzieć, jednak powstrzymał się, odwrócił i
odszedł na drewniany pomost. Gemma ruszyła za nim, wtulając się w jego marynarkę.
- Masz łódkę? - zapytała.
- Jeszcze nie, ale mam zamiar kupić wkrótce jakąś. Wiesz, dopiero się tu
sprowadziłem. To moja pierwsza noc w tym domu.
 Tak - pomyślała - jego pierwsza noc w moim pokoju. Czy to możliwe?" Spojrzała
znowu na niego; odszedł parę kroków i kucając, zanurzył dłoń w aksamitnej wodzie.
Nagle podniósł oczy i spojrzał na nią. Wtedy zobaczyła starego Jamesa - jego roziskrzony
41
S
R
wzrok, młodzieńczy wyraz jego twarzy.
- Hardath zostało oddane na licytację i zdecydowałem się na kupno. To było bardzo
proste - powiedział, jakby chciał się z czegoś wytłumaczyć.
- Tak - przytaknęła obojętnie.
Wstał i podszedł do niej.
- Nie chcę, abyś myślała, że... - przerwał, nie mogąc dokończyć?
- %7łe co?
- %7łe to miało jakiś związek z twoim ojcem, z jego śmiercią i z tym, co kiedyś mu
powiedziałem - dokończył, patrząc jej w oczy.
Po raz pierwszy powrócił do przeszłości.
- Więc nie zapomniałeś? - wyszeptała miękko.
- Oczywiście, że nie. Pamiętam wszystko: ciebie i mnie, jacy wtedy byliśmy. Tacy
młodzi... - Uśmiechnął się. - Dwoje marzycieli. Chcieliśmy podbić świat, nieprawdaż? A
teraz - ja dobrze ustawiony, z dwoma samochodami i wielkim domem, a ty... - przerwał,
jakby nie wiedząc, co o niej powiedzieć.
Nagle przyciągnął ją do siebie i przytulając, zaczął całować. Nie były to już
nieśmiałe, chłopięce pocałunki, ale prawdziwe, męskie, na które ona odpowiedziała jak
kobieta, zarzucając mu ręce na szyję. Jego usta cisnące się do jej warg wydawały się tak
gorące, tak namiętne. Pocałunek rozpalał ją, jednak, gdzieś tam w głębi, nie mogła opędzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •