[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szłoby do głowy, żeby zrobić mi zdjęcie. Chyba że brałabym udział w konkursie na naj-
większy damski...
- Jeśli jeszcze raz wspomnisz o tej części ciała, obiecuję ci, że rozbiorę cię do naga
i z bliska się jej przyjrzę - zagroził jedwabistym głosem.
Evie, wbrew własnej woli, poczuła nagły przypływ podniecenia. Otworzyła usta,
bezskutecznie komponując w myślach jakąś ciętą ripostę. Rio wykorzystał jej chwilę sła-
bości i niemal siłą wyciągnął ją z auta, po czym pospiesznie zaprowadził do sklepu, jak-
by na dworze szalała burza z piorunami.
- Myślałam, że chcesz, żeby nas zobaczyli - powiedziała, łapiąc oddech.
- Zgadza się. Ale nigdy nie rozmawiam z prasą. Nigdy nie udzielam wywiadów. I
nie mam zamiaru tego zmieniać. Pamiętaj, że chcemy, żeby nasz związek wyglądał na
autentyczny.
- Ale skąd się dowiedzą, że jesteśmy zaręczeni, skoro ich o tym nie poinformujesz?
- Po chwili namysłu dodała: - Ach, już rozumiem. Chcesz, żebym wychodząc ze sklepu,
ostentacyjnie zachwycała się pierścionkiem lśniącym na moim palcu?
R
L
T
- Nie. Opuścimy sklep tylnym wyjściem. Jeśli zaczai się tam jakiś paparazzi,
schowasz lewą dłoń w kieszeni płaszcza, żeby nikt nie uwiecznił pierścionka na zdjęciu.
Evie nie nadążała za jego tokiem rozumowania.
- Kupisz mi pierścionek, żeby przekonać opinię publiczną, że jesteśmy zaręczeni,
ale ja mam go nie pokazywać?
- Zgadza się.
- Doznałeś ciężkiego urazu głowy? To wszystko nie ma sensu!
- Mylisz się.
Zanim zdążyła wypowiedzieć kolejne zdanie, Rio już witał się z kierownikiem
sklepu.
- Panie Zaccarelli, to zaszczyt móc znowu pana gościć - rzekł mężczyzna z wyraz-
ną rewerencją.
- Znowu? - powtórzyła Evie, lecz od razu poczuła mocny, niemal bolesny uścisk na
swoim nadgarstku. - Zciśnij mocniej, a przekonasz się, czego nauczył mnie dziadek -
warknęła.
Rio puścił jej rękę.
- Potrzebujemy diamentu, Franco. - Odwrócił się do Evie i obdarzył ją szerokim,
czarującym uśmiechem. - Bardzo wyjątkowego diamentu dla bardzo wyjątkowej kobiety.
Już miała powiedzieć, że jego gładka gadka nikomu nie zamydli oczu, lecz nagle
nachylił się do niej i zamknął jej usta głębokim pocałunkiem, obezwładniając ją całkowi-
cie. Usłyszała, jak jedna z ekspedientek wzdycha z zazdrości.
Franco, najwyrazniej przekonany o prawdziwości uczucia Włocha, zaprowadził ich
do specjalnej salki dla wyjątkowych gości. Z niemal religijną czcią zaprezentował dia-
ment o nazwie Apoletta, mówiąc, że symbolizuje on piękno i miłość. Był doprawdy
olśniewający, lecz Evie miała ochotę powiedzieć, że lepszym symbolem ich uczucia"
będzie kawałek węgla. W tym momencie jednak Rio spojrzał na nią wzrokiem, którego
nigdy u niego nie widziała. Po chwili poczuła na karku jego ciepły oddech, a potem jego
ciepłe usta. Pieszczota przyprawiła ją o dreszcz rozkoszy.
- Ti amo - wyszeptał.
R
L
T
To musi być wspaniałe uczucie, pomyślała z żalem. Usłyszeć te słowa od mężczy-
zny, który naprawdę cię kocha...
Rio, nie spuszczając Evie z oczu, wyjął pierścionek z wyściełanego aksamitem
puzderka i wsunął go na jej szczupły palec. Evie zatopiła spojrzenie w ogromnym dia-
mencie, oczarowana jego bajkowym pięknem.
Do pokoju weszła ekspedientka.
- Najmocniej przepraszam, że przeszkadzam - odezwała się nieśmiało - ale chyba
powinni państwo wiedzieć, że przed naszym sklepem roi się od dziennikarzy. Nie mam
pojęcia, jak odkryli, że pan tutaj jest, panie Zaccarelli.
Rio zacisnął zęby. Widać było, że wręcz organicznie nienawidzi przedstawicieli
prasy brukowej.
- Macie tylne wyjście?
- Tak, proszę pana.
Rio wykonał szybki telefon, a pół minuty pózniej siedzieli już w przemykającej
bocznymi uliczkami limuzynie.
- Nadal nie rozumiem, o co w tym wszystkim chodziło - odezwała się Evie. - Ode-
grałeś cały ten teatrzyk z udawaniem zakochanej pary i kupnem pierścionka, a nawet nie
pozwoliłeś fotoreporterom zrobić nam zdjęcia, jak wychodzimy ze sklepu.
- Wiedzą, że tam byliśmy i co tam robiliśmy. Teraz media dostaną prawdziwego
fioła na naszym punkcie - rzucił, zadowolony z realizacji pierwszego punktu swojego
planu.
- Skąd wiesz, że jesteś dla nich aż tak łakomym kąskiem?
- Zaufaj mi. - Wręczył jej jeden ze swoich telefonów komórkowych. - Zadzwoń do
dziadka.
- Co? Teraz? - Bała się tej chwili. Miała nadzieję, że nigdy nie nadejdzie! Zrobiło
jej się słabo na myśl o tym, że miałaby wyznać dziadkowi prawdę. Prawdę zmieszaną z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]