[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Marco złapał się za głowę. Z jego ust popłynął strumień
włoskich wykrzykników.
- Co mam zrobić, żeby cię przekonać, że przede wszystkim
zależy mi na tobie? - zawołał na koniec, przechodząc na angielski.
- Cokolwiek zrobisz, nie zdołasz mnie przekonać - rzekła słabym
głosem. - Więc najlepiej zakończmy tę rozmowę.
165
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Pierwsze dwa tygodnie stycznia upłynęły w smętnym nastroju. Z
domów poznikały bożonarodzeniowe dekoracje, a o niedawnych
świętach przypominał tylko mróz.
W przychodni nad zatoką też panowała nie najlepsza atmosfera.
Amy budziła się codziennie rano z uczuciem zmęczenia, zaczęła się
nawet zastawiać, czy nie zaraziła się Afryce jakąś tropikalną chorobą.
Marco puszczał mimo uszu jej zapewnienia, że za dwa tygodnie
ostatecznie wyjeżdża, Nick zachowywał się z jeszcze większą niż
zwykle rezerwą, a Kate wykonywała wprawdzie swoje obowiązki, ale
twarz miała bladą i prawie się nie uśmiechała.
Amy chciała koniecznie z nią porozmawiać, ale były obie tak
zapracowane, że dopiero w trzecim tygodniu stycznia udało jej się
przyłapać Kate na osobności. Obie właśnie wychodziły z przychodni.
- Poszłabyś ze mną na kawę?
- Czemu nie? - Kate spojrzała na zegarek. - Opiekunka Jema
wychodzi dopiero za godzinę.
Kiedy usiadły przy stoliku w najbliższej kawiarni, zapytała:
- Nadal zamierzasz wyjechać z Penhally?
- Nie mam wyboru.
- Może nie powinnam się wtrącać, ale moim zdaniem popełniasz
błąd.
166
RS
- Nie mówmy o mnie. Porozmawiajmy o tobie. -Amy pochyliła
się nad stołem i łagodnie spytała: - Powiedz, Kate, od jak dawna
kochasz Nicka?
Oczy Kate posmutniały.
- Jak się tego domyśliłaś?
- Obserwowałam was w trakcie sylwestra.
- A, wtedy. - Kate uśmiechnęła się gorzko. - To był szczególny
wieczór. Nick był jeszcze bardziej milczący niż zazwyczaj.
- Milczący? - zdziwiła się Amy. - Odniosłam wrażenie, że stale z
sobą rozmawiacie.
- O sprawach służbowych tak.
- Ale nie osobistych?
- To skomplikowana sprawa. - Kate spuściła wzrok. - Nie będę
wchodzić szczegóły, powiem ci tylko, że postanowiłam odejść. Nie
jestem w stanie dłużej pracować, mając go stale obok siebie. Zbyt
wiele mnie to kosztuje. Nikomu jeszcze nie wspominałam o tym
zamiarze, i będę wdzięczna, jeśli zachowasz tę wiadomość dla siebie,
dopóki nie podejmę ostatecznej decyzji.
- Naprawdę chcesz odejść? - wykrzyknęła Amy, dotykając dłoni
Kate. - Przecież lubisz tę pracę. Ty i Nick tworzycie znakomity
zespół.
- Są granice tego, co człowiek jest w stanie znieść, Amy. Ja już
dawno te granice przekroczyłam.
- Jesteś pewna, że on nie odwzajemnia twojego uczucia?
167
RS
- Czy Nick coś do mnie czuje? - Kate znowu spuściła wzrok na
filiżankę. - Myślę, że tak. Ale czy kiedyś da temu wyraz? Boję się, że
nigdy. Taki już jest.
- Czy od śmierci Annabel spotykał się z kimś?
- O tak, i to z niejedną! - Kate gorzko się zaśmiała. - Ale nigdy z
myślą o związaniu się na stałe. Co to, to nie!
- Czy on też nie wie, że chcesz odejść?
- Jeszcze nie. - Kate dopiła kawę. - Ale wkrótce się dowie.
Muszę wreszcie zrobić coś ze swoim życiem, oderwać się od tego, co
było, i zacząć od nowa. W końcu Nick nie jest jedynym mężczyzną na
świecie.
- Ale są mężczyzni, o których trudno zapomnieć.
- Kto jak kto, ale ty, Amy, wiesz o tym najlepiej.
- Wiem od Kate, że Adam Donnelly jest gotów za tydzień podjąć
pracę. - Zastanawiając się, dlaczego stale czuje się taka zmęczona,
Amy ruszyła za Markiem do samochodu. - Będziecie mieli nareszcie
lekarza.
- Nadal nosisz się z zamiarem wyjazdu?
- Oczywiście. Stale ci to powtarzam. Zadzwonił telefon
komórkowy i Marco sięgnął do kieszeni.
- Tu Marco Avanti. - Stał przez chwilę z telefonem przy uchu,
po czym rzekł krótko: - Już do pani jedziemy.
- Kto dzwonił? - zapytała Amy.
- Carol Watson. Lizzie ma silny ból głowy i wysypkę. Carol
obawia się zapalenia mózgu. Musimy zobaczyć, co się tam dzieje.
Drzwi otworzyła im przestraszona Carol.
168
RS
- Dzięki, że przyjechaliście tak szybko. Stale macie z nami
kłopoty.
- Od jak dawna boli ją głowa? - zapytał Marco.
- Wczoraj wieczorem znowu włóczyła się nie wiadomo gdzie,
chociaż ma zakaz wychodzenia z domu. No i znowu piła. Ale tym
razem wróciła naprawdę pijana. Była prawie nieprzytomna. Zataczała
się, język się jej plątał. Położyłam ją do łóżka, no i rano, rzecz jasna,
obudziła się z bólem głowy. Myślałam, że to zwykły kac, ale ból
coraz bardziej się nasilał, a jakąś godzinę temu zaczęła płakać, że od
światła bolą ją oczy. Wtedy zauważyłam, że dostała wysypki.
- Jest w sypialni? - Marco wbiegał już na schody.
- Tak, drugie drzwi po prawej stronie. Nastolatka leżała na boku,
cicho popłakując, z przytuloną do niej przyrodnią siostrzyczką.
- Lizzie chora - oznajmiła mała.
- Nie powinnaś tu wchodzić, jeszcze się zarazisz. Wracaj na dół
do taty. Pete! Możesz zabrać Michelle?
- Carol wzięła dziewczynkę za rękę. - Zaraz wrócę.
- Proszę na razie poczekać na dole - odparł Marco.
- Chciałbym najpierw zbadać Lizzie i porozmawiać z nią w
cztery oczy. Amy zostanie, żeby mi pomóc.
Carol chwilę się wahała, ale tylko przez moment.
- Dobrze. W razie czego, jestem z Michelle na dole.
- Jak zawsze - burknęła Lizzie. - Gdzie by mogła być, jak nie z
Michelle? - Nastolatka miała oczy zapuchnięte od płaczu. - Głowa mi
pęka z bólu - jęknęła. -Po prostu umieram.
169
RS
- Na pewno nie umrzesz - uspokoił ją Marco. -Ale najpierw
muszę cię zbadać, a potem porozmawiamy.
- Błagam, tylko nie to! Dobrze wiem, co to znaczy,kiedy starsi
chcą  porozmawiać". Niechybnie szykuje się kazanie. Nie pij, nie
wracaj pózno do domu, znajdz sobie odpowiedniejszych kolegów, i
tak dalej. Na nic człowiekowi nie pozwalają.
- Tak ci się wydaje?
- Bo tak jest. - Lizzie rozpłakała się na nowo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •