[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go do tego.
Aącznościowiec siedział na ławce z głową zadartą do góry, wpatrzony w mapę. Jego
twarz nosiła wyrazne znaki wyczerpania.
Kartr spojrzał na to, w co wpatrywał się Smitt. Dostrzegł, co go tak zafascynowało i
wstrzymał oddech.
Na czarnej, szklanej powierzchni lśnił czerwony punkt, przesuwający się po łagodnej
krzywej.
- Co to?
Smitt odpowiedział nie odrywając od niego oczu.
- Nie jestem pewien& nie jestem pewien! - Przetarł twarz dłońmi. - Czy ty to też
widzisz?
- Widzę poruszający się czerwony punkt. Ale co to jest?
- Cóż, mam pewne przypuszczenia&
Kartr domyślił się od razu. Statek. Pędzi w ich kierunku!
- Leci do nas?
- Jest na kursie, ale wszystko jest możliwe. Patrz!
Na ekranie pojawił się drugi punkt. Ten poruszał się bardziej zdecydowanie - podążał
śladem pierwszego. Aowca na szlaku. Kartr usiadł obok Smitta. Serce waliło mu tak, że czuł
pulsowanie krwi na skroniach. To było bardzo ważne, ten lot i pościg. Tak ważne, że bał się je
obserwować. Teraz pierwszy pojazd zaczął lecieć zygzakiem.
- Próba ucieczki. - Smitt służył kiedyś na statku wojennym.
- Jakie to statki?
- Gdybym rozszyfrował to - wskazał na pulpit - może mógłbym ci odpowiedzieć.
Uważaj!
Pierwszy punkt wykonał skomplikowany manewr, którego natury Kartr nie pojmował,
ale który sprawił, że statek znalazł się nad ścigającym.
- To statek patrolu! Wezwano go do walki. Dlaczego?
Dwa punkty zrównały się, a wówczas pojawił się trzeci. Był nieco większy, poruszał
się wolniej, omijając dwa, które wkrótce miały rozpocząć bój. Tym samym skierował się
wprost na układ słoneczny.
- Manewr ochronny - tłumaczył Smitt - Patrol chroni ten trzeci statek! To misja
samobójcza. Patrz - podnieśli ekrany bojowe!
Bardzo słaba pomarańczowa poświata otoczyła oba czerwone punkty na skraju układu.
Kartr nigdy nie uczestniczył w walce w kosmosie, lecz słyszał wystarczającą ilość opowieści i
widział dość filmów, by móc wyobrazić sobie, co tam się teraz działo. Większy punkt nie
mieszał się do bitwy. Własnym tempem oddalał się od walczących.
Nacisk ekranu na ekran. Gdy jeden z nich się załamie - nastąpi nagła śmierć w
płomieniach. Statek patrolu powstrzymywał wroga, umożliwiając ucieczkę bezbronnej ofiary.
- Gdybym tylko to rozszyfrował! - Smitt walnął pięścią w krawędz pulpitu.
Niespodziewanie rozbłysła mała lampka.
- Czy to zbliżający się pojazd ją uruchomił?
Smitt skinął głową. - Wysoce prawdopodobne. - Pochylił się nagle i przycisnął guzik
leżący tuż pod nią. Usłyszeli szum potężnego wiatru. Niemal ogłuszeni patrzyli na mapę.
Przez szum wiatru przebił się nowy dzwięk: seria ostrych trzasków. Smitt zerwał się na równe
nogi.
-  Patrol wzywa, patrol wzywa - TARZ - TARZ - .
Kartr odruchowo sięgnął po miotacz, którego nie nosił. Stare wezwanie patrolu do
akcji! Za sobą usłyszał pełne zdumienia głosy. To pozostali obudzili się i tłoczyli pod
przepierzeniem, żeby zobaczyć i usłyszeć, co się dzieje.
Wezwanie odbijało się echem po sali. Będzie trwało do końca walki lub gdy ktoś na
nie odpowie. Jednak nikt nie odpowiadał. Poświata wokół statków zgęstniała i zakryła je.
Punkty znieruchomiały.
- Pełna moc - Dalgre wydyszał te słowa, tuż nad głową Kartra.
- Szybko się rozładują. Długo tego nie wytrzymają!
Jeden punkt rozbłysnął żółtą barwą i zmienił się w mleczną biel. Był to moment
chwały, po którym zniknął. Mrugali oczami i wpatrywali się w ekran, ale nic na nim nie było.
Nic oprócz dwóch płomiennych punktów, które nagle zniknęły. Potem szklana powierzchnia
była równie pusta i zimna jak przestrzeń, którą obrazowała.
- Oba przepadły! - Dalgre odezwał się pierwszy. - Przeciążenie załatwiło oba
równocześnie. Jeden pociągnął za sobą drugi.
- Jednak trzeci jest nadal cały - zauważył Zicti. To prawda. Bitwa zniszczyła dwa
statki, lecz trzeci wciąż się poruszał, ten, który ochraniał pojazd patrolu. Leciał kursem wprost
na Sol i Terrę!
Seria trzasków zmieniła swój charakter. Smitt wsłuchał się w nie i głośno
rozszyfrował
- Pomocniczy statek osobowy patrolu 2210 wzywa najbliższy statek lub stację patrolu.
Zgłoście się, proszę. Rozbitkowie z bazy patrolu CC4 wzywają najbliższy statek lub stację.
Zeszliśmy ze znanych tras, potrzebujemy przewodnika, zgłoście się, proszę&
- Rozbitkowie z bazy CC4 - powtórzył Rolth. - To przecież stacja zwiadowców! Co
tam się mogło stać!
- Może najazd piratów? - zastanawiał się Zinga.
- Piraci nie atakują patrolu& - zaczął Dalgre.
- Chyba chciałeś powiedzieć: nie atakowali. Od dłuższego czasu nie byliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •