[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeden odwrócił się do swojego kolegi, który bez słowa wskazał mi wnętrze domu. Gdy
nieśli komodę, cały czas rozmawiali w niezrozumiałym dla mnie dialekcie. Weszłam do środka.
Mały przedpokój prowadził do kuchni, która jednocześnie była jadalnią. Prawie wszystkie meble
zostały wyniesione. Na dole nikogo nie było, więc weszłam na pierwsze piętro.
 Halo? Signora?
W sypialni leżał obraz, który przedstawiał anioła na tle idyllicznego krajobrazu.
Prawdopodobnie wcześniej wisiał nad łóżkiem. Po pomieszczeniu kręcił się młody mężczyzna.
Zciągał ze ściany fotografie. Był szczupły, mniej więcej w wieku Tancrediego, miał gęste włosy.
Uwagę przykuwały jego oczy, bo miał tak grube rzęsy, że wyglądały jak umalowane. Przez
chwilę staliśmy naprzeciwko siebie bez słowa w oczekiwaniu, aż jedno z nas odezwie się
pierwsze.
 To pani jest tą Angielką  zaczął.
 Skąd pan to wie?
 Matka mi opowiadała.
 Signora, czy ona tu jest?
Nie wiem, dlaczego zadałam to bezsensowne pytanie. Przecież widziałam, że prawie
wszystkie meble zostały już wyniesione.
 Nie mogła zostać  odpowiedział.  Tylko dlatego, że z panią rozmawiała.
 Co?  Jego agresywny ton mnie zaskoczył.  To nieprawda.
Wskazał puste pomieszczenia.
 Mieszkała tu przez czterdzieści lat.
 Gdzie teraz jest?  zapytałam.
 To nie pani sprawa. Nie chce zostać jeszcze raz wypędzona.
 Kto ją wypędził?
Nie odpowiedział, tylko dalej pakował fotografie do kartonowego pudła.
 Skąd pan wie, że jestem Angielką?
 Każdy to wie  powiedział i podszedł do mnie bliżej.  Na każdej ulicy i w każdym
domu. Każdego interesuje, co się dzieje na górze, w pałacu. Dlatego że to tam decydują się nasze
losy. Jest nowy padrone. Zaczęły się nowe czasy. Poślubił Angielkę, a ona doniosła mu o mojej
matce.
Spojrzał na mnie drwiącym wzrokiem.
 Nie jestem tak naiwny jak ona. Moja matka wierzyła, że należy mówić prawdę. Za karę
musiała się wynieść  powiedział stanowczo.
 Sumienie będzie panią dręczyć za każdym razem, gdy przejdzie pani Via dei Vespri,
signora di Lorenzo. To nie przypadek. Powinna pani, mimo że jest żoną padrone, rozróżniać
sprawiedliwość od niesprawiedliwości?
 Jakiej niesprawiedliwości?  zapytałam szorstko.  Proszę skończyć ze swoimi
oskarżeniami i powiedzieć, o co tu chodzi.
 Co to zmieni? %7ładen sąd tego nie rozwiąże, dopóki Lorenzowie mają coś do
powiedzenia.
 Co ma z tym wspólnego sąd?
Po wyrazie jego twarzy zorientowałam się, że rozważał, czy odpowiedz bardziej mu
zaszkodzi, czy pomoże.
 Pańska matka mówiła coś o grzechu pierworodnym. Proszę wyjawić mi swoje
oskarżenia, a ja postaram się wstawić za...
Co mi przyszło do głowy? Rozmawiałam z kimś, kogo poznałam zaledwie przed minutą.
Skąd miałam wiedzieć, że mówi prawdę? A może moim obowiązkiem było jako pierwszego
zapytać męża?
 Nie trzeba od razu uciekać się do grzechu pierworodnego  odezwał się.  To tylko
słowa rozczarowanej, starej kobiety. W rzeczywistości...  przerwał i wyjrzał przez okno.
Na dole zatrzymał się duży, ciemny samochód należący do rodziny Lorenzów.
 Ach, zamówiła pani szofera?  zapytał drwiącym tonem.  Mogłem to przewidzieć.
 Bzdura  odpowiedziałam gwałtownie, ponieważ mnie również zirytowało pojawienie
się samochodu.
Tragarze weszli do środka. Zdenerwowali się i nie wiedzieli, jak się zachować.
Mężczyzna szybko wyjaśnił im, żeby czekali przy ciężarówce.
 Nie ufaj nigdy nikomu, kto nazywa się di Lorenzo  powiedział na zakończenie.
Chciałam jeszcze z nim porozmawiać, ale usłyszałam, że ktoś na dole odpalił silnik
mojego ape. Co to miało znaczyć? Podczas gdy młody mężczyzna był już na ulicy, ja dobiegłam
do drzwi. Chichi manewrował moim pojazdem w stronę bramy, by mógł przejechać duży
samochód. Wysłali Chichiego! Wiedzieli, gdzie byłam! Kazali mnie śledzić! W tej chwili byłam
tak wściekła, że krzyczałam na Chichiego już od progu domu.
 Zostaw to! Co ty tutaj robisz?
Nie odpowiedział, bo cały czas manewrował pojazdem.
 Nie słyszałeś? Ja tu parkuję!
Bez pośpiechu wysiadł i wskazał na samochód, którym przyjechał.
 Proszę pójść ze mną, signora.  Chichi był służalczym typkiem, ale teraz mówił do
mnie stanowczym tonem.  Czekają na panią.
 Mogę sama pojechać do domu.
 Proszę, signora  mówił uparcie.
Po chwili zrozumiałam, że to nie Chichi zachował się nieodpowiednio, tylko ja. Tak
przynajmniej musiało to wyglądać. Byłam obca i na dodatek sprowokowałam awanturę w
Monteleone. Szukałam kontaktu z każdym, kto żył w niezgodzie z moją rodziną. To, czego się
podjęłam również i w tym przypadku, nie miało prawa się wydarzyć. Puściłam w ruch maszynę,
której nie można już było zatrzymać. Z pewnością czekała mnie teraz rozmowa z Tancredim, a
on będzie musiał mi wszystko wyjaśnić.
 Do widzenia!  krzyknęłam do młodego mężczyzny, który stał w milczeniu z kartonem
w ręku przy ciężarówce.
Wsiadłam do samochodu, a Chichi zamknął za mną drzwi.
 Co będzie z ape?
 Zostanie stąd zabrany.
Gdy wracaliśmy do willi, Chichi ustawiał boczne lusterko, które musiał złożyć na wąskiej
uliczce. Widziałam ludzi w oknach. Ten młody mężczyzna miał rację. Każdy był ciekawy, czego
tu szukała żona padrone. Teraz siedzieli w swoich ciemnych pokojach i z pewnością o tym
rozmawiali. Dałam im powód do plotkowania.
70 Mały dostawczy trzykołowy pojazd silnikowy produkowany od 1948 roku we
Włoszech (przyp. tłum.).
71 Mechaniczny pojazd jednośladowy lub dwuśladowy wyposażony w silnik spalinowy
(przyp. tłum.).
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozmowa odbywała się w biurze Tancrediego. Mimo że chciałam się przebrać i
odświeżyć, Chichi od razu mnie tutaj przyprowadził.
 Skąd go znasz?  zapytał mój mąż.
 Spotkałam go przypadkowo  tłumaczyłam się, stojąc przed jego biurkiem, jakbym była
dzierżawcą, który spóznił się z płatnościami.
 Przypadkowo?  Tancredi przyglądał mi się uważnie.  Chociaż pojechałaś dokładnie w
to miejsce?
 Nie wiedziałam, że on tam będzie. Chciałam spytać jego matkę...
Szybkim ruchem ręki uciął moją wypowiedz.
 Dlaczego akurat z nim?  zapytał.
Tancredi miał na sobie świeżo wyprasowaną koszulę, a włosy wokół twarzy mokre, jakby
przed chwilą je umył.
 O to właśnie chciałam ciebie zapytać. Kim jest ten mężczyzna i co ma przeciwko wam?
 Wam?
Twarz mojego męża wyraznie się zmieniła, co mnie przeraziło. Wysunął dolną szczękę
do przodu.
 Wam?  powtórzył.  Tak mówisz o swojej rodzinie?
Usiadłam w fotelu.
 Coś ewidentnie wydarzyło się między rodzinami Lorenzów a tego mężczyzny. Czy nie
powinnam o tym wiedzieć?
 Nie masz prawa wchodzić między swoją rodzinę a tych ludzi, Diano! Nieważne, co się
wydarzyło i co powiedział ci ten mężczyzna lub ktoś inny. Ty masz stać po stronie swojej
rodziny! Jesteś jedną z nas! Rodzina cię chroni i oczekuje od ciebie lojalności. Nieważne, co
usłyszałaś albo czego się domyślasz. Rodzina jest zawsze na pierwszym miejscu i zawsze przed
innymi! Stawanie przeciwko rodzinie to najgorsze, co możesz zrobić. To najpodlejsza rzecz! To
oficjalna zdrada!
 Tancredi, na miłość boską...
Odskoczył ode mnie tak gwałtownie, że z biurka spadło zdjęcie jego matki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •