[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zamiast maskotki.
- Jakie to miłe.
Poczuł się lekko zażenowany, ale te słowa sprawiły mu przyjemność.
- A ty masz jakąś maskotkę ze sobą? Millie zerknęła na siedzące z tyłu dzieci.
53
S
R
- Kartę z ocenami, jakie mi wystawili uczniowie na koniec roku.
- Pewnie dostałaś same szóstki.
- Nie - zachichotała. - Dostałam same literki F".
- Jak to? - zdziwił się.
- Mają swój własny system oceniania.
Jej spojrzenie złagodniało. Jace'owi przypomniała się ich ostatnia randka z
hotelu w Whistler. Za oknem szalała burza śnieżna, więc spędzili cały dzień przed
kominkiem, z kubkami gorącej czekolady, przy świeżo upieczonych ciasteczkach.
Opowiadali sobie o swoich rodzinach, o planach na życie. To były cudowne chwile,
ale też wtedy Jace dostrzegł dzielące ich różnice.
Millie była cichą spokojną nauczycielką, która lubi swoje miasteczko. Miała
tam poukładane życie i chciała założyć rodzinę. Natomiast Jace próbował się
urządzić w wielkim mieście. Nie wiedział, czy chce mieć dzieci. Chciał jedynie
wspomóc swoją rodzinę i osiągnąć sukces.
Był przekonany, że zbyt wiele ich dzieli, by mogli zacząć wspólne życie.
Wolał nie podejmować prób, żeby potem nie zmagać się z konsekwencjami takiej
decyzji, nie ranić się wzajemnie. Dlatego wybrał Desiree.
Wciągnął nagle powietrze i napotkał zdziwione spojrzenie Millie.
- Co oznaczają litery F"? - zapytał.
- Fajnie". - Jej twarz rozjaśniła się. Jak zawsze, gdy opowiadała o swych
uczniach. Była taka piękna, nawet ze smugami kurzu na policzkach. - Ale musiałam
się dość długo zastanawiać, zanim na to wpadłam.
Roześmiał się.
- To musiały być bardzo długie chwile.
- I to jak.
Z każdą kolejną minutą czuł, że urok Millie coraz silniej na niego działa, a
jego postanowienie słabnie.
Powoli zbliżali się do końca tego etapu wyścigu.
54
S
R
Millie zauważyła flagę. Colt, gospodarz programu, stał na macie oznaczającej
punkt kontrolny.
Po jej zmęczonym ciele spłynęło poczucie ulgi. Przez całe popołudnie,
ociekając potem, wypatrywali na straganach tkaniny ze wzorem pasującym do ich
próbki. Była na ostatnich nogach. Od przekładania bel z materiałami bolały ją ręce.
Wciąż miała w uszach huk petard odpalanych przez dzieciaki, czuła zapach jedzenia
na targu mieszający się z zapachem kadzideł palonych na stopniach kościoła.
Dojechali do miasteczka Panajachel, gdzie mieli odnalezć ostatnią na tym etapie
instrukcję.
- Biegnij - rzucił Jace, wydłużając krok.
Bolało ją całe ciało. Miała zawroty głowy. Marzyła o wodzie i o okładach z
lodu.
- Nie dam rady.
- Dajemy z siebie wszystko - przypomniał jej. - Udawało ci się przez cały
dzień, uda się i teraz.
Jace ma rację. Uda jej się. Nie dla siebie. Nie dla niego. Dla dzieciaków.
Pomimo głodu i wyczerpania wykrzesała z siebie resztki energii. Wykorzystując
całą siłę woli, dogoniła Jace'a.
- Mówiłem, że dasz sobie radę.
Po głosie poznała, że Jace się uśmiecha.
Flaga łopotała na wietrze. Millie miała w ustach pył, ale nie zwracała na to
uwagi. Do punktu kontrolnego zostało zaledwie trzydzieści metrów.
Udało jej się. Im obojgu się udało.
Z ciężko bijącym sercem patrzyła na rysunek kuli ziemskiej na zielono-
niebieskiej macie. %7łółtymi gwiazdkami oznaczono miasta, w których już byli.
Aączyły je czerwone linie.
55
S
R
Millie wskoczyła na matę obiema nogami, zupełnie jak jej uczniowie przy
grze w klasy podczas przerwy. Wilgotne od potu włosy przykleiły jej się do
policzków. Mięśnie nóg bolały ją z wysiłku.
- Millie i Jace... - Colt zawiesił głos z wyrazem śmiertelnej powagi na twarzy.
Nie są ostatni. Po prostu wiedziała, że nie mogli pojawić się w punkcie
kontrolnym jako ostatnia drużyna.
- Jesteście na trzeciej pozycji.
Całe napięcie z niej wyparowało. Poczuła pod powiekami łzy. Jace podniósł ją
z ziemi i uścisnął.
- Piegusku, udało się!
Przyciskał ją coraz mocniej. Był gorący i spocony tak samo jak ona. Nigdy w
życiu nie było jej tak dobrze.
Czuła bicie jego serca, patrzyła mu w oczy. Jego wargi były tak blisko.
Zapragnęła go pocałować.
Ale nie są przecież sami. Colt, Zack, Ryan, kamera... Zaczęła w niej narastać
panika.
Zaraz, przecież Jace tylko ją przytulił. Nie chodzi o żadne uczucia, żaden
pociąg fizyczny. Po prostu podziękował jej za sukces. To, że chciała go pocałować,
też o niczym nie świadczy. Po intensywnym wysiłku pojawiają się takie irracjonalne
myśli. Brak snu, brak jedzenia, odwodnienie. Trudno wtedy o rozsądek.
- Jace, chcesz mieć partnerkę na resztę wyścigu? - spytał Colt.
Jace postawił ją na ziemi. Serce Millie przyspieszyło. Wiedziała, że na
początku nie spodziewał się po niej wsparcia ani pomocy, ale pokazała mu, co
potrafi. Na pewno zmienił zdanie, bo inaczej nie dodawałby jej tak mocno otuchy na
ostatnim odcinku.
- Zwietnie nam idzie - powiedział wreszcie.
- A jakie jest twoje zdanie, Millie? - Colt podsunął jej mikrofon.
- Umiemy się dogadać.
56
S
R
- Znakomicie. - Colt uśmiechnął się. - Miłego odpoczynku. Macie tu
prysznice, jedzenie i łóżka polowe.
- Prysznic bardzo się przyda - powiedział Jace.
Skinęła głową, nie ufając własnemu głosowi. Prysznic, super. W łazience nie
będzie przy niej ani Jace'a, ani kamery.
ROZDZIAA PITY
Minęło ponad jedenaście godzin. Nad horyzontem pokazywały się pierwsze
promienie słońca. Millie nie była przyzwyczajona do wstawania o tak wczesnej
porze. Stała w łazience, ochlapując twarz zimną wodą.
Fizycznie czuła się znacznie lepiej. Zjadła pyszną kolację złożoną z lokalnych
specjałów, zmyła z siebie pot i kurz i spała blisko dziesięć godzin na całkiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]