[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziewczynę, która pracowała u mnie po Juanicie. Jak mi się zdaje, próbowała go
szantażować czymś, czego się o nim dowiedziała. To była wstrętna dziewczyna...
wścibska, wiecznie grzebała w listach i zamkniętych szufladach.
- To wszystko wyjaśnia - mruknął detektyw. Zamilkł na chwilę, po czym ciągnął
równie natarczywym tonem: - Juanita miała na nazwisko Valetta i umarła na stole
operacyjnym w Pizie przy wycinaniu wyrostka. Zgadza się?
Zauważył, że tancerka zawahała się ledwie dostrzegalnie, zanim skinęła głową.
- Tak, to prawda.
- A jednak pozostaje pewien drobiazg - mruknął Poirot z zadumą. - Rodzina nazywała
ją Bianca, a nie Juanita.
Katrina wzruszyła ramionami.
- Bianca, Juanita, czy to ważne? Myślę, że naprawdę nazywała się Bianca, ale pewnie
uważała, że Juanita brzmi bardziej romantycznie, wiec wybrała sobie to imię.
- Tak pani myśli? - Poirot przerwał, a po chwili dorzucił zupełnie innym tonem: - A ja
sądzę, że jest jeszcze inne wyjaśnienie.
- Jakie?
Detektyw pochylił się.
- Ted Williamson powiedział, że dziewczyna, którą widział, miała włosy jak złote
skrzydła.
Pochylił się jeszcze bardziej, muskając palcami faliste loki Katriny.
- Złote skrzydła, złote poroże? Zależy, jak na to patrzeć, czy ktoś widzi w pani anioła,
czy diabła? Może być pani jednym lub drugim. A może to tylko złote poroże rannej
łani?
- Ranna łania... - mruknęła Katrina głosem kogoś, kto stracił już resztki nadziei.
- Przez cały czas opis Teda Williamsona nie dawał mi spokoju - powiedział Poirot. -
Coś mi przypominał... panią, tańczącą w lesie i błyskającą stopami z brązu. Czy mam
pani powiedzieć, co myślę, mademoiselle? Otóż myślę, że pewnego razu pojechała
pani do Grasslawn, bez pokojówki, ponieważ Bianca Valetta wróciła do Italii, a pani
nie znalazła jeszcze nowej dziewczyny. Czuła już pani nadciągającą chorobę i tego
dnia, kiedy wszyscy wybrali się na całodzienną wycieczkę po rzece, została pani w
domu sama. Ktoś zadzwonił do drzwi, pani otworzyła, i ujrzała... mam powiedzieć, co
pani ujrzała? Młodzieńca, naiwnego jak dziecko i pięknego jak bóg! Więc wymyśliła
pani dla niego dziewczynę - dziewczynę imieniem Incoghita, nie Juanita - i przez
kilka godzin spacerowała z nim pani w Arkadii...
Nastąpiła dłuższa cisza, aż wreszcie Katrina odezwała się słabym, ochrypłym głosem:
- Przynajmniej w jednym panu nie skłamałam. Podałam panu prawdziwe zakończenie
tej historii. Nita umrze młodo.
- Ah, non - Herkules Poirot zupełnie się odmienił. Uderzył dłonią w stół. Stał się
nagle prozaiczny i praktyczny. - To niepotrzebne! Pani nie umrze. Chyba potrafi pani
walczyć o swoje życie nie gorzej od innych?
Potrząsnęła głową... smutno, beznadziejnie...
- A cóż ja mam za życie przed sobą?
- Nie życie na scenie, ma się rozumieć! Ale niech pani pomyśli, że życie nie kończy
się w teatrze. Proszę mi powiedzieć, mademoiselle, ale szczerze - czy pani ojciec
rzeczywiście był księciem, czy choćby generałem?
Roześmiała się.
- Był kierowcą ciężarówki w Leningradzie!
- Znakomicie! Dlaczego więc nie miałaby pani zostać żoną wiejskiego mechanika
samochodowego? Mieć dzieci piękne jak bogowie, które będą tańczyć tak, jak pani
niegdyś tańczyła?
Katrinie zaparło dech.
- Ależ to czysta fantazja!
- A jednak - oświadczył Herkules Poirot z satysfakcją w głosie - wierzę, że tak się
stanie!
DZIK Z ERYMANTU
I
Korzystając z tego, że trzecia praca Herkulesa zaprowadziła go do Szwajcarii,
Herkules Poirot postanowił zwiedzić okolice, których dotychczas nie poznał.
Spędził kilka miłych dni w Chamonix, dzień czy dwa przebywał w Montreux, a
następnie wybrał się do Aldermatt - miejscowości, którą zachwalało wielu jego
znajomych.
Aldermatt wywarło na nim jednak niemiłe wrażenie. To położone na samym dnie
doliny miasteczko ze wszystkich stron zamykały zwaliste, pokryte wiecznym
śniegiem góry. Na przekór zdrowemu rozsądkowi Poirot czuł, że trudno mu jest
oddychać.
- Wykluczone, żebym tu został - powiedział do siebie. W tej samej chwili zauważył
kolejkę linową. - Stanowczo muszę do niej wsiąść.
Dowiedział się, że kolejka jedzie do Les Avines, następnie do Caurouchet, aż
wreszcie kończy bieg w Rochers Neiges, dziesięć tysięcy stóp nad poziomem morza.
Poirot nie zamierzał jechać tak wysoko. Uznał, że jak na jego potrzeby Les Avines
będzie w sam raz.
Nie wziął jednak pod uwagę elementu przypadku, który odgrywa w życiu tak istotną
rolę. Zaledwie kolejka ruszyła, do Poirota podszedł konduktor. Dokładnie sprawdził
jego bilet, skasował go dziurkaczem o dość przerażającym wyglądzie i zwrócił go,
kłaniając się lekko. Jednocześnie Poirot poczuł, że wraz z biletem, konduktor wsuwa
mu w dłoń mały zwitek papieru.
Brwi Herkulesa Poirot powędrowały w górę. Wkrótce, bez pośpiechu, detektyw
rozwinął kartkę. Okazało się, że to pośpiesznie skreślony ołówkiem list.
Nie sposób - brzmiała treść - pomylić tych wąsów! Witam pana, drogi kolego. Jeśli
pan tylko zechce, może mi się pan bardzo przydać. Nic wątpię, że czyta! pan o
sprawie Salleya? Zabójca - Marrascaud - ma się podobno spotkać z członkami swojej
bandy w Rochers Neiges... jakby już nie znał lepszych miejsc! Oczywiście, wszystko
to może okazać się blagą, choć nasze informacje są. raczej wiarygodne... zawsze
znajdzie się jakiś donosiciel, czyż nie? Niech więc pan trzyma oczy otwarte,
przyjacielu. Proszę się skontaktować z inspektorem Drouet, który już jest na miejscu.
To bardzo zdolny detektyw - ale daleko mu do błyskotliwości Herkulesa Poirot.
Zależy nam, przyjacielu, żeby Marrascaud został ujęty... i to żywcem. To nie jest
człowiek, raczej dzik... jeden z najbardziej niebezpiecznych morderców naszych
czasów. Wolałem nie ryzykować rozmowy z panem w Aldermatt, gdyż mogli mnie
obserwować, a uchodząc za zwykłego turystę, będzie pan miał wolniejszą rękę.
Owocnych łowów! Pański stary przyjaciel
Lementeuil
Herkules Poirot w zamyśleniu gładził wąsa. Tak, to prawda, że nie sposób pomylić
wąsów Herkulesa Poirot. Ale o co tu chodzi? Czytał w gazetach o l'affaire Salley -
morderstwie popełnionym z zimną krwią na znanym paryskim bukmacherze.
Wiedziano, kim jest morderca. Marrascaud był członkiem dobrze znanej bandy
działającej na wyścigach. Podejrzewano go o wiele innych zabójstw - ale tym razem
jego winę udowodniono ponad wszelką wątpliwość. Uciekł jednak, jak sądzono za
granicę, i poszukiwała go policja wszystkich krajów Europy. A więc Marrascaud
planował spotkanie w Rochers Neiges...
Herkules Poirot powoli potrząsnął głową. Był zdziwiony. Rochers Neiges leży
powyżej granicy wiecznych śniegów. Jest tam hotel, ale jego jedyne połączenie ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •