[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oświadczyć przed frontem pułku, że Monarcha był z nas kon-
tent i że moje przejście przez wąwóz Somosierry może się
równać z najwaleczniejszymi czynami pułków francuskich.
Zcigałem nieprzyjaciela tylko z kawalerią aż do wrót Madrytu.
Tego dnia byłem przy cesarzu dla wzmocnienia jego eskorty.
211
Moi szwoleżerowie po szarży madryckiej podjechali pod same
bramy miasta, położywszy na placu do 20-tu z gwardii hiszpań-
skiej, wpadli na armaty i jedną zdobyli... A co jest osobliwszego,
że bateria z 12 armat kilkuminutowym ogniem tylko kilku
żołnierzy mi lekko raniła. Madryt po nadciągnięciu armii
w trzy dni się poddał. Ja zaś w wigilię tego dnia, z rozkazu
marszałka Bessieresa, udałem się przez Alcale do Guadalajar,
gdzie znalezliśmy około 20.000 Hiszpanów, którzy po krótkiej
utarczce zaczęli się wycofywać przed 2000 naszej kawalerii.
Zcigaliśmy ich przez 3 dni aż do Santa Cruz. Przeszedłem
z moimi szwoleżerami Pagod i dzięki temu udało mi się odciąć
część kawalerii nieprzyjacielskiej. 500 jeńców oto rezultat
przejścia wpław przez rzekę. Straciłem tylko młodego Szulca
z Warszawy i Suryna. Następnie przez Toboso i Aranjuez
wróciłem do Madrytu, aby połączyć się z gwardią. Monarcha
raczył obdarzyć krzyżem Legii Honorowej szefa szwadronu
Kozietulskiego, kapitana Krasińskiego, pporucznika Niego-
lewskiego, rannego pod Somosierrą, podoficerów: Cichockiego,
Dąbczewskiego, Waligórskiego, Babeckiego i żołnierza Su-
rzyckiego. Jeszcze raz Monarcha raczył wyrazić swoje zado-
wolenie i nazwał nas dzielnymi Polakami. Prześlę Ci nazwiska
poległych żołnierzy. Mogę Ci jeszcze donieść, że poza lekką
kontuzją w rękę i upadkiem z konia żadnego szwanku nie
poniosłem. Wydaje się, że ta wojna szybko się skończy, bo
Anglicy znowu się oddalili i prowincje poddają się władzy
króla (Józefa M.B.). Jak geniusz jednego człowieka wciągu
kilku chwil może zmienić obraz rzeczy! Młody Rostworowski
(Stanisław)* został kapitanem, Marezyński, Toedwen, Szore,
Gnatkowski, Sokołowski oficerami. Pozdrów Osińskich i Wo-
roniczów, powiedz Staszicowi, że nie pisałem do niego, bo
musi być bardzo zajęty. Szukam rękopisów arabskich dla
Towarzystwa (Przyjaciół Nauk M.B.). Bądz zdrów. Kra-
siński".
A więc jeszcze jedna wersja operacji somosierskiej i pózniej-
*W starych listach nazwisko Rostworowski" pisane jest przez z".
212
szego pościgu szwoleżerów za nieprzyjacielem. Kiedy zestawić
ten list z poprzednimi opisami, widać, jak trudna jest praca
historyków, próbujących odtworzyć wydarzenia przeszłości
na podstawie świadectw ich uczestników i naocznych świad-
ków. Oceny, zawarte w biuletynach cesarskich, oraz relacje
Krasińskiego, Aubieńskiego, Załuskiego i innych kronikarzy
szwolezerskich zgadzają się z sobą jedynie w ogólnym zarysie,
natomiast odbiegają od siebie w wielu istotnych szczegółach,
co wynikało niewątpliwie z różnego punktu widzenia i z nie-
jednakowej rzetelności autorów ocen.
W wersji Krasińskiego na pierwszy plan wysuwa się jego
własna osoba. W zasadzie trudno to zakwestionować, gdyż
autor listu był rzeczywiście dowódcą pułku lekkokonnych.
Ale list tak został skonstruowany stylistycznie, iż jego war-
szawscy czytelnicy musieli odnieść wrażenie, że prezes Wicuś"
osobiście i bezpośrednio dowodził we wszystkich opisywa-
nych bojach. A to już nie odpowiadało prawdzie. W czasie
przeprowadzania szarży somosierskiej Krasiński z odwodami
pułku znajdował się przy kwaterze cesarskiej i z szarżą miał
jeszcze mniej wspólnego niż generał Montbrun, który jako
dowódca straży przedniej kierował bądz co bądz początkiem
operacji. W trzy dni po Somosierze Krasiński zachorował
i wskutek tego tak pięknie opisaną przez niego wyprawą
na Alcale i Santa Cruz dowodził nie on, lecz podpułkownik
Dautancourt. Kontuzję ręki, o której wspomina Yoglowi,
odniósł był nie w bojach listopadowych i grudniowych, lecz
Jeszcze w maju, podczas powstania w Madrycie.
Krasiński nie ograniczył się do retuszów" stylistycznych
w liście, postarał się jeszcze wesprzeć je środkami malarskimi.
Natychmiast po powrocie do Paryża zamówił u sławnego
batalisty Horacego Yerneta obraz pt. Somosierrą, polecając
umieścić na nim siebie jako postać centralną. Nieprawdę
tej mistyfikacji piętnują zgodnie wszyscy kronikarze pułku.
W związku z listem Krasińskiego warto jeszcze wspomnieć
o pewnym szczególe, rzucającym charakterystyczne światło
213
na poglądy społeczne szwoleżerów. Po nadejściu listu do
Warszawy jeden z zaprzyjaznionych z Krasińskim poetów
z kręgu Towarzystwa Przyjaciół Nauk (prawdopodobnie
Ludwik Osiński) napisał wiersz o bohaterskiej śmierci sze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]