X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Protestujesz? Wolnego, młodzieńcze, chcę tylko uczynić
z twojej matki uczciwą kobietę!
Christina parsknęła śmiechem i podała mu dziecko.
Tym razem wziął zawiniątko i spojrzał z podziwem na
wrzaskliwą drobinę.
- Ma temperament MacIverów, to pewne.
- Maire powiedziałaby raczej, że widzi tu charakter
MacKenziech.
Jamie wybuchnął śmiechem i pocałował ją, po czym
złożył drugi całus na zmarszczonym czółku niemowlęcia.
Mały Scott natychmiast zamilkł i spojrzał ze zdumieniem
na trzymającego go mężczyznę.
- A zatem - odezwał się Jamie - wiesz już, że tatuś cię
kocha. Ale na wypadek, gdybyś w to wątpił -jego spojrzenie
uciekło ku Christmas - zamierzam udowadniać ci to przez
całe życie.
Dziewczyna miała wrażenie, że tonie w płynnym błękicie
jego oczu.
- Całe życie... - powtórzyła jak echo.
Spojrzeli znowu na synka, który w mgnieniu oka zapadł
w sen.
289
- Wyjątkowe dziecko - szepnął Jamie, biorąc Christinę
za rękę. - Wie, kiedy się wycofać i zostawić mamusię pod
moją opieką. Chodz, ukochana.
Pozwoliła się wprowadzić do chaty. W głosie Jamiego
brzmiała dziwna nuta.
W izbie panował mrok. Christina zamrugała, by przy�
zwyczaić wzrok do ciemności. Tymczasem Jamie ostrożnie
położył dziecko w dużym koszyku, w którym razem z Maire
składały niegdyś ubrania wymagające naprawy. Scot spał
jak aniołek. Jamie ustawił koszyk w odpowiedniej odległości
od kominka. Powoli z mroku wyłaniały się kontury sprzętów.
Wreszcie Christina spojrzała w miejsce, w którym zazwyczaj
stał stół, i wydała cichy okrzyk.
Zamiast stołu ujrzała marmurowy posąg naturalnej wiel�
kości. Przestawiał kobietę trzymającą niemowlę przy piersi.
Sylwetka miała płynne macierzyńskie linie... ramiona obej�
mowały maleńkie dziecko... głowa pochylała się nad nim
czule... twarz...
Twarz miała jej rysy. Christina zdała sobie sprawę, że
patrzy na swoje lustrzane odbicie. Wstrząsnął nią dreszcz.
Wiedziała, że postać została wykuta z marmuru, lecz przy�
sięgłaby, że czuje ciepło skóry. Na kamiennej twarzy ma�
lowało się odbicie jej uczuć, kiedy kołysała dziecko - miłość,
której nie można wyrazić słowami.
A jednak Jamie wyraził ją własnymi dłońmi. Miłość...
tysiąc skomplikowanych doznań, które poznała przed uro�
dzeniem Scota i potem, kiedy wzięła go w ramiona... tak,
jak ta kamienna kobieta.
- Jak... - wykrztusiła. - Jak zdołałeś... - Urwała, nie
potrafiąc ubrać w słowa zdumienia.
290
Ale Jamie i tak ją rozumiał.
- Pozwoliłem, by uczucie... moje uczucie... prowadziło
mi dłonie. To moja miłość, moja pamięć o tym, co było
i co by mogło być pomiędzy nami... namiętność... ogień...
lecz przede wszystkim bezgraniczna miłość, która nie chciała
odejść.
Uśmiechnął się ze smutkiem.
- Chciałem ją przegnać, wiesz? Tak się jej bałem, że... Ale
ona nie chciała, moja najdroższa. Rosła i była coraz silniejsza.
- Aż... Czy to wtedy tu wróciłeś?
Skinął głową.
- Czułem, że marmur mnie woła. A także potrzeba
powrotu tutaj, gdzie wspomnienia były najsilniejsze. Wyob�
raz sobie mój wstrząs, kiedy się przekonałem, że i ty tu
wróciłaś. I kiedy cię zobaczyłem, z dużym brzuchem...
Wziął ją w ramiona, opierając brodę na jej głowie.
- Potem wiedziałem, że przyszło... to, czego tak długo
szukałem. Glina już nie wystarczała. To musiał być marmur...
na tyle mocny, by wytrzymał pasję, która mną targała,
ogień! A kiedy zacząłem, wiedziałem, że muszę znalezć
coś, co próbowałem osiągnąć przez całe życie.
Jego słowa zawierały jakby drugi sens; Christina poczuła,
że coś w niej rośnie, rozprzestrzenia się. Dostrzegła, iż
Jamie osiągnął pewien rodzaj harmonii, którego wcześniej
w nim nie widziała, i czuła, że to ma coś wspólnego z nią,
z miłością, którą - cud nad cudami, czy to nie sen? - czuł
do niej. Jamie kochał ją, był związany z nią i dzieckiem,
mimo upiorów przeszłości! Prawie w to nie wierzyła. To
uczucie uderzyło jej do głowy jak wino i obudziło tak silne
emocje, że aż się ich bała.
291
- To... cudowna rzezba - wyszeptała, wtulona w jego
ramię. Odsunęła się odrobinę, żeby na niego spojrzeć. -
I mam na myśli najbardziej podstawowe znaczenie tego
słowa. To cud... jest tak prawdziwa, że powinna oddychać
i chodzić.
Jamie uśmiechnął się do niej.
- Być może. A jednak nawet w części nie jest tak
cudowna jak kobieta, która mnie natchnęła. Gdybyś nie
przewróciła mojego świata do góry nogami, ten ogień nigdy
by się we mnie nie odrodził.
- Och, Jamie! Tak cię kocham! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •  
     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.