[ Pobierz całość w formacie PDF ]
college'u i Serena potwornie za nim tesknila.
Kiedy wychodzila z mieszkania, przyuwazyla ja matka i gdyby Serena
- 49 -
nie byla juz tyle spózniona, kazalaby jej sie przebrac.
- W ten weekend - powiedziala - pójdziemy na zakupy i zabiore cie do
mojego salonu. Nie mozesz tak wygladac, Serena. Nie obchodzi mnie, jak
pozwalali ci sie ubierac w tej szkole z internatem. - Potem pocalowala
córke w policzek i wrócila do lózka.
- O Boze, ona chyba zasnela - szepnela Kati do Laury.
- Moze jest po prostu zmeczona - odszepnela Laura. - Slyszalam, ze
wyrzucili ja, bo spala ze wszystkimi chlopakami w kampusie. Na scianie nad
jej lózkiem byly naciecia. Wszystko wyszlo na jaw, bo doniosla na nia
wspóllokatorka.
- No i jeszcze te tance z kurczakami do pózna w nocy - dodala Isabel i
dziewczyny zupelnie nie mogly opanowac chichotu.
Blair przygryzla warge, próbujac stlumic smiech. To bylo takie
zabawne.
jeszcze jeden fan S
Gdyby Jenny Humphrey slyszala, co dziewczyny z najstarszej klasy
mówia o Serenie van der Woodsen, jej idolce, rzucilaby sie na nie z
piesciami. Kiedy tylko skonczyla sie modlitwa, Jenny przecisnela sie obok
kolezanek z klasy i popedzila na korytarz, zeby zadzwonic. Jej brat Daniel
oszaleje, kiedy mu powie.
- Slucham? - Daniel Humphrey odezwal sie po trzecim dzwonku. Stal
na rogu Siedemdziesiatej Siódmej i West End Avenue, przed Riverside Prep i
palil papierosa. Mruzyl swoje ciemnobrazowe oczy w ostrych promieniach
- 50 -
pazdziernikowego slonca. Nie przepadal za sloncem. Wiekszosc wolnego
czasu spedzal w swoim pokoju, zaczytujac sie w makabrycznej,
egzystencjalnej poezji opisujacej gorzki los czlowieka. Byl blady, zarosniety
i chudy jak gwiazdy rocka.
Egzystencjalizm nie wplywal dobrze na apetyt.
- Zgadnij, kto wrócil? - Daniel uslyszal podniecony glos swojej
mlodszej siostry.
Podobnie jak Dan, Jenny byla raczej typem samotnika i gdy
potrzebowala z kims pogadac, zawsze dzwonila do brata. To ona kupila im
obojgu komórki.
- Jenny, czy to nie moze zaczekac... - zaczal Dan zirytowanym tonem,
charakterystycznym dla starszych braci.
- Serena van der Woodsen! - przerwala mu Jenny. - Serena jest z
powrotem w Constance. Widzialam ja na modlitwie. Mozesz w to uwierzyc?
Czerwony saab pomknal West End Avenue na zóltym swietle. Dan
patrzyl na toczace sie chodnikiem wieczko od plastikowego kubka na kawe.
Czul, ze ma mokre skarpety w swoich brazowych zamszowych butach z Hush
Puppies.
Serena van der Woodsen. Zaciagnal sie camelem. Rece trzesly sie mu
tak bardzo, ze ledwie trafil do ust.
- Dan? - zapiszczala do sluchawki jego siostra. - Czy ty mnie slyszysz?
Slyszales, co powiedzialam? Serena wrócila. Serena van der Woodsen.
Dan wciagnal gwaltownie powietrze.
- Taaak, slyszalem - odparl, udajac, ze ma to gdzies. - I co z tego?
- Co z tego? - powtórzyla Jenny z niedowierzaniem. - Jasne. Dobrze
wiem, ze malo nie dostales zawalu. Siedzisz w tym. po uszy.
- 51 -
- Nie, mówie powaznie - powiedzial Dan z rozdraznieniem. - Po co do
mnie dzwonisz? Co mnie to obchodzi?
Jenny glosno westchnela. Dan potrafil byc taki wkurzajacy, Dlaczego
choc raz nie mógl poudawac, ze jest szczesliwy? Miala dosc jego bladej
twarzy i introspekcyjnej pozy nieszczesliwego poety.
- W porzadku - powiedziala. - Zapomnij o tym. Pogadamy pózniej.
Rozlaczyla sie i Dan schowal komórke do kieszeni spranych czarnych
sztruksów. Wyciagnal z tylnej kieszonki paczke papierosów i zapalil
kolejnego od niedopalka poprzedniego. Przypalil sobie przy okazji kciuk, ale
nawet tego nie poczul.
Serena van der Woodsen.
Po raz pierwszy spotkali sie na imprezie. Nie, to nie do konca bylo
tak. Dan widzial ja na imprezie, swojej imprezie, jedynej, jaka
kiedykolwiek urzadzil w ich mieszkaniu na rogu Dziewiecdziesiatej
Dziewiatej i West End Avenue.
Byl kwiecien, ósma klasa. Impreza byla pomyslem Jenny, a ich ojciec,
Rufus Humphrey, nieslawny emerytowany wydawca poezji malo znanych
bitników i zapalony imprezowicz, chetnie Sie na to zgodzil. Ich matka juz
od paru lat mieszkala w Pradze, zeby skupic sie na swojej sztuce , Dan
zaprosil cala swoja klase i powiedzial, ze moga przyprowadzic, kogo tylko
chca. Zjawila sie ponad setka gosci, a Rufus rozlewal piwo z beczki
plywajacej w wannie i duzo dzieciaków upilo sie wtedy pierwszy raz w
zyciu. Byla to najlepsza impreza, na jakiej kiedykolwiek byl Dan, nawet
jesli tylko to on tak twierdzil. Nie dlatego, ze byla wtedy niezla popijawa,
tylko z powodu obecnosci Sereny van der Woodsen. Niewazne, ze sie skula i
skonczyla, grajac w glupia pijacka gre, kiedy calowala brzuch jakiegos
- 52 -
chlopaka, który byl caly zamazany markerem. Dan nie mógl oderwac od niej
wzroku.
A potem Jenny powiedziala mu, ze Serena chodzi z nia do tej samej
szkoly, i od tamtej pory siostra stala sie jego malym agentem; zdawala mu
relacje ze wszystkiego, co Serena robila, mówila, w co byla ubrana i tak
dalej, informowala Dana o zapowiadanych wydarzeniach towarzyskich,
kiedy to znów móglby ja zobaczyc. To jednak zdarzalo sie rzadko. Nie
dlatego, ze bylo malo imprez - owszem, bylo ich cale mnóstwo - tylko ze na
wiekszosc z nich Dan nie mógl sie wkrecic. Nie nalezal do tego samego
swiata co Serena, Blair, Nate i Chuck. Nie byl nikim wyjatkowym, tylko
zwyczajnym nastolatkiem.
Przez dwa lata Dan krazyl za Serena, pragnac jej na odleglosc. Nigdy
z nia nie rozmawial. Kiedy wyjechala do szkoly z internatem, próbowal o
niej zapomniec, przekonany, ze nigdy wiecej jej nie zobaczy, chyba ze
jakims cudem wyladowaliby w tym samym college'u.
A teraz wrócila.
Przeszedl do polowy ulicy, zakreci! i wrócil. W jego glowie klebily sie
mysli. Móglby zorganizowac nastepna impreze. Zrobilby zaproszenia i dal
Jenny, zeby wsunela jedno do szalki Sereny. Kiedy Serena zjawi sie na jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]