[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie w branży papierniczej, otrzymałem tam dobrą posadę. Znając się na
produkcji, służyłem szefowi radami. Przedsiębiorstwo zaczęło prospero-
wać, a właściciel uznał, że to wyłącznie moja zasługa. Ponieważ miałem
trochę odłożonych pieniędzy, po jakimś czasie zostałem współwłaścicielem
firmy.
R
L
T
Nagle Walenty przerwał i zamyślił się, po chwili westchnął i kontynu-
ował: Współpracowaliśmy zgodnie do dnia, kiedy szef zginął w wypad-
ku samochodowym. Została po nim wdowa z ośmioletnim synkiem. Na jej
prośbę sam objąłem zarząd przedsiębiorstwem. Po dwu latach poślubiłem
wdowę. Byliśmy zgodnym małżeństwem a jej synek przywiązał się do
mnie i traktuje mnie jak rodzonego ojca. W międzyczasie wyrósł na mądre-
go, młodego mężczyznę. Ukończył studia i towarzyszy mi w tej podróży.
Na razie zamieszkaliśmy w małym, skromnym pensjonacie na przedmie-
ściu. Nie chciałem, by wiedziano, gdzie się zatrzymałem. Duże, luksusowe
hotele podają w gazetach komunikaty o zagranicznych gościach, robiąc so-
bie tym reklamę. Ponieważ sytuacja wyjaśniła się i już nie muszę się ukry-
wać, jutro przeprowadzimy się do hotelu Adlon". Pensjonat jest jednak
trochę za ciasny.
Pani Herta i jej córka słuchały jak urzeczone a Walenty dalej relacjono-
wał różne wydarzenia ze swojego życia. Kiedy skończył, poprosił, by ku-
zynka opowiedziała o swoim losie. Dowiedział się, że pani Herta z powodu
światowego kryzysu finansowego straciła majątek, który jej zostawił zmar-
ły mąż. Teraz obie panie żyją z pensji Roberty. Została dyrektorem naj-
większego domu mody w Berlinie, który ma wyłączne prawo na sprzedaż
drogich koronek brukselskich. Roberta dobrze zarabia i obie panie żyją co
prawda nie luksusowo, ale w miarę dostatnio.
Walenty wzruszony zawołał: Mój Boże! I wy, moje kochane, chcia-
łyście mi pomóc i udzielić gościny w waszym domu? Nigdy wam tego nie
zapomnę! A teraz nie będę dłużej przeszkadzał. Muszę wracać do pensjona-
tu. Mój pasierb, Richard, czeka niecierpliwie, by usłyszeć o przebiegu ze-
brania rodzinnego i o wrażeniu, jakie wywarło moje przebranie. Jutro go
poznacie. Roberto, kiedy masz przerwę obiadową?
Między dwunastą a drugą. Wieczorem kończę pracę o siódmej.
Herto, czy ty nie możesz jeszcze wyjść z domu? Podnosząc zabanda-
żowaną nogę, odparła: Walenty,
R
L
T
spójrz na to; nie mogę włożyć pantofla. To potrwa jeszcze kilka dni.
Zastanowił się przez chwilę, po czym rzekł: Chciałem was jutro za-
prosić do hotelowej restauracji na kolację, widzę jednak, że muszę to odło-
żyć na pózniej. Wobec tego przyjdę tu jutro około pierwszej, by wam
przedstawić Richarda. Nie będziemy wam długo przeszkadzać, ale za to
wrócimy wieczorem i posiedzimy razem. Musimy porozmawiać i lepiej się
poznać. A kiedy twoja stopa wydobrzeje, wtedy, moja Herto, spędzimy
wieczór w mieście. Podczas naszego pobytu w Berlinie chciałbym jak naj-
częściej przebywać w waszym towarzystwie. Resztę omówimy jutro. A te-
raz muszę iść. %7łyczę wam dobrej nocy!
Pożegnali się serdecznie i Walenty opuścił mieszkanie.
Po wyjściu gościa pani Reinwald i jej córka wcale nie miały ochoty na
odpoczynek. Były podekscytowane tym, co usłyszały. Poza tym Roberta
musiała matce zdać dokładne sprawozdanie z rodzinnego zebrania i przyję-
cia. Następnym tematem ich długiej rozmowy był Walenty i jego pasierb,
Richard.
Wydarzenia tego dnia spowodowały niemały zamęt w spokojnym i ci-
chym życiu obu pań.
R
L
T
V
Kiedy Walenty Wendhausen wrócił do pensjonatu, powitał go zniecier-
pliwiony pasierb.
Ojcze, wreszcie wróciłeś! Zacząłem się już obawiać, że cię tam żyw-
cem zjedli na rodzinnej uczcie!
Pomógł ojcu zdjąć płaszcz. Walenty odrzekł:
Nie taki diabeł straszny! Wiesz, opłaciło mi się, że poszedłem na to
spotkanie. Poznałem dwie szlachetne dusze. Chodz, usiądz przy mnie;
wszystko ci opowiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]