[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobry pomysł, zwłaszcza w przeddzień rozpoczęcia szkoły. Wprawdzie
pierwszego dnia dzieci nie będą miały wiele zajęć, ale przecież ona sama
nawet nie interesuje się sportem!
Chociaż właściwie bejsbol nie był taki zły. W pamięci niewiele jej
utkwiło, poza akcją Setha i gorącym pocałunkiem. To nie może się powtórzyć.
S
R
Do gabinetu doktora Greenleya nie było daleko. Wolałaby, żeby Seth
zaczekał w samochodzie. Czuła się niezręcznie, wchodząc tam razem z nim,
zwłaszcza że powiedziała Geoffowi, że z nikim się nie spotyka.
- Witaj, Kylie. Cześć, Ben. - Geoff powitał ich pogodnie, chociaż na
widok ich towarzysza mina mu zrzedła.
- Panie doktorze... Geoff... to jest Seth Taylor, nasz przyjaciel -
przedstawiła ich, zirytowana, że traktują się z rezerwą. Do licha, wyglądają,
jakby zaraz mieli się wziąć za łby. - Seth, pamiętasz Geoffa Greenleya z izby
przyjęć?
- Oczywiście. - Na szczęście Seth wyciągnął rękę. - Miło mi.
- Mnie również - odparł Geoff, choć wcale nie wyglądał na zadowolo-
nego, ale na widok Bena się rozchmurzył. - Gotów jesteś pozbyć się opa-
trunku?
- No pewnie. - Chłopiec dotknął rączką gazy. - A nie będzie bolało?
- Nie, ani odrobinkę. - Geoff wskazał mu fotel. - Wskakuj, a ja to zaraz
załatwię.
Seth skrzyżował na piersi ramiona i czekał. Kylie wysyłała w jego stronę
uspokajające spojrzenia, które demonstracyjnie ignorował. Zachowywał się
tak, jakby zjawił się tu tylko po to, by pokazać Geoffowi, gdzie jest jego
miejsce.
Zirytowana Kylie skupiła całą uwagę na Benie, który teraz zasłaniał oko
przed jaskrawym światłem.
- Musisz chwilę poczekać. - Geoff przy pomocy oftalmoskopu zbadał oko
Bena. - Na początku będziesz widział jak przez mgłę, ale niedługo to się
zmieni.
- Tak jest lepiej czy tak? - Lekarz zmieniał szkła w aparacie.
Kylie silnie odczuwała bliskość Setha. Może zgoda na kolację była
błędem? Nie musi jednak na nią iść. Jeszcze nie jest za pózno, by odwołać
S
R
opiekunkę. Ale w końcu Elise nie da jej kolejnej szansy, jeżeli znów to zrobi.
Trudno jest znalezć dobrą babysitterkę.
Rozważała wszystkie za i przeciw. Jechać czy nie jechać? A może będzie
to początek czegoś nowego? Nie miała pojęcia, co zrobić, toteż usiłowała
skupić całą uwagę na Benie.
- Doskonale - orzekł okulista, uśmiechając się do chłopca. - Oko jest
całkowicie wyleczone.
- To wspaniała wiadomość - ucieszyła się Kylie i posłała mu pełen
wdzięczności uśmiech. - Dziękujemy.
Seth, który nie odezwał się od chwili, kiedy ich sobie przedstawiła,
wybrał ten właśnie moment, by powiedzieć:
- A przy okazji, Kylie, piątkowy wieczór jest aktualny. Mamy rezerwację
na siódmą.
Wlepiła w niego wzrok, z trudem się powstrzymując, żeby go nie kopnąć.
Co mu strzeliło do głowy, by z tym wyskakiwać? Zignorowała to idiotyczne
o- świadczenie, nie mające absolutnie nic wspólnego z toczącą się rozmową, i
zwróciła się do Geoffa, obserwującego ich nieufnie.
- Czy mamy jeszcze raz zgłosić się na kontrolę?
- Tylko jeżeli coś was zaniepokoi. W innym razie chciałbym go zbadać za
jakieś sześć miesięcy. - Geoff wyraznie był urażony. No cóż, nie może mu
wyjaśnić, że przyjście Setha nie było jej pomysłem.
Podziękowała Geoffowi jeszcze raz i zaprowadziła Bena do samochodu.
Seth szedł za nimi, udając, że nie zauważa jej wściekłości.
- Nie musiałeś tego mówić - rzekła półgłosem. Ogarnął ją taki gniew, że
już nie dbała o to, czy Ben ją usłyszy.
- Czego? - spytał z niewinną miną.
Nagle zrozumiała, dlaczego Seth zachował się jak idiota.
- Słyszałeś naszą rozmowę w pokoju Bena, prawda?
S
R
Pomógł chłopcu zająć miejsce w foteliku, a potem przypiął go pasem.
Kiedy zatrzasnął drzwi, poczuł, że Kylie chwyta go za ramię.
- Prawda? - powtórzyła.
- Trzeba być ślepym, by nie zauważyć, że on chce być kimś więcej niż
lekarzem Bena. Chce się z tobą spotykać. Musiałem go ustawić.
- Co? Nie masz do mnie żadnego prawa. - Pomimo to poczuła ciepło
spowodowane jego szorstką opiekuńczością.
- Naprawdę? Czy coś się zmieniło? Chciałabyś się z nim spotykać? -
spytał podejrzanie cichym głosem.
Przestraszył ją widok złości malującej się na jego twarzy, ale nie potrafiła
skłamać.
- Nie.
Napięcie między nimi narastało. Kylie odniosła wrażenie, że ją dławi.
- Poprowadzisz? - spytał Seth po dłuższej chwili, już spokojniejszy.
- Tak - odparła i odetchnęła. W tej chwili miała dosyć jego i wszystkich
innych mężczyzn.
W drodze do domu nie odzywali się do siebie. Potem Kylie zaparkowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl
  •