[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znak?
Rita się roześmiała.
- Co jest? Czemu się śmiejesz?
- Ty jesteÅ› Lwem, Sakirze.
Nadal nic nie rozumiał, więc mu wytłumaczyła.
- Urodziłeś się pod znakiem Lwa.
- Lwa? - Wreszcie do niego dotarło. Uśmiechnął się
szeroko. - To mi siÄ™ podoba. Lwy kochajÄ… pustyniÄ™, tak
jak ryby morze.
- Ja wolÄ™ jeziora. SÄ… takie spokojne, takie ciche - roz
marzyła się.
Sakir patrzył na nią zachłannie. Wyglądał tak pociąga
jąco, że Rita miała ochotę go pocałować.
Jak to możliwe, że ten mężczyzna tak na nią działa? Mia
ła przecież swoje zasady, ale kiedy Sakir na nią patrzył tymi
czarnymi oczami, diabli brali wszystkie zasady i cały honor.
- Jak chcesz, to możemy popływać - zaproponował.
- A nie musimy odczekać pełnej godziny?
- Po co?
- W Ameryce trzeba po jedzeniu odczekać godzinę, za
nim się wejdzie do wody. %7łeby pełny żołądek nie wciągnął
człowieka pod wodę.
- Ciekawa teoria. - Sakir się uśmiechnął. - Wiesz, ja
chyba lubiÄ™ ryzyko.
Wstał, rozpiął koszulę. Rita patrzyła, jak ją zdejmuje.
Ręce ją świerzbiły, żeby go dotknąć, poczuć pod palcami
102 Laura Wright
jego twarde mięśnie obciągnięte smagłą skórą. A potem
jej wzrok ześliznął się nieco niżej. Oniemiała.
Sakir zdążył już zdjąć spodnie i stał teraz przed nią cał
kiem nagi. Olśniewający.
- Więc będziemy się kąpać nago?
- A masz innÄ… propozycjÄ™?
- Nie mam. - Pokręciła głową. - Wyglądasz wspa...
- Ugryzła się w język. Odetchnęła głęboko i zaczęła od
początku: - Chciałam tylko powiedzieć, że ja zostanę
w majtkach i staniku. To trochÄ™ przypomina kostium
kąpielowy, więc...
- Gdzie się podziało twoje zamiłowanie do ryzyka? -
spytał.
- To ty lubisz ryzyko, nie ja.
- Ty też. - Sakir się uśmiechnął. - Można to poznać po
twoich czynach.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Kiedy spojrzała wstecz
na swoje życie od czasu, kiedy poznała Sakira, nie mogłaby
powiedzieć o sobie, że jest odważna i lubi niebezpieczeń
stwo. W każdym razie nie w miłości. Może w interesach.
No i w marzeniach. Tak, marzenia zawsze miała bardzo
śmiałe. W marzeniach mogła odważyć się na wszystko.
- JesteÅ› bardzo zgrabna, Rito. NaprawdÄ™ nie masz siÄ™
czego wstydzić.
Policzki jej płonęły.
- To wstyd, kiedy siÄ™ ma grube uda i jeszcze grubsze
pośladki - mruknęła. - Ciągle sobie obiecywałam, że za
cznę chodzić na gimnastykę, ale...
%7Å‚ar pustyni 103
- Rozbieraj się - przerwał jej Sakir.
- Znowu mi rozkazujesz?
Uśmiechnął się rozbrajająco.
- Zrób, co powiedziałem.
Rita odetchnęła głęboko. Wiedziała, że z tym rozkazy
waniem to tylko taki żart, trochę ryzykowna zmysłowa
zabawa... Miała wielką ochotę na tę zabawę. Zresztą po
stanowiła sobie, że pozostawi wszystkie decyzje Sakirowi,
a skoro to on zadecydował...
Stał przed nią całkiem nagi, nawet gdyby chciał, nie
mógłby ukryć podniecenia.
Rita zaczęła się rozbierać. Powoli, bez pośpiechu. Na
szła ją nawet ochota, żeby się schować za palmą, jednak
opanowała ten idiotyczny odruch i wkrótce stanęła przed
nim prawie naga. W majtkach i staniku.
- Jeszcze nie skończyłaś. - Sakir uśmiechnął się do niej.
- Niech ci będzie - mruknęła.
Najpierw zdjęła stanik, potem majtki. Stanęła przed
nim naga i odrobinÄ™ zawstydzona.
Sakir podszedł do niej, objął ją.
- Bardzo mnie podniecasz - powiedział i przyciągnął
ją do siebie, żeby mogła poczuć, jak bardzo. - Jesteś taka
piękna, masz doskonałe kobiece kształty.
Rita zamknęła oczy. Wyobraziła sobie, jak kocha się
z Sakirem w jeziorze, pod cudnym wodospadem...
- Chodzmy do wody - poprosił.
Wziął ją za rękę, poprowadził do jeziora. Woda była
zimna, piasek gładził stopy.
Laura Wright
104
Tym razem nie było mowy o tym, co wypada, a czego
nie wolno. Zaczęło się od pocałunku, gorącego, namiętne
go, takiego, o jakim Rita zawsze marzyła.
- Jestem słabym człowiekiem - wyznał Sakir.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę - szepnęła.
Tulił ją do siebie, głaskał po plecach i pośladkach. Rita
oplotła nogi wokół jego pasa. W wodzie mogła sobie na
to pozwolić.
- Dam ci nieziemską rozkosz, Rito - szeptał jej do ucha.
- A czy ty też wezmiesz coś ode mnie?
- Wystarczy, że na ciebie patrzę. To mi sprawia przy
jemność.
I znów, tak jak przedtem na pustyni, tylko Rita była piesz
czona, tylko ona doznała nieziemskiej przyjemności.
- Zbiera się na burzę. - Sakir delikatnie całował jej us
ta. - Musimy jechać.
- Ale nie skończyliśmy...
- Dokończymy w pałacu. Zaczniemy od nowa i skoń
czymy. W naszej sypialni. - Wziął ją na ręce, wyniósł na
brzeg, postawił na gorącym piasku. - Ale teraz musimy
wracać.
- Ja nie chcę wracać.
- Ja też nie - przyznał się.
Rita nie posiadała się z radości. Tym razem zdawało się,
że jej marzenie nareszcie się spełni.
Sakir spoglądał na księżyc. Nadeszła północ, a on jesz
cze nie poszedł do pokojów, które dzielił ze swoją żoną.
%7Å‚ar pustyni 105
Ledwie zdążyli do pałacu przed burzą. Sakir miał ochotę
natychmiast zanieść Ritę do łóżka i wreszcie się z nią kochać.
Był gotów duszą i ciałem, jednak coś go powstrzymało.
Z żalem w głosie powiedział Ricie, że musi odbyć kil
ka rozmów telefonicznych i że przyjdzie do niej pózniej.
Tym razem się nie sprzeciwiała. Widać już się przyzwy
czaiła do jego zmiennych nastrojów.
Trochę się tego wstydził, bo zawsze postępował god
nie i dobrze traktował kobiety. Z wyjątkiem Rity. Prob
lem w tym, że ona nie była zwykłą kobietą, tylko żywym
ogniem, że za bardzo się do niej przyzwyczaił, za dużo od
niej chciał i za mocno jej pragnął.
Spacerował po ogrodzie, wdychał słodki zapach jaśmi
nu. MinÄ…Å‚ brÄ…zowy posÄ…g swego dziadka, minÄ…Å‚ mur ogro
dowy i krzewy mięty. Wiedział, dokąd idzie. Nie chciał się
zatrzymać, choć miał odwiedzić to miejsce po raz pierw
szy od dziesięciu lat.
Wreszcie dotarł do celu. Stanął przed wielkim kamie
niem, wokół którego rosły wonne kwiaty. To Sakir je po
sadził. Na grób Hassana wybrał takie rośliny, które przy
ciągają dużo motyli, bo kiedy Hassan był mały, bardzo
kochał motyle. W dzień roiło się tu od kolorowych skrzy
dełek, ale w nocy panowała śmiertelna cisza.
Sakir stał nad grobem brata, rozmyślał o tych wszyst
kich latach straconych dla Hassana.
- Sakirze...
Nawet się nie odwrócił. Rozpoznałby ten głos na koń
cu świata. Czuł, jak Rita zbliża się do niego, a potem ką-
106 Laura Wright
tern oka obserwował, jak klęka i opuszkami palców gładzi
litery, które własnoręcznie wyrył na kamieniu.
- Co to znaczy? - spytała.
- Twój brat za tobą tęskni". - Głos Sakira był cichy, led
wo dosłyszalny.
Rita wstała, wzięła go za rękę. Ten prosty gest sprawił,
że poczuł ciepło, poczuł w sobie życie.
- Jak mnie znalazłaś? - zapytał.
- Wiem, że lubisz ogród.
- Jest pózno.
- Wiem.
- Powinnaś już być w łóżku.
- Ty też. - Delikatnie ścisnęła jego dłoń.
- Sen jakoś mnie unika. Już dziesięć lat...
- A kto mówi o spaniu?
Sakir się odwrócił. Rita patrzyła na niego czule. Może
powinien ją odepchnąć, a raczej zostawić w spokoju, ale
tej nocy, jak nigdy dotąd, bardzo potrzebował jej ciepła,
jej troskliwości. I był gotów to od niej przyjąć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]